Rozdział 6.

396 22 5
                                    


Pov Matthew

- Kurwa, nie wiem, co mam wam powiedzieć, chłopcy. To, że zjebałem to za mało powiedziane. - westchnął ojciec.

Jest już następny dzień. Wczoraj, a raczej dziś wróciliśmy do hotelu o drugiej w nocy. Teraz było po szesnastej, więc zmarnowaliśmy cały dzień, a to tylko przez...

Nie. Spokojnie. Uspokój się, Matt.

Siedzieliśmy właśnie całą piątką w salonie w naszym apartamencie, a tata próbował złożyć jakieś sensowne zdanie. Wychodziło mu to dość, jakby to powiedzieć średnio.

- Wiedzcie jednak, że nigdy, ale to nigdy nie zdradziłem waszej matki. Przysięgam, kurwa, z dłonią na sercu. To co się działo z Camillą, to było trochę bardzo po jej śmierci. Lecz to wasza matka była, jest i będzie najważniejszą kobietą w moim pojebanym życiu...

- A Emory? Zapomniałeś o niej? O swojej córce? - zapytałem kąśliwie, a mówiąc o niej nie kryłem niechęci i obrzydzenia jej osobą.

To wszystko, kurwa, jej wina. Gdyby tylko nie ona...

- Matthew... Chłopcy, jeśli chcecie już kogoś obwiniać, to obwiniajcie mnie. Emory... W tym wszystkim to ona ponosi najmniejszą winę. Znaczy, nie. Ona nie ponosi żadnej winy.

- No tak, święta Emory. Ona niewinna, a my? My już tak, tak?!

- Matthew. - tyrpnął mnie mój najstarszy brat. - Zważ na ton.

- Ale co z wami do chuja?! Ta dziewucha zniszczyła nam życie!

- Matt. - Tommy odezwał się w tym samym czasie co ojciec, a Adrien walnął mnie w tył głowy.

Oni ogłupieli, czy jak do cholery?!

- Synu, ta dziewczyna nie zniszczyła ci życia. To ja zniszczyłem jej życie. A raczej jej matka. - skrzywił się.

- Ale... - w oczach pojawiły mi się łzy, które nie mogły wypłynąć. Ojciec i bracia nie mogą zobaczyć jak słaby byłem. Po prostu nie mogli. Nikt nie mógł.

- Cichutko, synku. - wyszeptał tata i mnie przytulił.

- To boli...

- Wiem, wiem. Mnie również. Nas wszystkich to boli. - poklepał mnie po ramionach.

- I co zamierzasz zrobić? Naprawdę chcesz ją odebrać Camilli? - zapytał Vince. - Jeśli tak, to wiedz, że na mas zawsze możesz liczyć. - surowe spojrzenie tego idioty przesunęło się po nas wszystkich, ale to na mnie zatrzymało się na dłużej.

- Testów przynajmniej nie musisz robić, bo jest jak nasza chodząca kopia i nawet ślepiec by to zobaczył. - zaśmiał się Adrien, ale wszyscy go zignorowali.

- Chciałbym najpierw poznać wasze zdanie na ten temat. Matta już znam, a Adriena się domyślam.

- Uważam, że najpierw należało by zrobić testy aby mieć pewność. I jeśli wynik udowodni to, że jesteś jej ojcem, to chyba już nie muszę mówić, że miejsce dziecka jest przy rodzicach. - odezwał się Vince.

Tommy powiedział to samo, ale nie brał pod uwagę testów.

Ja milczałem, ponieważ nie chciałem się wypowiadać o kimś, kto dla mnie totalnie nie istnieje. O kimś kto w ogóle się dla mnie nie liczy. Nie miałem nawet ochoty myślec o tej gówniarze, która zniszczyła mi i MOJEJ rodzinie życie.

Adrien, co dziwne miał zdanie takie samo jak pozostali.

Co za kretyni! Jak można być tak pojebanym! Idiotyzm...

Ojciec z zachwytem i entuzjazmem pokiwał głowa i powiedział, że trzeba to jakoś zaplanować, bo bez podstępu się nie obejdzie. Powiedział, że Camilla nigdy nie wyrazi zgody na testy i będzie walczyć o córkę, choćby miała stracić wszystkie włosy na głowie to i tak się nie podda.

Moi bracia jak i ojciec zaczęli, więc wszystko obmyślać, a ja udając znudzenie i kompletną obojętność, ciekawy, przysłuchiwałem się wszystkiemu. Także, wiedziałem, że potrzebna do tego ich pojebanego planu będzie Spohia, która podstępem oglądając włosy Emory, kiedy będzie się nimi zachwycać wyrwie jeden i odda nam.

Jednak ona jeszcze o tym pomyśle nie miała pojęcia, więc istniała... Nie. Stop. To bez sensu. Każdy kto zna moją ciotkę to wie, że ona pierwsza do takich pomysłów. A o włosach już nie wspomnę. Jest jakąś odklejoną włosomaniaczką. Eh, co za rodzina.

- Matt, stary nie dąsaj się tak.

- Łatwo ci, kurwa, mówić.

Adrien otwierał usta aby zaś coś powiedzieć, ale uprzedził go w tym ojciec:

- W końcu nie będziesz najmłodszy, synku. I już, kurwa, nie będę zwracał aż tak zajebiście dużej uwagi na twoje przekleństwa, które swoją drogą są chujowe i wcale mi się nie podobają, chłopcze. Zresztą to z przekleństwami tyczy się was wszystkich. Bo cała wasza czwórka nałogowo, kurwa, przeklina. A czy ja przeklinam? Oczywiście, że, kurwa, nie. Używam samego zajebiście kulturalnego języka, więc bierzcie przykład, a ty Matt nie bądź już takim chujem.


^^^^^^^^^^^^^^^^
następny rozdział będzie szybciej, bo od poniedziałku rozpoczynam ferie i będę mieć mnóstwo czasu hihi
i mogę wam zdradzić, że będzie on z perspektywy Emory
take care, bursztynki

Radiant SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz