Rozdział dwunasty

255 17 4
                                    


Powoli zaczynałam rozumieć, co się ze mną dzieje, ale nie potrafiłam tego zaakceptować. Całe życie przekonana byłam, że istnieje coś takiego, jak niebo i piekło, albo nie ma już nic. Brałam nawet pod uwagę reinkarnację, jednak nigdy nie przyszło mi do głowy, że istnieją inne wymiary, do których trafia się po śmierci. Poradziłabym sobie i z tą wiedzą, gdyby nie fakt, że nie miałam być zwykłą duszą, która znajdzie się w przydzielonym jej wymiarze. Przez dwa kolejne dni po spotkaniu z Axarem próbowałam poukładać to sobie w głowie. Praktycznie nie jadłam i większość czasu byłam nieobecna. Tego nie dało się zrozumieć. Część duszy mężczyzny wydawała się we mnie rosnąć.

Był już wieczór. Wracałam od Megan, która poprosiła mnie o spotkanie. W tamtym czasie nie byłam dobrą rozmówczynią, ale udało mi się wysłuchać opowieści o jej pierwszej w życiu prawdziwej randce z chłopakiem, którego poznała w barze. Cieszyłam się jej szczęściem, jednak okazać tego absolutnie nie potrafiłam. Starałam się i miałam nadzieję, że Megan tego nie zauważyła. Schodząc po schodach na moment zapatrzyłam się w punkt przed sobą i tyle wystarczyło, bym się potknęła. Intuicyjnie wyciągnęłam ręce przed siebie i wtedy moje ciało uniosło się do pozycji pionowej. Jakby jakaś niewidzialna siła pchnęła mnie, gdy spadałam w dół. Z bijącym sercem rozejrzałam się dookoła, ale na szczęście nikogo nie było. Szybko przypomniałam sobie, że Megan mieszkała w wieżowcu w dość bogatej dzielnicy, więc zanim ruszyłam dalej, rozejrzałam się dookoła, żeby upewnić się, czy na klatce schodowej nie ma żadnych kamer. Na szczęście nie dostrzegłam ani jednej. Nienawidziłam jeździć windą, dlatego wolałam spacer na piąte piętro i nawet to nie wyszło do końca tak, jak powinno. Bardzo ostrożnie pokonałam resztę schodów, a kiedy wyszłam już na zewnątrz, oparłam się o drzwi wieżowca i wciągnęłam głęboko powietrze. Spojrzałam w niebo, zastanawiając się, czy Axar mnie obserwuje. Czy robi to ktokolwiek z jego wymiaru. A może był ktoś, kto śledził mnie na Ziemi? Moce, o których mówił mężczyzna, zaczęły być coraz silniejsze. Bałam się, że szybko się zdemaskuję i wezmą mnie za czarownicę, którą zresztą chyba byłam.

Po zamknięciu się w pokoju miałam ochotę wziąć w dłoń kryształ i ponownie przenieść się do Nivi, by zmusić kogoś do zabrania mi tego, co otrzymałam wbrew swojej woli. Naprawdę chciałam to zrobić i gdy tylko się na to zdecydowałam, w drzwiach stanęła zapłakana Mia.

– Jezu, co się stało? – Podbiegłam do niej, zupełnie zapominając o swoich problemach. – Czemu płaczesz?!

– Moja mama miała wypadek – zaszlochała. – Jest w ciężkim stanie.

Zasłoniłam dłonią usta, a w moich oczach pojawiły się łzy.

– Tak bardzo mi przykro. Mogę ci jakoś pomóc? Zrobię wszystko, byś poczuła się lepiej.

– Pojedziesz ze mną do niej? Nie wiem, co się ze mną dzieje, boję się jechać sama.

– Oczywiście! Załatwię wszystko, ty tu poczekaj, dobrze?

Kiwnęła głową i choć nie chciałam jej zostawić, musiałam zorganizować prędki wyjazd. Zadzwoniłam do mamy i poinformowałam ją o całej sytuacji, po czym załatwiłam nam możliwość opuszczenia akademika. Najgorzej było z dojazdem. Autobusem jechałybyśmy zbyt wiele godzin, a żaden pociąg nie jechał do jej rodzinnego miasta. Wróciłam do pokoju, wciąż szukając szybkiego transportu na miejsce, ale z każdą kolejną próbą traciłam nadzieję.

– Seth ma samochód. Nie mógłby nas zawieźć? – zapytałam zdesperowana przyjaciółki.

– Może i by mógł, gdyby się nie nachlał – odparła wściekła, ocierając łzę.

– Dobrze, coś wymyślimy.

– Weźmy ten autobus. Chcę po prostu tam pojechać.

– Daj mi jeszcze pięć minut. Jeśli nie zorganizuję niczego lepszego, kupię nam bilety.

The dark KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz