10 • CRYPTOGRAM

109 14 112
                                    

• • • 6 listopada 1996 rok • • •
• • • PENSYLWANIA, Tionesta • • •

Usłyszała dokładnie trzy stuknięcia w drewnianą powłokę i nim głos za drzwiami zdążył się odezwać Lizzie przekręciła zamek otwierając je. Benjamin Lawman nie spodziewał się, że jego patrol okolicznego lasu napotka przeszkody i się przedłuży, a na pewno już nie tego, że pierwszymi słowami jakie usłyszał od jakiegokolwiek domownika były;

"Całe szczęście, że już jesteś! Idzie z nią oszaleć!" 

Wzbudziło to w nim wielkie zainteresowanie, a jeszcze bardziej był zaintrygowany, gdy wchodząc do pokoju zobaczył nie tylko ją, ale Tima, Cassie oraz pewną blondynkę, którą nie do końca kojarzył.

— Okay, Lizzie jak wielką masz paranoję na ten moment? — zadał pytanie Lawman. Widząc tyle osób, jej podkrążone oczy jak stąd na Himalaje oraz to jak szybko zamknęła drzwi na zamek.

—  W skali od jednego do dziesięciu strzelam, że dobre dziewięć. Spoko Ben, ona tak od naszego sparringu się zachowuje, a nawet i przed zaczęło jej coś odwalać. — Tim wzruszył ramionami, a Lizzie westchnęła cierpiętniczo, gdy Cassie i Sue się zaśmiały.

— Nie czas na śmiechy, wezwałam was tu, bo... Ah, cholera gdzie to jest? Z drogi. — Siłą zmusiła Tima, aby odsunął się krzesłem spod jej zdezelowanego biurka i szybkimi ruchami przerzuciła pare zeszytów. W końcu dotarła do pewnej ciemnej obwoluty, wszyscy zebrani unieśli brwi przyglądając się jej poczynaniom, otworzyła ciemny dziennik i wyjęła z niego kartkę, którą po chwili wszystkim zaprezentowała. — Czekałam na Ciebie Ben, bo ty jako jeden masz mózg i rozumiesz szyfry.

— Ej!

— Skłamałam? Jak tak to proszę, wykażcie się. — Skierowała kartkę na wysokość oczu Sue i Tima, zaś Cassie tylko wzruszyła ramionami. Oboje nie potrafili wytrzymać na sobie zbyt długo jej wzroku pełnego paranoi. Wright był w ogóle w szoku jak z jasnej zieleni jej oczy ściemniały i wyglądały jakby należały do zupełnie kogoś innego. — Nie śpię od kiedy wróciliśmy ze sparringu, zamknęłam się na kilka spustów, a mimo to ktoś podrzuca mi jebane szyfry. Ciekawe jak wy byście się zachowali nie wiedząc kto wam przenika przez ściany?

— Wow, zluzuj pipko. — Blondyn tak prostym zdaniem zamknął jej jadaczkę, w rękę wziął kartkę i krótką chwilę jej się przyglądał nim zerknął z powrotem na dziewczynę. — Szyfr Cezara. Wspominałaś jeszcze o innych, tak? Daj mi je. — Ben ręką zgonił chłopaka z obrotowego krzesła, na którym sam zaraz się usadowił i zaczął rozszyfrowywać zdania na wziętej z rogu biurka porzuconej kartce. Lizzie szybkim ruchem podrzuciła mu dwa inne znaleziska.

— Czuje się jakbym zbierała kartki Slendera, szybko role się odwróciły. Wcześniej sama je wieszałam. — Usiadła na łóżku, po czym przechyliła się do tyłu lądując tym samym na plecach. Była tak okropnie zmęczona, tęskniła za swoim mieszkaniem gdzie nie musiała się martwić, że ktoś może ją obserwować, było zwyczajnie za dużo świadków wokół. Blokowisko to mimo wszystko cudowne miejsce, krzykniesz? I nagle całe osiedle się zleci węszyć sensację.

Szatyn nawet nie skomentował tego, chociaż sam czuł się dziwnie. Od kiedy wrócili ze sparringu czuł jakby ze ścian patrzyło na niego kilka par oczu. Czyżby Slenderman sam zaraził się paranoją Lloyd i bał się, że jego pomocnikom coś odbije, dlatego bacznie ich obserwował? Nie, to nie było to, to nie mogło być to. Masky oblał się zimnym potem, czemu miałby stracić zaufanie Operatora? Czy to przez... nią? Spojrzał na leżącą obok niego dziewczynę, która chyba dopiero teraz miała chwilę spokoju, aby zamknąć oczy. Nie wiedział ostatnio co miał w ogóle o tym wszystkim myśleć, o sobie, o misji, o poszlakach, o niej...

HARD TO TOUCH YOU • maskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz