11.

744 43 22
                                    



11 róż.

Od początku podróży siedziałam na końcu. Potrzebowałam chwili dla siebie po całym wczorajszym dniu. Słuchawki, muzyka, poduszka i brak konwersacji były najlepszym rozwiązaniem by ułożyć spokojnie myśli.

Wracaliśmy do domu. Do naszego ojczystego kraju.

Nicola przez ostatnie kilkanaście minut siedział z przodu autobusu, podpisywał jakieś umowy i czytał papiery. Nie żeby mnie to bardzo interesowało, więc postanowiłam spędzić czas z kimś innym. Niewygodne autobusowe krzesło wbijało się w moje plecy, a przestrzeń dla nóg była niewielka. Zdecydowanie nie lubiłam podróżować tym środkiem transportu.

Jakby czytając w moich myślach, po chwili przysiadł się do mnie Matty Cash.

- Cześć, jak się masz? - zagadnął z tym swoim śmiesznym akcentem, poprawiając się na siedzeniu.

- Hmmm, raczej dobrze. To ja się powinnam was o to zapytać. - Odpowiedziałam, przeskakując na inny język.

Zamknęłam oczy. Poprzedniego dnia ani razu nie wzięłam telefonu do ręki, byłam bowiem zbyt zajęta pocieszaniem piłkarzy, którzy w odwecie smutku zaczęli popijać różnorakie rodzaje alkoholu. Nie podobało mi się to. Nienawidziłam patrzeć na pijanych, wręcz rozpaczających ludzi, a na widok piwa czy wina wtedy aż mnie skręcało. Czułam się bezsilna w tej sprawie. Prawie wszyscy byli zbyt uparci i nie dali sobie pomóc. A ja i Marina bardzo chciałyśmy im pomóc. Nawet bardziej niż oni sami. Dlatego wczorajszy wieczór spędziliśmy na wyciąganiu pustych, jak i tych pełnych butelek z rąk dorosłych mężczyzn. Przeczuwałyśmy, że właśnie my damy radę wyciągnąć drużynę z głębokiej otchłani rozpaczy.

- Jakoś leci. Wiesz miało się większe nadzieje, ale chociaż przegoniłem Mbappé. - zaśmiał się sztucznie, pokazując przy tym swoje białe zęby i kontynuował - To twoja pierwsza podroż z nami.

- I mam nadzieję, że nie ostatnia. - uśmiechnęłam się i zapytałam o to, co od dawna krążyło mi w myślach. - Nigdy nie zapomnę ci zrobienia tego zdjęcia. Wyszło chociaż znośnie?

- Wyszło cudownie - powiedział i kliknął w aplikację, aby mi je pokazać. Przerwał mu jednak głos wołający jego imię. Włożył telefon do kieszeni. - Jak będziesz miła to może ci je kiedyś wyślę - ukazał swój złośliwy uśmieszek, a ja zrobiłam grymas na twarzy.

Nie wiedziałam, że Matty ma mój numer telefonu. Rozejrzałam się wokół, jednak każdy słysząc naszą rozmowę i domyślając się o co mi chodzi, próbował zamaskować  śmiech. Odwracali głowy, byleby nie spotkać się z moim spojrzeniem. Każdy. Dosłownie każdy miał mój numer.

- Wiesz co jest gorsze od zwykłego chłopaka? - spytał wreszcie schodząc z siedzenia - Zakochany chłopak - odpowiedział na swoje własne pytanie i wręcz demonicznie się zaśmiał.

- Jeszcze dokończymy tę rozmowę! - odkrzyknęłam z udawaną złością, uśmiechając się przy tym pod nosem. Jednak on był już na początku autokaru.

Po chwili bezsensownego szukania idealnej pozycji, zasnęłam. Śniła mi się kawiarnia.

Przez kolejnych kilka godzin jazdy, miałam już serdecznie dość. Mimo, że piłkarze świetnie ocieplali atmosferę, to klimatyzacja przez nich włączona, sprawiała wręcz, że zamarzłam. Czułam się jak na Syberii.

W pewnym momencie Nicola wrócił z miejsc z przodu i kiwając mi ręka odezwał się. Przegryzłam ostatni kęs, dawno zimnego już tosta i skierowałam wzrok na przybysza.

- Przyszedłem z tobą posiedzieć - odpowiedział chwilę po niezręcznej ciszy. Zajął miejsce obok i spojrzał za okno.

Próbowaliśmy zrozumieć oboje swoją sytuację. Bardziej chyba on moją, bo wpatrywał się we mnie inaczej niż zwykle. Z większym zainteresowaniem, lekką obawą i płomykami nadziei. Trochę przerażała mnie myśl, że to mogła być chwilowa relacja, opierająca się tylko na mundialu. W końcu Nico wraca do Włoch, a ja spowrotem 1300 kilometrów na południowy wschód.

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝗚𝗹𝗶𝗺𝗽𝘀𝗲 𝗼𝗳 𝘂𝘀 | 𝗡𝗶𝗰𝗼𝗹𝗮 𝗭𝗮𝗹𝗲𝘄𝘀𝗸𝗶 🎉
𝗚𝗹𝗶𝗺𝗽𝘀𝗲 𝗼𝗳 𝘂𝘀 | 𝗡𝗶𝗰𝗼𝗹𝗮 𝗭𝗮𝗹𝗲𝘄𝘀𝗸𝗶Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz