Część 5

1K 3 6
                                    


- (Uciekaj!)-
Biegłam lasem, uciekając przed moimi oprawcami.
A oni tuż za mną, deptali mi po pięcie.
- (Uciekaj!)-
Podarłam spódniczkę o wystające gałęzie, które
blokowały mi przejście.
- (Uciekaj!)-
Skręciłam w kolejną ścieżkę,
licząc, że znajdę jakąś chateczkę.
- (Uciekaj!)-
Lekko się potykając, lecz nie zwalniając,
rozbitym szkłem się haratając.
- (Uciekaj!)- Dotarłam na skraj drogi, niemal nazajutrz.
- (Uciekaj!)- I gdy już byłam prawie na końcu, usłyszałam
Już ją mamy!, Wtedy to obudził się we mnie ból tak dobrze znany.
(Uciekaj!) W całym lesie dało się usłyszeć krzyk...(Uciekaj!)

***

Obudziłam się z wrzaskiem cała roztrzęsiona, zdając sobie sprawę, że to na szczęście tylko sen a nie jawa. Ciężko oddychając, próbowałam się uspokoić, lecz z miernym efektem. To.. To było bardzo realistyczne. Dałam sobie trochę czasu na opanowanie się i stłumienie swoich lęków, które mnie przygniotły po nocnym koszmarze. Oddychaj, oddychaj, nic ci nie jest, tak? To tylko zły sen... Spojrzałam na zegarek. Jest zapięć siódma, chyba pora wstawać. Przynajmniej łóżka nie zlałam a i pieluszka okazała się dzisiaj niepotrzebna - stwierdziłam, próbując wstać, co okazało się zaskakująco ciężkie. Nie mogłam bowiem nóg złączyć. Przecież wczoraj taka nie była! Szok, była mokra, ale ja tego w ogóle nie czułam! Dotknęłam zgrubienia, które powstało od nagromadzanie moczu. Tak, zdecydowanie była mokra, ale jednocześnie tak sucha, że dopiero teraz do mnie dotarło co takiego się wydarzyło. Było mi głupio, ale jednocześnie poczułam ulgę ze względu na to, że nie będę musiała znowu prać wszystkiego. Miła odmiana, co nie Jula? - Zapytałam siebie. Tak, już wolę w taki sposób niż budzić się ze zmoczonym łóżkiem. Powoli akceptowałam fakt, że będziemy się musieli zaprzyjaźnić na pewien czas. Upewniłam się, że w mieszkaniu nikogo nie ma i zerwałam rzepy mocujące pieluchę, aby odsłonić zawartość. Jak tak teraz wewnątrz zobaczyłam, to faktycznie trochę tego było i bez wątpienia można to nazwać „Wypadkiem" przez duże „W". Przynajmniej zrobiła robotę - westchnęłam, całkowicie się odkrywając. Wzięłam mokre chusteczki, które również musiałam kupić i przetarłam się nimi w kroczu. Ahh.. Zimne, ale też orzeźwiające. No i ładnie pachniały - zauważyłam rezolutnie z lekkim uśmiechem, które wywołały chusteczki. Bowiem podświadomie przypomniały mi się czasy dzieciństwa.

***

Czas do południa zleciał mi całkiem szybko. Uporałam się z mokrą pieluszką i zawijając w woreczek, tak żeby nie rzucała się w oczy, wyrzuciłam do kosza. Dostałam notatki ze studiów od Oliwii, którą poznałam w klubie, więc miałam konkretne zajęcie przez cały ten czas. Musiałam nadrobić zaległości, bo wolne wiecznie trwać nie będzie. Po weekendzie muszę wrócić do normalnego życia. W chwili, gdy ja kończyłam swoje zadania, do mieszkania wróciła Marta.

- Heeeeej, wróciłam! - Zdejmując butki i stojąc w korytarzu, zawołała pogodnie Marta. Nie uwierzysz co mi się dzisiaj przydarzyło! Ten stary ze statystyki zrobił nam niezapowiedzianą wejściówkę. Jako, że nie spodziewaliśmy się jej tak szybko, to nikt nic nie umiał i prawie cała grupa wyleciała z zajęć z obowiązkiem ich odrabiania. Śmieszne, jeszcze dobrze rok akademicki się nie zaczął a ja już mam dość tej uczelni. Ale, dobrze obiecałam sobie już więcej się nie wkurzać, będzie co będzie - roześmiała się.

- Oj, oj przykro - odpowiedziałam - Na niego trzeba uważać. Nie bez powodu nazywają go Statystyczną Kosą. Ale przynajmniej nie wyleciałaś sama! - Rzuciłam, przepisując kolejną stronę zeszytu. Już myślałam, że to koniec, ale nie, nie ma tak łatwo. - A ja sobie kończę zadanko i wolne do końca dnia. W sumie to nawet nie wiem co będę robić, nie mam konkretnych planów.

Lustrzane Odbicie [ABDL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz