rozdział 4

173 15 3
                                    

Na następny dzień ja, Tsutey, Neytiri, Jake i kilka innych na'vi wybraliśmy się na polowanie. Ja wraz z Jake'm wszystko obserwowaliśmy z boku, ponieważ on nie był jeszcze na tym etapie, aby zacząć polować, a ja nie byłam zwolenniczką takich rzeczy.

- Ale to jest wspaniałe, tak gładko posługują się bronią, do tego jeżdżą jeszcze na koniach- mój towarzysz obserwował wszystko z fascynacją.

- Nic w tym nadzwyczajnego obserwować, poczekaj aż ty będziesz gotowy to zrobić- zaśmiałam się. Z Jake'm było jak z dzieckiem, wszystkiego był ciekawy.- Ja tam czekam, aż twój ikran cię wybierze.

- Też na to czekam, wydaje się takie ekscytujące- przewróciłam oczami na jego spojrzenie na to wszystko.

Dalej już się nie odzywalismy i tylko patrzyliśmy jak zwierzęta powoli padały. Ciosy były celne, Neytiri posługiwała się łukiem i strzałami jak najbardziej banalna zabawką. Czasami zastanawiam się, czy aby na pewno jest moją siostrą.

Umiałam posługiwać się bronią jak nikt inny, ale tego nie lubiłam. Za to moja siostra miała z tego zabawę.

- Chodź za mną- krzyknęłam w stronę Jake'a i ze śmiechem skręciłam na swojej klaczy w prawo.

Co jakiś czas obracałam się sprawdzić, czy mój towarzysz nie spadł i jeszcze żyje. Pędziliśmy przez wielki las a ja śmiałam się w najlepsze.

- Raisa jeśli przez ciebie zginę to powstane z zaświatów i własnoręcznie cię udusze- krzyknął mężczyzna, a ja tylko przewróciłam oczami.

Jazda konna, w środku dnia jest najlepszym co istnieje. Nie jest to to samo co lot na swoim ikranie, ale jednak czuć tą wolność. Jake przebywał u nas już na tyle długo, że dla niego powinna to być łatwizna.
Muszę przyznać, że wszystko szło mu dobrze, niektóre rzeczy oczywiście zajmują mu więcej na naukę, ale te podstawy opanował.

Zatrzymałam się przy strumieniu. Szybko zeszłam ze swojej klaczy i wskoczyłam do wody. Jake chwile się mi przyglądał. Zachęciłam go ruchem ręki, aby on tez wszedł, co po chwili uczynił.

Bawiliśmy się w najlepsze, jak dzieci.
Śmiałam się niepowtarzalnie głośno.
Chlapaliśmy się i co chwile ktoś kogoś przewracał. Niespodziewanie Jake wziął mnie na ręce, a po chwili podrzucił, przez co znowu wylądowałam w wodzie.

Udawałam naburmuszoną, ale po chwili oboje się śmialiśmy i pływaliśmy na plecach. Do osady postanowiliśmy wrócić dopiero wtedy gdy zaczęło się ściemniać. Gdy już tam dotarliśmy przywitał nas krzyk Neytiri.

- Czy wy jesteście normalni?! Każdy was szukał, mieliście obserwować polowanie, a w połowie gdzieś uciekliście!- była zła, nawet można powiedzieć, że bardzo zła.- Dlaczego ty zawsze musisz wszystko komplikować?- zapytała się mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, wpatrywałam się w swoje stopy.

- Neytiri przestań. To nie jej wi- nie dokończył, ponieważ moja siostra postanowiła mi nie odpuszczać.

- Nie jej wina? Jest córką wodza, powinna do cholery chronić swoich ludzi, a nie narażać ich na niebezpieczeństwo.- warknęła w moją stronę.- Jest nowy, dopiero sie uczy, a ty jak zwykle jesteś w swoim świecie i nie zwracasz uwagi na realne rzeczy! Przestań w końcu być dzieckiem i dorośnij! Każdy ma cie dość, zawsze wszystko komplikujesz.- wypowiedziała to na jednym wdechu.

Łzy ustały tępo w moich oczach, Jake położył dłoń na moich plecach i je pogladzil, ale ja natychmiast się odsunęłam. Już nic więcej niż mówiłam, wyminęłam siostrę i poszłam się położyć. Przecież nic się nie stało, a ta robi wielką aferę. Zawsze to ja muszę być tą najgorszą.

Mimo iż próbowałam zasnąć, to nie udawało mi się. Myśli zaczęły zadręczać moją głowę, a ja nie potrafiłam ich uciszyć, więc wyminęłam się z osady w środku nocy.

Na szczęście las oświetlają różne rośliny i inne zjawiska. Pandory była piękna, pełna zagadek i różnych niewyjaśnionych wątków.
Przez całe życie myślałam, jakby to było uciec stąd i zamieszkać gdzieś dalej, należeć do innego klanu, gdzie nikt nic od ciebie nie oczekuje. Być po prostu zwykłym obywatelem, nie córką wodza, od której każdy czegoś chce.

Z zamyślenia nawet nie widziałam dokąd szłam, może i znam te lasy, ale łatwo się tu zgubić nawet ze znajomością terenu. Nie przejęłam się tym jednak jakoś bardzo. Ujrzałam wodospad tuż przede mną i ruszyłam w jego stronę. Zbliżyłam się na bezpieczną odległość i usiadłam podziwiając widok. W nocy wszystko było piękniejsze, takie żywsze.

Mój spokój nie trwał jednak długo, ponieważ usłyszałam szelest tuż za moimi plecami. Natychmiast odwróciłam się w tamta stronę i wyjęłam małe ostrze z paska na moich biodrach.

- Kto tu jest- syknęłam w tamtą stronę, powoli zaczęłam się zbliżać, aż nagle zza roślin wyskoczył roześmiany Tsutey. Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.- Czy ty jesteś normalny!? A co jakbym ci coś zrobiła?

- Spokojnie Raisa. Zauważyłem, że gdzieś poszłaś, a z tobą wszystko jest możliwe, więc poszedłem za tobą aby dopilnować żeby ci się nic nie stało- uniósł ręce w geście obronnym.

Nie mogłam uwierzyć w tego typa. Wkurzał mnie niemiłosiernie, ale jednak czasami dobrze się z nim rozmawiało i przebywało.

Pokazałam mu, aby szedł za mną co od razu uczynił. Poszliśmy w stronę wody i usiadłam razem z nim na brzegu.

- Słyszałem o waszej kłótni. Nie trzymaj się z tym Jake'm, on nie wróży nic dobrego.

- Przestań, nie mam zamiaru tego słuchać Tsutey. Mam prawo decydować o tym z kim będę się spotykać.- warknęłam w jego stronę. Zaczynał mnie powoli denerwować.

- Ale ja się martwię, nie tylko o ciebie ale też o Neytiri. Nie mogę nic na to poradzić, nie lubię go- powiedział obrażony.

- Dobra przestań już. Chodź zmywamy się stąd, dopóki jeszcze nie ma świtu.

I bez dłuższego zastanawiania się ruszyliśmy w drogę powrotną, która zakończyła się powodzeniem.
Gdy tylko dotarliśmy do osady, położyłam się i od razu utknęłam w głębokim śnie.

_____

Więc jest i 4 rozdział. Jest on jednak trochę szybciej, bo obawiam się, że po północy bym o tym zapomniała. Cały dzień mam coś do roboty i poprawiałam go dosłownie jak wariat.
Lepiej wcześniej niż w ogóle co nie?

Mówiłam, że zrobię maraton prawdopodobnie 2 stycznia, lecz niestety to mi się nie uda. Pierwszego jadę do internatu, znowu szkoła więc ogarne to w któryś weekend.

No i oczywiście mam nadzieję, że podobają się wam moje wypociny.

Buziak!

I see you.. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz