DRAKE
Jak zwykle otaczał mnie wianuszek wielbicielek, próbujących zwrócić moją uwagę. Z tego powodu, w pierwszej chwili, nie zauważyłem przyglądającej mi się dziewczyny. Kiedy nasze oczy się spotkały, od razu wiedziałem kim jest.
Mara.
Moja nastoletnia obsesja. Mira długo przed swoją śmiercią wiedziała, że pomyliłem ją z jej siostrą i tkwiłem w tym związku, chcąc posiadać chociaż namiastkę tej, z którą naprawdę chciałem być.
Gdybym tylko nie pomylił ich tego pierwszego dnia...
Chociaż muszę przyznać, że z czasem poczułem coś do Miry. Nie była to taka miłość, jak do jej bliźniaczki, ale spokojnie mógłbym nazwać to przywiązaniem. Były momenty, gdy śmialiśmy się i miło spędzaliśmy czas. Może nawet ten związek miałby jakąś przyszłość, gdyby dano nam więcej czasu...
Widziałem, jak przez twarz Mary przelatuje cała gama uczyć, ale żadne z nich nie było pozytywne. Szok. Zniesmaczenie. Gniew. Strach.
Żałowałem, że wszystko potoczyło się w taki sposób... ale nie mogłem zmienić przeszłości.
Dziewczyna szybko odwróciła się i pobiegła przed siebie. Jej towarzysz zdezorientowany patrzył za oddalającą się postacią, po czym spojrzał na mnie.
Olaf. Nowy nabytek naszej drużyny.
Jej chłopak? Całował jej usta? Był jej pierwszym?
Przecież nie miał do tego prawa. Ona jest moja.
Tok moich myśli mnie sparaliżował. I przeraził. Chłopie, ogarnij się! Ona nigdy nie była twoja.
Ale chciałem.
Za każdym razem, gdy posuwałem jakąś laskę, wyobrażałem sobie, że to ona. Nie jej siostra. Ona.
To jej imię za każdym razem chciałem wykrzyczeć.
Zaczęło się niewinnie. Wpadła na mnie, gdy przeglądała notatki. Nawet na mnie nie spojrzała. Fuknęła tylko, żebym pomógł jej zbierać porozrzucane kartki. Potem spotkaliśmy się, gdy pomyliła toalety. Zrobiła awanturę, że to ja wszedłem do niewłaściwego pomieszczenia, a gdy zrozumiała swój błąd, tylko prychnęła i wyszła. Tych kilka wymienionych zdań wystarczyło, żebym nie mógł wyrzucić jej z głowy. Jednak Mara nie pamiętała tych ulotnych chwil. Kilku minut, które wspólnie spędziliśmy.
Potem koledzy przedstawili mi Mirę. Na początku myślałem, że to ona. Możliwe, że nie zgadzał się styl ubioru i fryzura, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mogą być dwie Adamsówny. Szybko odkryłem swoją pomyłkę, ale dalej trwałem w tym związku. Dylan twierdził, że nie można mieć wszystkiego.
A teraz Mara Adams mnie nienawidziła.
Nie winiłem jej za to.
Sam pałałem do siebie niechęcią. Destrukcja pchała mnie do przodu. Każdego dnia piłem aż zgonowałem. W innym wypadku nie udałoby mi się zasnąć. Zacząłem palić, żywiąc nadzieję, że rak płuc mnie zabije. Kupiłem ścigacz, ponieważ na motocyklistów mówiono "dawcy narządów" i bardzo często ich wypadki są śmiertelne. Można powiedzieć, że pędziłem na spotkanie śmierci.
A ona ze mnie kpiła i schodziła z drogi.
Może to serce Miry kazało mi żyć.
Mara i ja mogliśmy ponownie się spotkać, ale musiałem się trzymać od niej z daleka. Podsycać jej negatywne uczucia. Bałem się, że jeżeli zbytnio się zbliży, to i ją spalę.
Kurwa....
Nawet teraz wszechświat ze mnie kpił. Jakby sam fakt, że demony prześladowały mnie każdej nocy, nie pozwalając na spokojny sen, nie wystarczyły.
Miałem patrzeć z daleka na obiekt mojej obsesyjnej miłości i spokojnie przyglądać się, jak zakochuje się w innym facecie.
- Może dokończymy to, co nam wczoraj przerwano?- z rozmyślań wyrwał mnie głos jednej z otaczających mnie lasek.
Była to dokładnie ta sama dziwka, która dzień wcześniej ocierała się o mojego fiuta, gdy rozmawiałem z kumplami.
- Wpadnij do mnie wieczorem- odpowiedziałem obojętnie, a niezrażona moim tonem dziewczyna uśmiechnęła się z zachwytem.
Zaczynałem nawet myśleć, że te wszystkie studentki traktują mnie jak trofeum. Po kilku godzinach seksu spotykają się ze swoimi przyjaciółkami i opowiadają, że miały w sobie sprzęt Drake'a Browna. Naprawdę było całkowicie odwrotnie, to ja traktowałem je przedmiotowo i nawet nie starałem się zapamiętać ich imion.
Przecisnąłem się przez otaczający mnie tłumek wielbicielek i ruszyłem w kierunku szatni. Jako kapitan drużyny, musiałem się przygotować do pierwszego treningu. Dylan i Jack już na mnie czekali.
Jakąś godzinę później dołączyła reszta zespołu oraz nowi. Może i nie znałem jeszcze zbyt dobrze Olafa Erikssona, ale już go nie lubiłem. Może dlatego, że był moim całkowitym przeciwieństwem?
Mierzyłem jakieś 1,92 m, a chłopak sięgał mi zaledwie do brody. Ja długowłosy, kruczoczarny i śniady, on- blondyn, modna fryzura i jasna karnacja. Lucyfer i Gabriel. Diabeł i Anioł.
- Ty, nowy, ta laska, z którą cię widuję, to twoja dziewczyna?- zapytał jeden z zawodników.
- Mówisz o Marze?- usłyszałem odpowiedź.- To tylko przyjaciółka.
- Muszę przyznać, że się przez te 2 lata wyrobiła- dodał Dylan.- Jakby trochę zwróciła uwagę na swoje ciuchy, to wyglądałaby jak Mira.
- Mira?- zapytał zaskoczony Olaf i popatrzył zdezorientowany na mojego kumpla.
- To ty nie wiesz, kim ona była?- zaśmiałem się zniesmaczony.- I niby śmiesz się nazywać jej przyjacielem.
Z hukiem zamknąłem szafkę i wyszedłem na boisko, a reszta drużyny ruszyła za mną. Od razu moją uwagę przykuły siedzące na trybunach trzy dziewczyny, które trzymały nad sobą transparent z imieniem tego przygłupa. On też zwrócił na nie uwagę i od razu pobiegł w ich stronę.
Pozwoliłem mu na to, ponieważ byłem ciekawy rozwoju sytuacji.
CZYTASZ
Masz jej serce
Fiksi RemajaMara i Mira były nierozłączne. Jako bliźniaczki dzieliły nie tylko odbicie w lustrze, ale również dusze. Tak było do czasu, gdy jedna z nich zakochała się... Mira z dnia na dzień oddaliła się od rodziny, a każdą wolną chwilę spędzała ze swoim chłopa...