Kto lub co, śmie budzić mnie ze snu? Przecieram oczy, by się trochę rozbudzić. Nagle do mnie dociera, że rzeczą przez którą nie mogłam spać dalej, był dzwoniący budzik. Próbowałam wstać z łóżka, jednak moje próby wydawały się na nic. Na mojej talii znajdowały się wielgaśne łapska Shane. Wiedziałam, że to był zły pomysł, żeby spać w jednym łóżku. Gdy wiedziałam, że nie uda mi się wstać, zaczęłam wybudzać Shane.
- Shane, wstawaj, bo spóźnimy się do szkoły- mówię.
- Jeszcze chwila kwiatuszku - mamrocze.
- Ja ci kurwa dam kwiatuszku. Shane, do jasnej cholery, zabierz ze mnie te łapska. Może ty chcesz spóźnić się do szkoły, ale ja nie. - wrzeszczę.
- Boże, dziewczyno nie dasz człowiekowi pospać - mówi niewyraźnie, odkleja się ode mnie i przekręca na plecy.
Wstaję z łóżka, a następnie podchodzę do półki gdzie zostawiłam telefon. Świetnie kurwa, jesteśmy już spóźnieni na połowę lekcji. Wyciągam z szafy czarne mom jeans i szarą bluzę z nike, a zaraz potem udaje się do łazienki aby się przebrać. Dzisiaj nie mam zamiaru prosić Shane, żeby wyszedł z pokoju. Dzisiaj to ja wyjdę i zamknę się w łazience na klucz. Tak będzie najlepiej. Gdy już mam wychodzić, słyszę nagle głos Shane.
- Nie zapewnisz mi takiego przedstawiania jak wczoraj?
- Nie było żadnego przedstawienia. To nie moja wina, że wparowałeś mi do pokoju bez pukania.
- To nie ja paradowałem z gołymi cyckami - śmieje się.
- Co nie zmienia faktu, że byłam u siebie a ty powinieneś spytać czy możesz wejść. - mówię, a następnie wychodzę z pokoju i idę w kierunku toalety. Zakładam świeże ciuchy, czeszę włosy, maluję rzęsy i usta błyszczykiem, a na koniec zmieniam tampona.
- Ty jeszcze nie ubrany? - pytam, po wejściu do pokoju, widząc Shane rozłożonego jeszcze na łóżku.
- Gdzie jak gdzie, ale do szkoły mi się nie śpieszy - mówi.
- Ubieraj się. Wczoraj powiedziałeś, że mnie zawieziesz, a ja nie chcę się spóźnić.
- No już się zbieram - jęczy.
Gdy Shane się ubrał, wyszliśmy z domu i udaliśmy się w kierunku jego samochodu. Chłopak już wsiadł, a ja wciąż się wahałam.
- No dawaj Lily, wsiadaj. - powiedział.
Okej Lily. Wejdź do tego auta. Przecież jazda z kimś nie jest wcale taka zła. Gorsze jest kierowanie samemu. Po rozmowie z samą sobą, wsiadłam do samochodu i od razu zapięłam pasy.
- Nie bój się Lily. Nic ci się nie stanie. Później po szkole, będziemy mogli od razu jechać do twojego domu i przy okazji dokończymy projekt. Co ty na to? Ja nas zawiozę, a ty nas odwieziesz okej? - mówił spokojnym głosem.
- Może tak być - powiedziałam.
- W takim razie jedźmy już - odparł.
Całą drogę do szkoły strasznie się trzęsłam, a fakt, że dziś pierwszy raz od śmierci ojca usiądę za kółkiem, wcale mi nie pomagał. Shane jednak nie jechał szybko i czułam się przy nim o dziwo bezpiecznie.
Zajechaliśmy na parking szkolny, a następnie weszliśmy do szkoły, gdzie akurat była przerwa obiadowa.
- Uuu, a któż to zawitał? Shane Brown i Lily White! Coś długo zajęło wam to bzykanko. No ale wiadomo, że dzień jest od razu lepszy po.... - odezwał się jeden chłopak, o ile mi się wydaje był to Connor. Nie zdążył jednak dokończyć, ponieważ Shane mu przywalił.
- Shane, zostaw go. Nie warto mieć kłopotów przez takiego debila - powiedziałam. On jednak zadawał przeciwnikowi coraz więcej mocniejszych ciosów.
- Shane do jasnej cholery odejdź od niego! - krzyknęłam, a chłopak się mnie posłuchał. Pociągnęłam go za rękę i udaliśmy się jak najdalej od stołówki. Za sobą słyszeliśmy jeszcze parę wstrętnych komentarzy, ale kazałam mu je zignorować. Chociaż nie ukrywam, że ich słowa bolały. Aż sama miałam chęć im przywalić.
Przybyliśmy do szatni, a następnie spojrzałam na twarz chłopaka.
- Jesteś rany - powiedziałam i dotknęłam jego wargi. Była rozcięta tak samo jak łuk brwiowy. Ich walka trwała może z dwie minuty, podczas których zdążyli zadać sobie sporo ciosów. Shane na tym ucierpiał, ale wiem, że Connor wygląda gorzej.
- To nic - powiedział i machnął ręką.
- Jak to nic? Chodź opatrzę ci te rany. Na moje oko obejdzie się bez zszywania - mówię.
- Chyba kurwa mówię, że nic mi nie jest!Czego do jasnej cholery nie rozumiesz?-krzyknął nagle, a mnie przeszedł dreszcz. Zdziwiłam się, że chłopak tak wybuchnął.
- Okej, chciałam ci tylko pomóc - powiedziałam spokojnie.
- W dupie mam tą twoją pomoc - odrzekł.
Nie chciałam dalej go słuchać, po prostu odeszłam i udałam się w stronę wyjścia, potrzebowałam się przewietrzyć. Usiadłam na murku za szkołą i rozmyślałam o zaistniałej sytuacji. Nie wiem o co mu chodziło. To nie był ten Shane, który wczoraj się ze mną wygłupiał. To nie był ten chłopak, który przytulał mnie w nocy i zawiózł mnie do szkoły. Wiedziałam, że nie mam zamiaru wsiadać dziś z nim do auta, nawet jeśli by mnie przeprosił. Dzisiejsza lekcja przezwyciężenia z traumą, poszła się jebać. Nie rozumiem co takiego wkurzyło Shane. Rozumiem, też się zdenerwowałam, gdy usłyszałam te komentarze na nasz temat, ale nie aż tak by się na nim wyżywać. Wiedziałam, że nie chcę już dłużej zostawać w szkole. I tak nie mogłabym się skupić na niczym innym, niż zachowanie Shane. Dlatego zeskoczyłam z murku, i tak jak mam w zwyczaju udałam się na pieszo do domu.
******
Był już wieczór, a ja siedziałam przy biurku i kończyłam odrabiać lekcje, które podała mi Madison. Dziewczyna zadzwoniła do mnie po skończeniu zajęć i spytała mnie o co chodziło z dzisiejszą akcją na stołówce, czemu przyjechałam do szkoły z Shanem i czemu tak wcześnie wyszłam ze szkoły. Ja jednak nie miałam siły odpowiadać na jej pytania dlatego podziękowałam tylko za lekcje i się rozłączyłam. Skończyłam się uczyć, założyłam piżamę i położyłam się na łóżko. Przejrzałam jeszcze social media, a na Twiterze było pełno wiadomości o mnie i o Shanie. Gdy już miałam odkładać telefon, zobaczyłam wiadomość od Shane.
Dupek: Przepraszam kwiatuszku...
Nazwał mnie kwiatuszkiem. Bo jestem Lily. Lilią. Okej, dziewczyno ogarnij się. To nic nie znaczy. Pamiętaj o tym jak cię dziś potraktował. To straszny dupek.
Nie odpisałam mu na wiadomość, bo co miałam odpisać. Okej? Nic się nie stało? Wszystko w porządku? Przecież wcale nie było okej, stało się i nie było w porządku. Zignorowałam, więc go, a następnie zasnęłam, rozmyślając o pewnym dupkowatym, przystojnym brunecie.—————————-
Jednak z dzisiejszej przejażdżki Shane i Lily, nic nie wyszło. O co mogło chodzić chłopakowi? Skąd ten nagły wybuch?
Komentujcie i lajkujcie. Jak wam się podoba rozdział?
Do kolejnego,
Buziaki <3

CZYTASZ
Forever / ZAWIESZONE
RomanceLily White jest wrażliwą i spokojną siedemnastoletnią dziewczyną. Jej życie jest doskonałe do momentu aż nie poznaje wysokiego, umięśnionego bruneta o niebieskich oczach, który nie ma zamiaru trzymać się od Lily z daleka. Czy chłopak zawróci tylko w...