6. Wspomnienia.

21 2 0
                                    

Byłam zestresowana. Coraz częściej zastanawiałam się nad tym, że nieprzyjemne emocje towarzyszyły mi przez większość mojego czasu. Tak jakby stały się nieodłączoną częścią mojego życia.

Stałam obok stołu i miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Kolacja zakończyła się kilka minut temu. Każdy zdążył już rozejść, tylko ja zostałam dokładnie w tym samym miejscu. Nick zniknął w swoim pokoju, przed wyjściem z jadalni szepnął do mnie, że musi odpocząć i odetchnąć od naszej rodzinnej atmosfery.

Rozumiałam go. Rozumiałam, bo potrzebowałam tego samego. I właśnie dlatego się stresowałam.

Musiałam odetchnąć, a jedynym rozwiązaniem było wyjście z tego budynku. Jednak, żeby to zrobić musiałam zapytać o zgodę moją rodzicielkę. Mogłabym wymknąć się niepostrzeżenie oknem, ale to byłoby zdecydowanie za ciężkie, gdyż chciałam aby Enzo poszedł ze mną. Jednak zdecydowanie nie sądziłam, aby wyjście razem z psem przez okno było dobrym pomysłem.

Przymknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich wdechów, powoli je wypuszczając. Powtórzyłam proces i gdy minimalnie uspokoiłam drżenie całego ciała, odchrząknęłam. Musiałam wziąć się w garść.

Postawiłam krok do przodu. Pierwszy krok był najgorszy, najcięższy. Potem szło już lżej. Stawiałam kolejne kroki, zbliżając się do ciemnego korytarza. Odkąd pamiętam, miałam wrażenie, że panowała tutaj bardzo nieprzyjemna atmosfera. Było tu ciemno, a nawet zimno. Mroczno.

Jako mała dziewczynka raczej się tutaj nie zapuszczałam. Wiedziałam, że lepiej trzymać się stąd z daleka, odkąd pojawiłam się tutaj po raz pierwszy.


Dziewczęcy śmiech było słychać w całym domu. Odbijanie małych stópek o drewniane panele roznosiło się echem po całym pomieszczeniu. Radość tryskała od dziewczynki, zarażając tym opiekunki bliźniaków. Obie kobiety uśmiechały się. Lubiły to rodzeństwo.

Młode kobiety obserwowały zabawę sześciolatków. Chłopiec o ciemnych włosach gonił właśnie swoją ukochaną siostrzyczkę, a ta natomiast biegała po ogromnym pokoju z zamiarem ucieczki śmiejąc się i piszcząc przy tym donośnie. Jednak to absolutnie nie przeszkadzało młodym opiekunkom tych radosnych dzieci.

Patrzyły na parę rodzeństwa, zupełnie nie ingerując w psoty młodszych. Zerkały na nie na pierwszy rzut oka całkowicie normalnie, jednak gdy coraz dłużej się im przyglądało gdzieś w ich oczach można było dostrzec coś innego niż zwykłą opiekę, która była zadaniem ich pracy. Można było dostrzec ten bliski rodzaj troski, a nawet utęsknienie.

Maluchy w końcu opadły z sił upadając wprost na miękkie poduchy leżące na środku pokoju, wokół których wcześniej biegały. W pomieszczeniu roznosiły się teraz ciche chichoty i szybsze oddechy, które z czasem robiły się coraz bardziej miarowe.

Dzieci jednak w ogóle nie zwracały uwagi na otoczenie. Byli świeżo upieczonymi sześciolatkami, więc tym bardziej na pierwszym miejscu była u nich zabawa. Tak jak u wszystkich dzieci. Przynajmniej teraz były pozbawione innych trosk. Jednak jak zawsze do czasu.

Dziewczynka o dwóch długich i ciemnych warkoczykach podskoczyła do góry, stając na równych nogach. Nie potrzebowała dużo odpoczynku. Już teraz była gotowa do dalszej zabawy ze swoim braciszkiem.

Pisnęła popędzając chłopczyka, jednak ten nie chciał wstać. Twierdził, że już się zmęczył, w co nie mogła uwierzyć. Przecież ona była nadal pełna energii.

Dużo osób, których spotkała już w swoim krótkim życiu, powtarzało jej, że jest bardzo sprytną i mądrą dziewczynką. Jej ulubiona ciocia często jej to powtarzała, wujek też. Nawet babcia, za którą niezbyt przepadała, kiedyś coś o tym wspomniała. Jednak ani razu nie usłyszała czegoś podobnego od rodziców, co troszeczkę ją smuciło ale i dziwiło. Zastanawiała się, dlaczego tak jest. Ale to zdecydowanie się zgadzało. Była zdolna, bystra, mądra i odważna.

The darkness of liesWhere stories live. Discover now