Przez te kilka tygodni, które spędzałam razem z Jake'm nabrałam do niego zaufania. Co prawda spędzał też dużo czasu z moją siostrą, ale wydaje mi się, że ze mną więcej.
Często chodziliśmy patrzeć na zwierzęta, pokazywałam mu różne rzeczy, które do tej pory były mu nieznane. Najgorsza była jego nauka jeżdżenia na klaczy. Zero równowagi, jak z małym dzieckiem, ale w końcu mu się udało.
Właśnie wybieramy się na mały spacer, Neytiri idzie z nami. Jest dzisiaj jakaś nie swoja.
- Jak myślisz, co jej jest?- szepnęłam w stronę przyjaciela. Ten spojrzał na moją siostrę i odszedł w jej kierunku, nie powiem, zrobiło mi się trochę przykro.
Widziałam, jak Neytiri zaczyna się uśmiechać, a Jake razem z nią.
- Wiecie, ja już wracam. Nie mam ochoty iść dalej, jestem zmęczona- nie czekałam, aż którekolwiek mi odpowie i szybkim krokiem ruszyłam w drogę powrotną.
Tak naprawdę nie szlam się położyć. Biegłam po Tsuteya zapytać się czy chce ze mną polatać na ikranach.
Prawda, nie przepadam za nim, ale to on mnie często pocieszał po śmierci siostry. Nie Neytiri, ani ojciec i matka, oni mieli mnie głęboko w poważaniu.Może i zachowałam się nie w porządku, bo jeszcze chwile temu myślałam o tym, że zaufałam Jake'owi prze te kilka tygodni, ale zrobiło mi się przykro.
Gdy tylko zaproponowałam chłopakowi lot, od razu się zgodził.
Uwielbiałam latać na moim ikranie. Był piękny, jego skrzydła wyglądały jak najpiękniejszy obraz, nie było na świecie koloru, którego na nich nie było. Był inny, tak jak ja i właśnie dlatego mnie wybrał. Pogladzilam jego pysk ręką i oparłam czoło o jego dziób. Nie wyobrażam sobie straty tego zwierzęcia, było dla mnie wszystkim.Po chwili już lecielismy. Tsutey zabrał jeszcze dwóch swoich kolegów, śmialiśmy się z wszystkiego co popadnie, a wróciliśmy dopiero gdy zapadł już zmrok.
- Dzięki, że zgodziłeś się ze mną polecieć- lekko się uśmiechnęłam w jego kierunku, ten spojrzał się na mnie zszokowany.
- Ty mi dziękujesz? Wszystko w porządku?- zapytał unosząc brwi, wywróciłam oczami z zażenowania.
Nic już do niego nie mówiąc wyminęłam go kierując się w stronę urwiska, na którym zawsze przesiadywalam z Sylwanin.
Brakowało mi jej, ona jako jedyna mnie rozumiała. Byłam bardzo młoda, gdy ta zmarła, ale trauma po tym wszystkim została. Zabito ją na moich oczach, nigdy im tego nie wybaczę.Łzy powoli wypływały z moich oczu i spływaly powolnie po moich policzkach. Moja samotna chwila jednak nie trwała długo, ponieważ poczułam na ramieniu dużą dłoń.
Spojrzałam w kierunku mojego towarzysza, którym okazał sie być Jake. Szybko starłam łzy z policzków i się uśmiechnęłam.- Przecież widziałem, że płakałaś. Nie udawaj, że nic ci nie jest- przykucnął tuż przy mnie. Zaśmiałam się.
- Nawet jeśli to co ci do tego?- powiedziałam ironicznie. Byłam na niego zła. Wręcz wściekła. Wolał zająć się Neytiri niż mną, każdy zawsze ją wybiera. Ja jestem zazwyczaj na drugim planie.
- Co ci?- uniósł palcem mój podbródek. Szybko walnęłam go w rękę.
- Nie dotykaj mnie- syknęłam w jego stronę. Nie lubiłam dotyku, tym bardziej osoby, o którą najwyraźniej byłam zazdrosna.- Idź do Neytiri.- mruknęłam.
- Czyli o to ci chodzi? Będziesz się wściekac za to, że próbowałem poprawić chumor twojej siostrze? Błagam cię przestań.- prawdopodobnie zirytowała go moja wypowiedź. Nie dziwię się, emocje czasami tlumia mój zdrowy rozsądek.
- Idę spać. Tobie tez radzę Jake- nie czekając na jego odpowiedź pobiegłam w stronę swojego miejsca do spania. Szybko odpłynęłam
***
Na drugi dzień postanowiłam przejść się po wiosce. Dzieci biegały i bawiły się ze sobą. Każdy miło się do mnie uśmiechał, co odwzajemniałam od razu. Neytiri poszła szkolić Jake'a strzelania z łuku, a ja nie widziałam co ze sobą zrobić.Dopiero rano uświadomiłam sobie, ze mnie nic nie łączy z tym chłopakiem i nie powinnam być na niego zła za coś czego nie ma między nami.
Muszę przyznać, ze coś mnie przyciąga do Jake, ale to nie jest miłość. Prawda, spędzam z nim dużo czasu, sprawia ze jestem szczęśliwa, ale czy ja na pewno jestem tą, której on pragnie?Nie zawracając sobie już głowy zbędnymi myślami poszłam w kierunku rośliny, z której zerwalam pyszny różowy owoc. Moja chwila spokoju nie trwała jednak długo, bo po chwili w jedzeniu przerwał mi głośny krzyk.
- Raisa!- odwróciłam się szybko w kierunku znajomego głosu. Była to Neytiri. - Chodź idziemy na ognisko.
- Dobra już idę- przewróciłam oczami i się zasmialam. Uwielbiałam ogniska. Cały lud zbierał się wtedy wokół ogromnego ognia i każdy ze sobą rozmawiał, było wtedy tak rodzinnie.
- O tutaj jesteś! Szukałem cię wszędzie.- złapał mnie za ramię Jake i odwrócił w swoją stronę.
- Byłam się przejść. Co chciałeś? - spytałam.
- Nadal jesteś na mnie zła? - zapytał ze smutnym wyrazem twarzy.
- Nie, zrozumiałam że nie miałam o co być zła. Przecież nic nas nie łączy- wzruszyłam ramionami.
- No niby tak- chłopak podrapał się zakłopotany po głowie.
Zaśmiałam się i złapałam go za rękę, po czym pociągnęłam go w stronę ciepła, które wydobywalo się z ogniska. Usiedlismy na wielkim pniu i zaczęliśmy rozmawiać. Uczyłam go wymowy naszego języka, ale szło mu strasznie. Co chwile wybuchłam śmiechem widząc jego rozwścieczoną minę, gdy mówiłam mu, że źle wypowiada słowa.
Po jakimś czasie dosiadła się do nas moja siostra wraz z Tsutey'em, który ciągle mnie zaczepiał co niesamowicie mnie denerwowało.
Rozmawialiśmy, wygłupialismy się i co najważniejsze dobrze się bawiliśmy.Ognisko skończyło się dosyć późno, ale ja nie miałam ochoty się kłaść. Postanowiłam, że wybiorę się na krótki spacer. Niestety coś pokrzyżowało moje plany, a jedyne co pamiętam to to, że upadłam i już dalej tylko ciemność.
_____
A więc jest i rozdział 2. Mam nadzieję, że wam się podoba. Wstawiam go też trochę wcześniej, bo wyjeżdżam i nie będę miała czasu wstawiać do końca tego roku rozdziałów, chyba że jakoś mi się to uda.Ta książka będzie mieszana, niektóre wątki które pojawią się w innych rozdziałach w ogóle nie miały miejsca w filmie, także pisze to aby nie było potem zdziwienia.
Buziak!
CZYTASZ
I see you..
Science FictionJest to opowieść o dziewczynie na'vi o imieniu Raisa. Jej siostrą bliźniaczką jest nijaka Neytiri. Życie 18 letniej bohaterki obróciło się o 180 stopni po tym jak jej siostra przeprowadziła do wioski obcego. Jake Sully był jej problemem i zarazem ty...