✹
Pov Emory
- Emory, jesteś już gotowa! - krzyknęła z dołu Camilla Beer, czyli moja mama.
- No już prawie! Zaraz zejdę! - odkrzyknęłam patrząc na w pół spakowaną walizkę i pełen bałagan w pokoju.
- Pośpiesz się, bo za jakieś dziesięć minut jedziemy na lotnisko!
Nic nie odpowiedziałam tylko biegiem rzuciłam się w stronę walizki, która leżała na podłodze w moim pokoju. Przecież ja nie zdążę w dziesięć minut się spakować i ubrać, ponieważ byłam jeszcze w piżamie. Moje ruchy o tak wczesnej godzinie jak szósta rano są dość powolne.
- Kurde. - szepnęłam, kiedy spadła mi kosmetyczka.
Lecimy dziś do Hiszpanii, dokładniej do Marbelli. Nie mogę się już doczekać kiedy tam będziemy! Wiem o tym wyjeździe od dawna. Odliczałam do niego i nareszcie doczekałam się siedemnastego lipca. Jestem bardzo podekscytowana. Co lepsze parę dni wcześniej, czyli dziesiątego lipca miałam urodziny i mama powiedziała mi, że na miejscu czeka na mnie niespodzianka. Szkoda, że jeszcze w tedy nie wiedziałam, że oprócz tej niespodzianki pojawi się coś jeszcze. Coś co bardzo namiesza w moim piętnastoletnim życiu.
Z uśmiechem spojrzałam na spakowaną walizkę. Przebrałem się szybko w czarne spodenki dresowe i tego samego koloru luźną bluzę. Moje długie blond włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Założyłam jeszcze na głowę moje okulary przeciwsłoneczne, zabrałam telefon i wrzuciłam go do worka, który następnie założyłam na plecy, chwyciłam walizkę i ruszyłam w kierunku drzwi. Kiedy chwyciłam za klamkę i wyszłam na korytarz, spojrzałam jeszcze na mój pokój, a następnie zamknęłam drzwi i zeszłam na dół.
Zostawiłam w pokoju bałagan uznając, że posprzątam, jak wrócę.
- Już jestem! - krzyknęłam, ubierając moje białe air force.
- Cudnie, córcia. Masz wszystko?
- Tak.
- No to dobrze. Chodźmy już, bo zaraz nie zdążymy.
- To ja włożę walizki do bagażnika.
Kiedy je zapakowałam usiadłam na miejscu obok kierowcy i czekałam na mamę, która zamykała nasz dom. Nie będzie nas w Chicago dziesięć dni, więc mama poprosiła ciocie aby przychodziła podlewać kwiatki i takie tam.
- Już jestem! Boże, Emmy, jak ja się cieszę! Spędzimy razem dziesięć cudownych dni!
- Cam, ja też się bardzo, bardzo cieszę! Aaaa, nie mogę się doczekać!
Mama się zaśmiała. I ruszyła w stronę lotniska.
- Tylko, że najgorszy będzie lot. Aż dwanaście godzin. - jęknęłam.
- O to będzie jakaś masakra, ale ważne, że razem, słoneczko. Będziemy spać, jeść, oglądać i jeszcze raz jeść! Czyż to nie cudowne! Pobrałam nam parę filmów i seriali na Netflixie.
Tym razem ja się zaśmiałam. I włączyłam radio. Zaczęła się akurat piosenka Olivii Rodrigo „Good 4 u". Razem z mama spojrzałyśmy na siebie. Wyjęłam telefon i weszłam w aparat, ustawiałam tak abyśmy były oby dwie widoczne i zaczęłam nagrywać.
- Well, good for you, you look happy and healthy
Not me, if you ever cared to ask
Good for you, you're doing great out there without me, baby
God, I wish that I could do that
I've lost my mind, I've spent the night crying on the floor of my bathroom

CZYTASZ
Radiant Secret
Novela JuvenilNie znała go. A tym bardziej ich. On też jej nie znał, nawet o niej nie wiedział. A tym bardziej oni. Ona ją zna i o niej wie. Ona też zna go. I ich. Niczego nieświadoma piętnastoletnia Emory Beer wylatuje razem z ukochaną mamą na wakacje marzeń, na...