Część 9

617 9 8
                                    

Było późno, wracałam prosto z imprezy, będąc lekko wstawiona, miałam problem z utrzymaniem równowagi. Na szczęście wracałam w dobrym kierunku do domu. Wysiadałam z autobusu, gdy zauważyłam swoją pomyłkę. Przede mną rozciągał się szeroko ciemny las. Zaraz, zaraz! Przecież już to było! Od razu zorientowałam się, że coś tu nie gra. To się już przecież wydarzyło wcześniej! Dlaczego znowu mam to przeżywać na nowo? Czy moje życie jest zapętlone w jakiejś chorej pętli?! Byłam świadoma tego co zaraz się wydarzy, ale nie miałam wpływu na to co robię. Wszystko przebiegało jak z automatu. Byłam jednocześnie obserwatorem oraz uczestnikiem tego wydarzenia. Znowu minęłam grupkę śmiejących się żuli.. Przyśpieszyłam. Dwóch z nich odłączyło się jak wcześniej. Było identycznie jak wtedy. Dlaczego ja nie mogę się z tym pogodzić i ciągle do tego wracam? Przecież to jest jakieś chore. Nie, zaraz. Jest jedna różnica. Pada deszcz.. Dużo deszczu. To wręcz ulewa. Obserwowałam jak druga „Ja" idzie i popełnia te same błędy. Zostawia buty i pędzi a za nią chcący jej zrobić krzywdę mężczyźni. Doganiają ją, jak zawsze. Na niebie nie ma gwiazd i jest ciemno. Niemal nic nie widać po za tym wielkim księżycem w pełni. W chwili, gdy już jestem na skraju lasu, biegnąc w stronę cywilizacji, druga „Ja" znowu zostaje złapana. Widzę jej przerażenie i radość tych drani. Nagle zdaję sobie sprawę z tego, że już nie jestem obserwatorem, tylko uczestnikiem. A w zasadzie to obie jesteśmy tymi samymi osobami. Widzę ich groźne spojrzenia. Ja jestem zła. Czułam palący gniew. Tym razem będzie inaczej. Podejdę do tego bez paniki, tak jak dziewczyna, którą kiedyś byłam. To ja mam w tym świecie kontrolę! 

Zaczęłam się głośno śmiać, widziałam ich osłupienie i niedowierzenie.

- Z czego się śmiejesz, wariatko?! – Wrzasnął jeden z nich. Widać było po nim, że coś się mu nie zgadza. Zaskoczenie?

- Nie boję się Ciebie! Nie skrzywdzisz mnie tym razem! Nie uda ci się, słyszysz?! Widziałam kątem oka jak w tle za mną, pojawiają się inne osoby. Moja pani doktor, która pomogła mi w ciężkim okresie doprowadzając mnie do względnego porządku. Rodzice, którzy zagrzewali mnie do walki i zawsze we mnie wierzyli, robiąc to i tym razem. Oliwka, na którą mogłam liczyć. A na środku, pośród nich stała Marta! Ona, która zawsze ze mną była i która rozumiała mnie jak nikt inny. Jak z takimi ludźmi, którzy wyciągnęli dłoń w moja stronę, mogłabym przegrać?! Jak w spowolnionym tempie, ze zwierzyny stałam się łowcą. Rolę się odwróciły i choć nie chciałam zrobić im krzywdy, tak byłam chyba gotowa by stawić temu czoła, by pójść dalej. Już nie uciekałam przed moim lękami. Wręcz przeciwnie, goniłam je, aby wspólnymi siłami je pokonać. Widziałam, jak doganiam je i z tryumfem w oczach – niszczę, jeden po drugim. To była moja walka.. Wróć. To była nasza walka, którą wygrałam! Na polanie ciemnego lasu nie było już nic. Wszystkie strachy zniknęły a nad niebem rozciągała się przepiękna panorama gwiazd. Po deszczu też nie było śladu, po za wielką kałużą, która była obok mnie. No dobra, skoro mamy to za sobą, to czemu nie mogę się obudzić? -Zapytałam siebie. Zaraz usłyszałam znajomym głosem odpowiedź:

- Bo jeszcze nie wszystko jest zrobione... Chcesz mnie tak zostawić? – Usłyszałam głos wydobywający się z kałuży. Podeszłam bliżej, aby zobaczyć taflę wody odbijające mnie. Było jak lustro wody. Moje lustrzane odbicie. Po drugiej stronie stałam Ja. Idealnie taka sama. Te same znajome rysy twarzy, ten sam ubiór i nawet te same miny. Chociaż nie...

Tamta Ja była jakaś dziwna, inna? Wyglądała na przestraszoną dziewczynkę, która potrzebuje pomocy. Różnic jednak było więcej. Obok niej leżał mały miś, Pan miś. A pod spódniczką widoczna była wystająca pielucha. To naprawdę byłam Ja! Z tą różnicą, że w stanie z przed kilku godzin, tą, która jeszcze nie odbyła uwalniającej rozmowy z Martą i z pakietem lęków towarzyszących mi przez ostatnie dni. Ta sama osoba a jednak inna! Obecna ja zamyśliłam się trochę. Już widziałam co trzeba zrobić! Tak, jak ja wtedy potrzebowałam przyjaciela tak ta malutka, bojąca się siebie i wszystkich dziewczynka również potrzebuje. Podeszłam do niej jeszcze bliżej i pewnie wyciągnęłam w jej stronie rękę, mówiąc:

Lustrzane Odbicie [ABDL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz