Rozdział II; Przebłyski pojutra

114 2 1
                                    

Rytm życia czołgistek w Kuromorimine wyznaczał jeden, stały rytm harmonogramu ćwiczeń, zgodnie z którym w sobotę wypadał mecz treningowy między losowo wybranymi dwoma drużynami. W poniedziałek z reguły były wykłady teoretyczne, we wtorek ćwiczenia manewrów, w środę sparingi, w czwartek znowu manewry, w piątek testy umiejętności załogi. I tak co tydzień, w kółko. Czasem, gdy szykowały się do towarzyskiego spotkania, gdyż tylko takie odbywały się między dywizjami gimnazjalnymi, treningi trwały dłużej. Czasami trzeba było zostać, by dokonać niezbędnych napraw. Czasami trzeba było odbyć karę, najczęściej w formie dodatkowej służby porządkowej. Ale poza tym, nic się nie zmieniało. Nie mogła być bardziej wdzięczna losowi, że żyje stabilnym, przewidywalnym życiem z dala od tragedii, ale fakt, że czuła się w nim zupełnie nikomu nieprzydatna, sprawiał, że nie potrafiła się nim cieszyć tak, jak powinna. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Nie chciała o tym myśleć.

Przepłynęła przez sobotę w sennym otumanieniu, zajmując swoje zwykłe stanowisko bezwładniej obserwatorki. Ostatni dzień szkolnego tygodnia nigdy nie miał wyrazu, jakby zmęczenie pozbawiało umiejętności tworzenia wspomnień posiadających jakiekolwiek znaczenie. Zapamiętała tylko to, że Misaki nie pojawiła się dzisiaj w szkole i częściej niż zwykle, czuła na sobie czyjeś spojrzenie, wbijające się w nią nieśmiale, tylko na chwilkę, trącające ją niczym rzucona w nią papierowa kuleczka.

Całą dywizją gimnazjalną stały w szyku na placu apelowym, patrząc, jak kapitan Nishizumi przyjmuje raport swojej zastępczyni, wicekapitan Sachi Fujihary. Choć dziewczęta z przodu albo faktycznie były zainteresowane, albo bardzo dobrze udawały, to na tyłach słychać było szepty i chichoty, rozproszonych i zmęczonych czołgistek. W końcu w sobotnie popołudnie nie da się nie czuć zmęczenia całym ciężkim tygodniem. Próbowała udawać, że ich nie słyszy, ale było to o tyle trudne, że stojąca obok niej Honami plotkowała z kimś stojącym tuż za nią.

– Honami-chan, ile ja bym dała, żeby się z tobą zamienić! Masz naprawdę szczęście, że trafił ci się Panzer III. Mam dość Panzer 38, nieznoszę być jednocześnie dowódcą i celowniczą, to idiotyczne!

– Nie masz mi czego zazdrościć, moja celownicza nawet nie potrafi robić tego, co do niej należy. Kolejna idiotka, którą muszę tolerować.

Przygryzła wargę, próbując powstrzymać napływające łzy. Miała płonną nadzieję, że jakimś cudem kapitan Fujihara przemilczy ich dzisiejszą kompromitację. To był chyba najgorszy trening, odkąd wstąpiła do dywizji. Źle zorientowały mapę, przez co nie zajęły strategicznej pozycji, wjechały do głębokiego rowu i prawie zaliczyły dachowanie, niemal eliminując ich czołg z walki, na dodatek urywając przy tym antenę i tracąc łączność z resztą oddziału. I na samym końcu, kiedy wreszcie miała na celowniku czołg wrogiej drużyny, nie trafiła. Jej pocisk przeleciał nieznacznie nad jego wieżą, co oznaczało, że źle wymierzyła odległość. Nigdy nie udawało jej się zrobić tego za pierwszym razem dobrze. Gdyby tylko miała szansę się poprawić! Niestety, wrogi czołg był szybszy i celniejszy.

Nie miała pojęcia, dlaczego jeszcze ich nie wyrzucili. Sama ich obecność tutaj jest obrazą honoru Kuromorimine i Sensha-dō. Po zakończeniu apelu chciała jak najszybciej stamtąd odejść, ale zauważyła, że kapitan Fujihara zbliża się w ich stronę, widocznie zdenerwowana, łagodnie rzecz ujmując. Jej fizjonomia była pełna sprzeczności - niska i drobna niczym dziewczynka, ale poważna i nieco sztywna w ruchach niczym wysoki stopniem oficer z korpusu ołowianych żołnierzy. Fryzura nie dodawała jej powagi – ciemnoszare włosy, przycięte w stylu hime, wiązała w dwa kucyki, ale spojrzenie jej stalowych oczy zza grubych szkieł okularów, zawsze kipiało gniewem.

Choć była prawą ręką kapitan Nishizumi, niewielu ją szanowało, prawie nikt nie lubił, ale wszyscy bali się jej gniewu. Nie dbała jednak o to, co myślą o niej inni, zbyt zajęta zadbaniem o jak najbliższe perfekcji wykonanie rozkazu kapitan Nishizumi. Osobiście nigdy nie miała nic przeciwko niej. Była wymagająca i ostra, może czasem niepotrzebnie podnosi głos, ale nigdy nie zauważyła, by z premedytacją zrobiła coś, co by było krzywdzące dla kogokolwiek. Jej uwagi, choć cięte i wygłaszane podniesionym głosem, zawsze były trafne. Zazdrościła jej tej uzasadnionej pewności siebie, do której prawo Fujihara zdobyła swoim niestrudzonym wysiłkiem w celu osiągnięcia perfekcji, której tak blisko była.

wiek burzy i naporu ▪︎ girls und panzerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz