Powrót na wyspę Wando do Akademii Natsume Akiry upłynął spokojnie. Nawet Jimin nie marudził. Być może dlatego, że tym razem towarzyszyła im dyrektorka Park Gyeong. Jedyna sprawa, nad którą rozpaczał, był fakt rozstania z Daehyunem. Zresztą nie tylko on stracił przez to nastrój.
Daehyun znów całował rodzeństwo i kuzynostwo po głowach, nazywając swoimi dziećmi i słoneczkami. On i Jieun wylatywali jako pierwsi, tym razem kierując się do Nowej Zelandii.
Jeongguk zastanawiał się, jak wygląda takie życie. Daehyun nie miał stałego domu. Pomieszkiwał w hotelach, akurat tam, gdzie rzuciły go zobowiązania zawodowe. Jieun była jego asystentką, tak się poznali - jak opowiedział mu później Hoseok, gdy już siedzieli w samolocie. Shiroi wyrażał nadzieję, że teraz, kiedy Jieun zaszła w ciążę, jego brat będzie zmuszony osiąść gdzieś na dłużej. Rodzice życzyli sobie, aby zamieszkał w domu Jungów w Gwangju, ale Daehyun z pewnością by tego nie chciał. Skłaniał się raczej ku Busan, co było korzystniejsze dla Parków i ich głównej kliniki.
Jedyną kwestią poruszoną podczas podróży była kwestia wykładowcy od religioznawstwa.
‒ Ale zwolnisz Kang Hyoseopa, gdy wrócimy, tak? ‒ zapytał babcię Jimin, świdrując ją spojrzeniem dużych, pełnych nadziei oczu.
‒ Kochanie, naprawdę nie uważam... Tylko nie płacz!
Jimin do mistrzostwa opanował minę skrzywdzonego szczeniaczka i fałszywe łzy, które w szybkim tempie wypełniały jego oczy.
‒ Może mogłabym najpierw z panem Kangiem porozmawiać? Dać mu reprymendę i...
‒ To tylko pogorszy sprawę. Będzie jeszcze gorszy. ‒ Wargi shiroi drżały niebezpiecznie.
‒ Zajmę się tym, gdy tylko będę miała czas ‒ westchnęła z rezygnacją Park Gyeong.
Jeongguk sam miał mieszane uczucia. Z jednej strony wykładowca go przerażał, z drugiej nie można mu było odmówić tego, że posiadał ogromną wiedzę, opowiadał ciekawie i dzięki temu potrafił ją przekazywać.
Poza tym kuroi już zaczął pracować nad swoim esejem. Nie wybrał oczywistego tematu jak większość jego kolegów i koleżanek. Nie chciał skupiać się jedynie na omówieniu jednego mitu, ale postanowił zestawić historię Yatagarasu posłanego przez Boginię do Jimmu, pierwszego cesarza Japonii, z historiami wytworzonymi przez bałwochwalczy kult jakiegoś bożka z Europy, który niby dał się zabić zwykłym śmiertelnikom, ale potem zmartwychwstał i... Nie, Jeongguk zupełnie tego nie pojmował. Wiedział jedynie, że podobieństwa istnieją i chciał je zbadać.
Nie pojmował również, dlaczego Europejczycy upierali się przy Apollonie, kiedy oczywistym było, że największe i najważniejsze bóstwo musi być kobietą. Rzeczywiście japońska religia do pewnego momentu była dość patriarchalna, ale ostatecznie demiurg oddał władzę swojej najdoskonalszej córce.
CZYTASZ
Yata no karasu | jikook
Fanfiction» zakończone « Jeongguk jest 𝘬𝘶𝘳𝘰𝘪 i właśnie rozpoczyna naukę w Akademii Kruków, gdzie poznaje Jimina ‒ 𝘴𝘩𝘪𝘳𝘰𝘪 z przesławnego rodu Parków, pięknego, lecz zamkniętego w sobie chłopaka. 𝘚𝘩𝘪𝘳𝘰𝘪 są rzadkością i za kilkadziesiąt lat wygi...