Rozdział 7.

387 25 5
                                    

Pov Emory

- Papá! - zawołała dziewczynka i pobiegła w stronę ojca, który od razu kiedy usłyszał jej dziecięcy głosik odwrócił się w jej stronę. A gdy już do niego dotarła ojciec porwał ją w ramiona i obrócił się wokół własnej osi, a jak sądzę matka dziewczynki z dwójką synów u boku się roześmiali.

W takich sytuacjach, kiedy jestem sama, a właśnie teraz tak jest, zastanawiam się, jak to jest mieć dwójkę rodziców. Jak to jest mieć ojca. Nigdy się już raczej tego nie dowiem. A takie widoki, jak ten teraz czasem powodują ból serca. Zastanawiam się w tedy dlaczego mnie nie chciał. Co ja takiego zrobiłam? Czy byłam aż tak wstrętna, gdy się urodziłam?

Te pytania jak i wiele innych chodzą mi po głowie i wiem, że dopóki nie poznam na nie odpowiedzi to nie przestaną. Sęk w tym, że dla mnie te pytania są bez odpowiedzi, bo nie ma kto na nie odpowiedzieć, a z tym się równa to, że nie zdołam nigdy uciec od tych myśli.

Najgorzej jest jednak to, że czasem gdy widzę szczęśliwe rodziny zazdrość kuje moje serce. Tak, wiem nie zawsze jest kolorowo i niektórzy wolą nie mieć ojca w swoim życiu, bo jest potwornym tyranem a nie człowiekiem. Jednak oni mają świadomość kim on jest, poznali go. A ja nawet nie wiem jak mój ma na imię.

Spaceruje sobie właśnie takim jakby... molem? Nie wiem jak to nazwać, ale ta nazwa jest chyba w miarę odpowiednia. W każdym bądź razie spaceruje sobie z książka w dłoni szukając dobrego miejsca do czytania.

Dzisiejszy dzień, a na pewno jego większość będę musiała spędzić sama, bo mama... Nawet nie chce mi się o tym myśleć.

Po wczorajszym spotkaniu mamy ze znajomymi, była dziwnie zdenerwowana. Wytłumaczyła mi to tym, że przed ich spotkaniem dostała telefon z pracy, że musi wracać do Chicago i to już. Jednak wydawało mi się że to nie tylko to wywołało u niej taki stan, ale wiem, że jak zapytam to i tak nie dostanę odpowiedzi.

Tak więc wymarzone i pełne relaksu wakacje poszły się, że tak powiem pieprzyć.

Można się więc też domyślić, że wczoraj po tym spotkamy poszłyśmy prosto do hotelu, a nie jak miałyśmy w planach na plaże. Teraz od samego rana wszystko przekłada i odwołuje. Także ostatnie godziny tutaj spędzam sama.

Kiedy spoglądam na zegarek uznaje, że pójdę na wcześniejszy obiad, aby potem uniknąć tłumów. Nie lubię ludzi, a teraz mam jeszcze paskudny humor to już w ogóle nie zniosłabym ich obecności.

Dzwoniłam parę razy do mamy ale nie odbiera, więc się poddałam i stoję właśnie sama przed budynkiem, w którym mam zjeść.

Pisze do mamy, że jestem na obiedzie i chcę już iść w stronę drzwi, kiedy czuje jak coś do mnie dobija. Gdy spoglądam co to takiego, rozpoznaje twarz chłopca z wczoraj.

- Przepraszam. - odezwał się nieśmiało chłopczyk.

- Nic się nie stało. Gdzie zgubiłeś rodziców? - zapytałam i zaczęłam skanować wszystkich ludzi wokół szukając znajome twarze.

- Tata z wujkiem coś robią, mama jest na relaksie inaczej nazywanym spa, bo podobno ją wymęczyłem i musi odpocząć, a braci i kuzynów gdzieś zgubiłem. Idioci, chcieli mi rozkazywać! Mi! Jak ja już jestem taki duży! - chłopczyk podwiną wargę i nastroszył brwi zakładając ręce na piersi. - Jestem duży, prawda?

Radiant SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz