Rozdział dwudziesty siódmy

127 11 4
                                    

Leżałam w kompletnej ciszy, tuż obok mojego męża. Wpatrywałam się w sufit, próbując znaleźć rozwiązanie naszej sytuacji. Miałam wrażenie, że tego rozwiązania po prostu nie ma, bo jak mamy poradzić sobie z trzema najstarszymi duszami i przeklętym bratem, który z pewnością tworzył plan naszej zagłady? Bratem, który z jakiegoś powodu nie potrzebował portalu, by się do nas dostać... Zupełnie tak jak Starszyzna.

Uniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej, budząc tym Axara.

– Co się stało? – zapytał wyraźnie zatroskany.

Odwróciłam głowę w bok, by spojrzeć na mężczyznę.

– Astix nie potrzebował portalu, by dostać się tutaj. Nie potrzebowali go też jego ludzie, ale może miało to związek z jego mocą. Starszyzna także rozpływa się w powietrzu, bez konieczności używania portalu – mówiłam wolno, analizując wszystko raz jeszcze.

– Sugerujesz, że Starszyzna pomaga Astixowi?

– To też, ale chodzi o coś więcej. Jeśli wierzyć w proroctwo o mojej potędze...

– Ty także możesz przenosić się z każdego miejsca – dokończył.

– A skoro jesteśmy połączeni, możemy robić to oboje.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– Wiesz, jak wiele się zmieni, jeśli to wszystko okaże się prawdą?

– Sprawdźmy to zatem.

Podekscytowana zeskoczyłam z łóżka, w biegu wykorzystując moją moc do zmiany ubrań, którą zaczęłam coraz bardziej doceniać. Axar zrobił dokładnie to samo i już po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz. Mężczyzna złapał mnie za rękę, po czym spojrzał przed siebie.

– To nie działa – powiedział po chwili. – Nie czuję tej mocy.

Spróbowałam sama, ale także poległam.

– Astix użył okna. Starszyzna nie potrzebuje niczego, ale może to dar, którego można rozwijać?

– Sprawdźmy twoją teorię.

Wróciliśmy do zamku, po czym od razu stanęliśmy przy jednym z okien. Ponownie złapaliśmy się za ręce, jednak wtedy nie potrzebowaliśmy ani skupienia, ani czasu, by portal przed nami się otworzył. Był zupełnie niewidoczny, ale czuliśmy go oboje.

– Gdzie się znajdziemy? – zapytałam niepewnie.

Kącik ust Axara uniósł się delikatnie.

– W miejsce, które niegdyś było twoim ulubionym.

Po tych słowach pociągnął mnie za sobą i tak zmieniliśmy zupełnie miejsce. Nagle stałam pośrodku pięknej białej altany, a wokół mnie rosło miliony róż. Ogromne pole pełne niesamowitych krzewów zdawało się nie mieć końca.

– Gdzie jesteśmy? – zapytałam oszołomiona tym widokiem.

– Ty to zrobiłaś – odparł dumny. – Pewnego dnia pojawiłaś się tutaj i oznajmiłaś, że potrzebujesz takiego miejsca. Nie mogłem ci odmówić. Nigdy nie potrafiłem tego zrobić.

Poczułam ciepło w sercu.

– Potrafiłam robić takie rzeczy, choć byłam jeszcze człowiekiem?

– Z moją pomocą owszem. Nie było to trudne, bo chciałaś po prostu róże – powiedział rozbawiony. – Mogłaś prosić o jednorożce, każdą budowlę... A ty powiedziałaś, że chcesz róże.

To było do mnie podobne. Za życia kochałam kwiaty, a róże były moimi ulubionymi. Ich wygląd, zapach, nawet kolce, były dla mnie czymś niesamowitym.

The dark KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz