THEN: Jesse Turner, „Antychryst" z czasów pierwszej apokalipsy, wywodzący się linią krwi od biblijnego króla Salomona powraca ze zdwojoną siłą formując ze wskrzeszonych zbuntowanych aniołów i demonów własną armię, która ma posłużyć mu do obalenia instytucji Nieba i Piekła. W jej szeregi wstępują między innymi Belial, anioł zabity z rozkazu niebios przez Castiela i Astaroth, demonica utrupiona przez Deana (sezon 3, odcinek 9, „Malleus Maleficarum"), niewątpliwie jednak najtrudniejszym przeciwnikiem będzie Legion, którego nie można zabić, bo każda próba zadania mu rany podwaja jego siłę – stąd podjęty przez chłopaków wysiłek, by odszukać Asbiela, anioła, któremu udało się go niegdyś uwięzić. Wszyscy trzej uparcie ignorują fakt, iż rozwiązanie całego problemu mogłoby być o wiele prostsze, gdyby zdecydowali się poświęcić Jacka; nephilim jest bowiem przeciwieństwem kambiona, dziecka człowieka i demona, a to oznacza, że gdyby doszło do starcia jego i Jesse'ego, mogliby się wzajemnie unicestwić.
NOW
RALEIGH, KAROLINA PÓŁNOCNA
– Cas – ciepły oddech Deana wpełzł brunetowi w usta, oddech pachnący różową gumą balonową, dla beki żutą przez niego przez całą drogę od ostatniego przystanku w Greensboro. – Powiedz, że mnie kochasz.
– Kocham cię.
– Jeszcze raz.
– Kocham cię – Castiel parsknął śmiechem, śmiejąc mu się wprost pomiędzy rozchylone wargi, byli siebie tak blisko! – Kocham cię, Dean.
Kilkanaście godzin w impali (od ostatniego motelu), żeby tu przyjechać, świra można było dostać, więc znalazł sobie zajęcie, jedną ręką prowadząc, drugą trzymając Casa za dłoń, żując gumę i śpiewając do randomowych piosenek Genesis; za trzecim razem, gdy poprosił, zupełnie z czapy, by Cas powtórzył mu na głos, że go kocha, Sam wywrócił z tyłu oczami. „Co jest z tobą, Dean?", zapytał i jego brat wzruszył ramionami.
Nic z nim nie było. Po prostu miewał czasami takie dni, że lubił to słyszeć – w inne miał ochotę Casa za nadmiar przesadnej czułości zamordować, bo jakaś równowaga musiała w tym Wszechświecie istnieć.
I tak trafili pod ten bar, „Rainbow", w mieście Raleigh w Północnej Karolinie, Sam poszedł do środka zrobić małe rozeznanie, oni zostali w aucie; przez pierwsze pięć minut Dean nucił do siebie pod nosem, głaszcząc męża kciukiem po wierzchu dłoni, kiedy Cas sprawdzał coś w telefonie i dopiero po tym czasie naparł na niego, kładąc go wzdłuż przedniego siedzenia. TYLKO się całowali, ale potrzebował tego, tej chwili na podładowanie baterii, a Castiel milimetry od jego ust na jego prośbę nieustannie powtarzający mu, iż owszem, darzy go tym uczuciem, najszczerszym, najpiękniejszym z możliwych, to był na to sposób dobry. Jeden z najlepszych.
– Jeszcze raz, Cas – poprosił, połaskotawszy go swym zarostem. – Jeszcze raz.
– Kocham cię, Dean – Cas westchnął, powtórzywszy to tego dnia chyba po raz pięćdziesiąty. Złączyli usta w długim, miękkim pocałunku z równie miękkim „mmm", a wtedy drzwi baru trzasnęły głucho w tle i blondyn podniósł się, wzdychając również, z pewnych pozostałych w nim jeszcze resztek do Sama szacunku.
Sam otworzył sobie drzwiczki po swojej stronie i wsiadł na tył auta.
– Budynek jest otoczony silną enochiańską barierą – powiedział, zamykając. – Właściciel stoi za ladą i ma na imię Gary.
– To Asbiel?
– Trudno powiedzieć. Jest trochę... sami zobaczycie. Cas będzie wiedział, prawda? Jak go zobaczy.
Zdolność widzenia prawdziwych zarówno anielskich jak i demonicznych twarzy bardzo po utracie łaski osłabła, całkiem jednak nie zniknęła, więc tak, gdyby za barem Rainbow rzeczywiście stał Asbiel, zobaczyłby go. Grunt, że skoro istniała „bariera", w środku nie znajdą żadnych WIĘCEJ aniołów czy demonów, czasy znowu robiły się mroczne, i wszędzie można było natknąć się na każdego.
CZYTASZ
PAMIĘTNIKI WINCHESTERÓW
FanfikceWiększość historii miłosnych ślubem się kończy - ta ślubem się zaczyna. Znane i lubiane przez Was przygody Deana i Casa będących (w końcu) małżeństwem w supernaturalnym świecie, po odświeżeniu i uporządkowaniu :)