Rozdział dwudziesty szósty

169 13 7
                                    


Miałam deja vu. Znów stałam przed lustrem, przygotowując się na ślub z pomocą swoich mocy, którymi swoją drogą władałam coraz lepiej. Znów się denerwowałam i znów była ze mną Asteria. Wyglądałam tak, jak tamtego dnia, gdy zostałam porwana. Może nawet nieco lepiej? Miałam wrażenie, że coś we mnie się zmieniło, ale nie potrafiłam określić, co to takiego. Jakby siła dodała mi urody?

– Gotowa? – Asteria wyrwała mnie z głębokiego zamysłu.

Spojrzałam na nią, po czym jeszcze na moment zerknęłam w lustro.

– Bardziej na pewno nie będę. Mam tylko nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie zgodnie z planem.

– A plan jest zacny – skomentowała z diabelskim uśmiechem. – Zawsze marzyłam o zabiciu któregoś ze Starszyzny.

– Jestem tu od niedawna, ale nawet ja wiem, że to ostateczność. W dodatku bardzo ryzykowna.

– Jeśli to wszystko, co powiedziałaś, jest prawdą, niewiele wyjść nam pozostanie.

– Najpierw ślub. Miejmy to za sobą, zanim ktoś postanowi po raz kolejny wszystko zniszczyć.

Asteria kiwnęła głową, po czym otworzyła drzwi. Prowadziła mnie do tej samej sali, w której czekał na mnie Axar. Tym razem ludzi było znacznie mniej. Kilkunastu żołnierzy otaczało mojego przyszłego męża i Starszyznę. Spojrzałam na ich twarze i od razu wiedziałam, że nie jest im na rękę, że udało mi się uciec z rąk Astixa. Z jakiegoś jednak powodu udawali, że wszystko jest w porządku. Czyżby było prawdą, że budziłam w nich lęk? Jeśli tak, oznaczałoby to, że jestem od nich silniejsza. Jakim jednak cudem mogłoby tak być?

– Tym razem się uda – Axar wyszeptał mi do ucha, gdy tylko do niego podeszłam.

Jeden ze Starszyzny postawił nóż tuż przed nami. Axar ujął jego rękojeść, więc zrobiłam to samo. Starszyzna zaczęła wypowiadać słowa, których w ogóle nie rozumiałam. Z pewnością był to dawno zapomniany język, którym posługiwali się w czasach, gdy żyli jeszcze na Ziemi. Wypowiadali zaklęcie, które wiązało mnie z Axarem. Nie musiałam ich rozumieć, by czuć to wszystko. Miecz zaczął się mienić, a ja poczułam, że rośnie we mnie moc, którą ciężko było mi opanować. Zamknęłam oczy, skupiając się tylko na swojej dłoni, zaciskającej się na mieczu. Coraz trudniej było mi wytrzymać i kiedy już myślałam, że nie dam rady, rytuał został zakończony. Uchyliłam powieki, spojrzałam na Axara, który stał dumnie, wpatrując się w Starszyznę.

– To wszystko? – zapytał poważnym głosem, od którego coś w moim wnętrzu zadrżało.

– Tak. Jesteście królem i królową Nivii. Małżeństwem, dzielącym obowiązki i siłę – odparł ten, który od początku przerażał mnie najbardziej. Wciąż nie mogłam nauczyć się ich imion.

– Powiedzcie mi więc, co się stanie, gdy wbiję ten miecz w mojego brata?

Mężczyźni wyraźnie spięli się na to pytanie.

– Umrzesz.

– Czyżby?

Nie rozumiałam, dlaczego idą w zaparte, skoro widać było, ze kłamią. Uniosłam brodę, uśmiechnęłam się i poczułam niewyobrażalny przypływ energii. Nagle na moich plecach wyrosły ogromne czarne skrzydła. Tym widokiem zaskoczony był każdy, włącznie ze mną, choć nie miałam czasu na pokazywanie emocji.

– Mój mąż chce zabić brata – odezwałam się z wyższością i siłą. – Wiemy, że teraz może to zrobić. Pytanie tylko, dlaczego zatailiście przed nami tak istotny fakt? Co wydarzyłoby się, gdybym to ja ugodziła Astixa?

The dark KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz