III. Listy przywiane przez wiatr

112 24 16
                                    


— Wasza Wysokość, nie ruszaj się.

— Nie musiałeś tego robić, naprawdę, to nic.

— Nic? – Mu Quing, sługa królewski, przerwał swoją czynność i podniósł głowę, przerywając bandażowanie, by z politowaniem spojrzeć na zaciskającego z bólu pięści, księcia.

— Masz dziurę w swoim prawym boku.

Brązowowłosy zaśmiał się nerwowo, po czym syknął, przypominając sobie, że każdy gwałtowniejszy ruch narusza jego nowo nabytą ranę.

Jak zwykle, armii królewskiej Xian Le nie udało się wygrać, lecz siły wroga zostały osłabione. Nie było to jednak wystarczające. Dodatkowo, Xie Lian został ranny, a po walce jedynymi osobami, które mogły się nim zająć, byli jego słudzy. Jedyni, którzy wiedzieli o jego podwójnej tożsamości i łamaniu rozkazu rodziców.
Gdyby król i królowa dowiedzieliby się o urazie, z pewnością zaczęliby coś podejrzewać, dlatego młodzieniec musiał utrzymać go w tajemnicy, polegając na umiejętnościach medycznych przyjaciół. Nie było to łatwe, lecz rana powoli zaczynała się goić.

¶¶¶


Przez ten czas książę zmuszony był więcej odpoczywać. Nie czuł zadowolenia z tego przebiegu sytuacji, lecz nie miał wyboru, nie chcąc wprowadzić się w stan cięższy niż ten, w którym się znalazł.

Pewnego razu, wybudzając się ze snu, jego wzrok spoczął na kamienny parapet, na którym znajdowała się śnieżnobiała koperta. Było to dla nastolatka głębokim zdumieniem, ponieważ nikt nigdy nie doręczał mu listów osobiście. Zrobił krok do przodu, podchodząc do okna i zabierając z niego tajemniczy prezent. Otworzył delikatnie, starając się nie podrzeć starannie zaklejonej koperty i wyciągnął wiadomość ze środka, lecz, nim wczytał się w zapisane słowa, jego wzrok zawędrował na rysunek stymulujący podpis, który sprawił, że kawałek papieru wypadł mu z rąk, spadając prosto pod jego nogi.

A był to symbol maski, której jedna połowa śmiała się, natomiast druga płakała.

Minęła dłuższa chwila, nim uspokoił swój wzburzony oddech i sięgnął ponownie po leżący na podłodze list. Nie było tam dużo tekstu. Wręcz niesłychanie mało, jak na wiadomość przesłaną mu w kopercie. Znalazły się tam jedynie trzy słowa:

„Witaj, Wasza Wysokość”.

Długowłosy, po przeczytaniu ich, z powrotem cisnął skrawkiem papieru o ziemię, mając wrażenie, że mężczyzna odziany w biel rozpoczął z nim jakąś niezwykle skomplikowaną grę. Najgorsze, że nadal nie był świadom zasad.

¶¶¶


Książę Koronny z każdym tygodniem był coraz bardziej niespokojny. Nie umiał skupić się na swoich obowiązkach i często chodził rozkojarzony, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się dookoła niego. Nawet członkowie rodziny zauważyli, że jest nieobecny i zdecydowanie coś go dręczy, lecz nastolatek jedynie zbywał ich pustymi słowami, zapierając się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Oczywiście, nie było.

Brązowowłosy nie mógł dłużej ukrywać przed samym sobą, że sytuacja, w której się znalazł może nie mieć szczęśliwego zakończenia.

Wieczorem, kiedy dopiero co skończył swój trening sztuk walki z mistrzem Jun Wu, udał się do swej komnaty chcąc odpocząć. Miał ogromną nadzieję, że nie zastanie na swym parapecie niechcianego kawałka papieru z narysowaną maską, który przyprawiał Xie Liana o zawroty głowy. Niestety, gdy jego spojrzenie samoistnie omiotło tamtą część pokoju, ujrzał dokładnie to, czego się najbardziej bał. Kolejny list.

W tym dość długim czasie liczba wiadomości, które dostawał książę była zaskakująco wysoka, a wszystkie nosiły podobną treść.

Szatyn, z wielką odrazą wymalowaną na twarzy, chwycił ostrożnie za brzeg koperty, rozpakował i omiótł niespokojnym wzrokiem. 

„Drogi Xianle, moją jedyną intencją jest sprawienie, byś dołączył do mnie. Oboje wiemy co jest dla Ciebie najlepsze. Nawet, jeżeli nie zdajesz sobie z tego sprawy, odczujesz skutki Twego działania szybciej, niż mógłbyś się tego spodziewać. Jesteś słaby, ponieważ tkwisz u boku tych, którzy Cię zatrzymują, tłumią Twój niesamowity potencjał..”

Nie mając siły nawet przeczytać do końca, wściekły, zgniótł papier w kulkę i cisnął z całej siły o podłogę, w miejsce, w którym lądowały wszystkie pozostałe listy od Bieli bez twarzy. Czuł, że mężczyzna z niego drwi, lecz nie potrafił rozgryźć dlaczego. Był bezradny, a gniew gotował się w nim coraz bardziej. Władca Yong’an nie był osobą, którą można było tak łatwo zignorować. Każde działania w jego stronę niosły za sobą konsekwencje.

Jednak jakieś nagłe przeczucie tchnęło w Księcia Koronnego i sięgnął z powrotem po zgniecioną kartkę znajdującą się pod jego stopami, na powrót próbując ją rozprostować, aby dokończyć czytany tekst, który w jednej chwili wydał mu się niezwykle intrygujący.

„Jeżeli jednak wybrałeś błędnie, wypowiedz mi bitwę. Weź ze sobą niewielu żołnierzy i walcz do utraty tchu, skoro uważasz, że Twoim zadaniem jest pozbycie się mnie. Jednak pamiętaj, że jestem świadom twojego każdego najmniejszego kroku”

Xie Lian zmarszczył brwi w skupieniu, lecz skrajne emocje, które w im targały, przejęły kontrolę nad jego wzburzonym umysłem. Nie zastanawiając się długo, w jedną rękę brązowowłosy chwycił za czysty kawałek papieru, a w drugą czarny atrament z piórem zdobionym szczerym złotem. Za słowa, które chwilę potem nakreślił na kartce, czekały go konsekwencje ciągnące się za nim wiele lat później.

„Jestem gotów do walki”

Kwiat splamiony krwią | Hualian Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz