Numer Dziewięć

70 3 4
                                    

   Widziałem kątem oka jak Taurys narzucił szybko na siebie kurtkę i w tak samo pospiesznym tempie założył buty. Uśmiechnął się prawie niezauważalne na widok mnie cieszącego się prezentem. Szatyn otworzył powoli drzwi.

   – Muszę na chwilę wyjść – Litwa zamknął je za sobą, nie dając mi szansy na powiedzenie czegokolwiek.

PERSPEKTYWA TOLYSA

   Szedłem szybko z papierosem w zębach.

   – Nie możesz się w nim zakochać – mówiłem sam do siebie, popalając szluga. – Kochasz Natalię. Nie Feliksa, nie nikogo innego. Natalię.

   Zatrzymałem się. Ale co by było, gdyby to nie było prawdą?, zapytałem sam siebie. Szybko wyrzuciłem tę myśl z głowy, tak jak dym z ust.

   – Jesteś hetero – kontynuowałem przekonywanie samego siebie. – Feliks to twój przyjaciel i nikt więcej. Jasne? – Nie, przemknęło mi przez myśl. Nie, to nie jest twój przyjaciel. To osoba, którą kochasz. – Spojrzałem na zegarek. - Jedenasta 45, czas wracać.

   Pokierowałem się w kierunku hotelu, ale...

PERSPEKTYWA FELIKSA

   Nie ma go, myślałem. Zostawił cię. Pojechał do domu. Do Natalii. Do tej suczy. Do Ivana, do tego sadysty. Do tego...

   Moje przemyślenia zakłóciło głośne szamotanie się przy drzwiach. Wyjrzałem. Zamurowało mnie. Za drzwiami. Taurys całował się z Ukrainą 2p, ale wyraźnie było widać, że tego nie chciał. Szarpał się tak, że jej 1p, mimo że też była silna, nie poradziłaby sobie. Ale była to 2p Ukraina, która wbijała mu w plecy pazurska. Litwin wreszcie odepchnął się od kobiety. Dopiero teraz zauważyłem, że pół twarzy miał pokrwawione. Wepchnął mnie do mieszkania i stanął w przejściu jako żywa tarcza dla mnie.

   Ukrainka zamachnęła się, a Litwa osłonił się lewą ręką przed jej paznokciami. Wciągnąłem Licię do mieszkania, zatrzaskując drzwi i zamykając je na klucz.

   – Co ty sobie myślałeś?! - Zapytałem, biorąc się pod boki.

   – Jesteś cały? – Litwak zignorował moje pytanie, podbiegając do mnie i łapiąc moje dłonie. W jego oczach widać było troskę. Jego dotyk jest taki... taki...kojący, pomyślałem. Uniosłem oczy, spoglądając na ich litewskie odpowiedniki.

   Znienacka zrobiłem coś, czego nawet ja się nie spodziewałem. Pocałowałem go. Był to krótki pocałunek.

   – Nie zadawaj głupich pytań – odparłem wreszcie. – Dwie wojny z mocarstwami, a jakimś cudem dalej żyję. W końcu mam najlepszych patriotów na świecie...

   Mój wywód zakłóciły wargi Litwina. Od ich smaku aż zakręciło mi się w głowie.

   Tym razem się nie spieszyliśmy. Zarzuciłem ręce na kark Taurysa. Mogłem czuć jak ten uśmiecha się na ten gest. Muszę przyznać, że Litwa świetnie całował. Wiedział, kiedy dać mi pierwszeństwo, a kiedy dominować.

   Ten pocałunek był jednym z lepszych wspomnień. Był początkiem, a zarazem kontynuacją naszej historii. Uczuciem czegoś nowego, ale także znajomego. Był niezwykły, ale i tak samo zwyczajny. Był po prostu...idealny. Zresztą tak samo jak sama persona Litwy.

   – Kocham cię. Kocham cię bardziej niż paluszki, Liciu – wyszeptałem po pocałunku, nadal nie mając zamiaru otwierać oczu.

   – Ja ciebie też, Feliks – szatyn oparł swoje czoło o moje. – Ja ciebie też...

   – Heeeej...sprawdziłem rozkład jazdy pociągów i za 20 minut jest jeden. I to do Lublina! Jedziemy! – Wreszcie otworzyłem powieki i pociągnąłem Lićka za rękę, by wstał.

PERSPEKTYWA TOLYSA (wiem, skaczę po perspektywach ಥ⁠‿⁠ಥ)

   Polska i ja szliśmy na peron. Cały czas trzymałem go za rękę.

   – Naa naa tato, wódka kure n? – Feliks zaczął nucić pod nosem. Ja się do niego dołączyłem.

*~*

   – Chyba się położę - stwierdził Feliks z chytrym uśmiechem. Odruchowo spojrzałem na zegar za mną (znajdował się z tyłu ostatniego przedziału, czyli naszego).

   – Ale jest dopiero dwudziesta pierwsza - powiedziałem, obkręcając się w kierunku Polaka.

   – Co z tego? - blondyn założył ręce. – Spać mi się chce i już.

   Polska położył się na moich kolanach. Podłożył sobie jeszcze swoją rękę pod głowę.

   – Ej! - zawołałem na pół pociągu. Wszyscy zwrócili twarze w moją stronę. – Czemu na mnie?!

   – Bo jesteś wygodny – Feliks obrócił się twarzą w stronę mojego brzucha, nadal z zamkniętymi żółto-zielonymi ślepiami. Ślepiami, które jednym spojrzeniem potrafią mnie oczarować.

   – Poza tym nie drzyj się ludziom nad uchem – dodał.

   – Feliks, jajka mi przygniatasz – powiedziałem.

   – To masz problem – powiedział, starając się zapanować nad śmiechem, ale przewrócił się na plecy. Popatrzyłem na jego drobną twarzyczkę. Uśmiechnąłem się mimowolnie.

   – Dobranoc, Lenkija – pocałowałem go w czoło.

KONIEC I CZĘŚCI

Walcz ile sił | LietPol FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz