Rozdział 2

176 7 6
                                    

Byłam tak wkurwiona na ojca że miała ochotę go zabić. Ile bym zrobiła żeby mama z nami była. Niestety trzy lata temu pijany kierowca wjechał w samochód mojej mamusi, mojej kochanej mamy. Szybko powstrzymałam łzy w oczach i poszłam z Willem do mojego pokoju. Przez następne cztery godziny uczyłam się z moimi przyjaciółmi, Willa po jakimś czasie zaniosłam do pokoju po tym jak zasnął. Gdy zostałam sama  w swoim pokoju, znów poczułam pustkę , moja biała ściana stała się najbardziej interesującą rzeczą w pokoju. Nie lubiłam tego momentu, wtedy wiedziałam że fala łez zaraz mnie zaleje, wyrzuty sumienia się pojawią, tak jak żyletka w ręce. Od ponad trzech lat zmagam się z okaleczaniem, nikt o tym nie wie i się nie dowie, mam taką nadzieje. Kilka łez spłynęło po moim bladym policzku, wzięłam do ręki żyletkę i zrobiłam trzy głębokie cięcia. Kochałam to uczucie , byłam uzależniona.

                                                                                       ***

Obudził mnie głośny krzyk mojego rodzica, szybko się podniosłam i wzięłam do ręki mojego czarnego iphona.

-KURWA - Krzyknęłam zdenerwowana.

Jest 8:00 co oznacza że znowu zaspałam, spojrzałam na moją zakrwawioną rękę i szybko pobiegłam do łazienki. Umyłam twarz, i zrobiłam poranny makijaż najszybciej jak mogłam. Moje włosy związałam w byle jaką kitkę, ubrałam się w czarne legginsy i szarą bluzę z Nike. Zbiegłam najszybciej jak mogłam na dół, przy okazji  biorąc czerwone jabłko. Wychodząc z domu zadzwoniłam do Camerona, miałam nadzieje że zdążę na drugą lekcje, nie może mnie ominąć matma.

-No hej skarbie! - Krzyknął radosny Cam.

-Ja pierdole zamknij mordę - powiedziałam zdenerwowana- Zdążę na matmę??

-Wątpię skarbie, zaraz się zaczyna druga lekcja - odpowiedział i tak pełen energii Cameron.

-Kurwa.

Szybko się rozłączyłam i pobiegłam na autobus. Nigdy nie rozumiałam Cama, zawsze tryska energią, on prawie nigdy nie jest smutny. Biegnąc 15 minut zmęczyłam się tak jak bym przebiegła maraton. Najgorsze było to że ani jeden autobus już nie jechał. Musiałam zadzwonić do taty, ale tak bardzo nie chce.

-H-hej tato - zająkałam się.

 May dasz radę, powtarzałam sobie.

-Co znowu chcesz? - zapytał zirytowany.

-Zaspałam, a nie ma już autobusów, możesz po mnie podjechać na przystanek - powiedziałam już dużo pewniej.

-Kurwa dziecko, możesz się w końcu ogarnąć, ja pracuje żebyś miała co jeść, musze cię wychowywać i jeszcze takie coś - wiedziałam że jest zły, gorzej, jest wkurwiony.

-Przepraszam - powiedziałam cicho.

-Wracaj do domu już! - krzyknął.

Bałam się, bardzo, nie chciałam wracać do domu, on tam będzie. Byłam pewna że sytuacja się powtórzy, znów mnie uderzy. Weszłam do domu najciszej jak potrafiłam, nie udało się, spierdoliłam. Widziałam jego gniew w oczach, czułam pierwsze łzy na policzku, a potem pieczenie. Uderzył mnie. Najszybciej jak potrafiłam pobiegłam do pokoju, zamknęłam drzwi na klucz, opierając się o nie.

-Chcę do mamy! - zaczęłam dusić się własnymi łzami, nie panowałam nad swoim ciałem, podeszłam do łóżka, przy okazji wyciągając przedmiot, który mnie wyniszczał najbardziej. Zrobiłam dużo kresek, bardzo dużo kresek. Znów poczułam ulgę, znienawidzoną ulgę. Czułam się chujowo.

Obudziłam się z bólem głowy i pieczeniem policzka, przypomniało mi się wszystko. Sytuacja się powtórzyła, a jak by inaczej, pierdolony tatuś.

,,PATUSIARY"

SKY: May wszystko okej

CAMERON: Właśnie skarbie, przyjdziesz do szkoły?

MAY: Spokojnie, znów problemy z ojcem, dzisiaj sobie odpuszczę.

Szybko odpisałam i poszłam do łazienki. Po 20 minutowym prysznicu poczułam się lepiej, już nie byłam brudna. Ubrałam się w jakieś ciuchy z podłogi i zeszłam na dół. Na szczęście nikogo nie było. Zrobiłam sobie szybko herbatę i poszłam  do dużego salonu. Kochałam nasz salon jak nigdy, miałam z nim masę wspomnień. Włączyłam Netflix'a i wybrałam mój ukochany serial ,,Insatiable''. 

Po jakimś czasie poszłam do swojego pokoju, mój pokoju był duży, miał białe ściany, ogromne łóżko, jak i szafę. Stało też biurko i mała kanapa, toaletki nie miałam bo każdy z nas miał własną łazienkę, moja była skromna, zwykła. Położyłam się na łóżku i włożyłam słuchawki. Kocham słuchać muzyki, wtedy odrywam się od rzeczywistości. Cały dzień przeleżałam w łóżku przepisując lekcje, nic ciekawego się nie działo, no oprócz tak bardzo radosnego Camerona, bo Ivan powiedział mu ,,Hej" w szkole, nie mógł się opanować opowiadając mi o tym. Kochałam go za to.

                                                                                               ***                 

Dziś jest sprawdzian z fizyki, czy coś umiałam? tak, bo uczyłam się całą noc, no i jeszcze na naszym spotkaniu. Byłam już w szkole od kilku godzin, jak zawsze Cam musiał coś odwalić, krzyknął na całą klasę ,,O ty kurwo! Nie może ci się podobać mój mąż!''. Nie rozumiałam o co mu chodzi bo Ivan mi się nie podoba, nie jest w moim typie. Sprawdzian poszedł mi dosyć dobrze, nie lubiłam fizyki, ale musiałam przecież mieć najlepsze oceny no nie?

 Na przerwie poszliśmy na dach, kocham tu przebywać. Cameron zaczął biegać po dachu jak opętany, stwierdził że jak biega się na wysokości jest się mądrzejszym, niestety mu już nic nie pomoże. Po powrocie ze szkoły musiałam iść na spacer z moim psem, przy okazji odbiorę Willa ze szkoły. Lubiłam chodzić na spacery, są przyjemne, szczególnie w nocy, wtedy czuje się wolna.

 Zobaczyłam znajomą twarz był to Ivan. Tak szczerze Walters był przystojny i wysoki, przy moim 165cm czułam się przy nim jak krasnal. Miał ciemno brązowe włosy i czarne oczy, naprawdę były czarne, ale śliczne. Chciałam przejść obojętnie, nie udało się.

-Hej krasnal - powiedział z tym słodkim uśmieszkiem.

-Cześć olbrzymie - odbiłam pałeczkę.

-Gdzie tak się śpieszysz co? - Nadal się uśmiechał, wkurzał mnie.

-Po brata - odpowiedziałam krótko.

-Dobra już się tak nie wkurzaj krasnalku - Miałam ochotę  mu przyjebać w tą idealną twarz.

Nic nie odpowiedziałam tylko poszłam przed siebie .Wkurwiał mnie, uważał się za lepszego.







Martwa Miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz