6. Dachówki

952 37 3
                                    

Tamtego dnia nie odezwałam się więcej do Sylvie, znikając na zapleczu. Sama nie wiedziałam, co myśleć o tej sytuacji. Wolałam się na razie w to nie zagłębiać, więc puściłam to w niepamięć. Emocje po Dniu Zmarłych powoli mnie opuszczały, chociaż uczucie pustki i chłodu w płucach prześladowały mnie na każdym kroku. Starałam się to maskować. Nie chciałam, żeby ktoś znowu się o mnie martwił, a zwłaszcza Liam, w ostatnim czasie jeszcze bardziej czujny. Nadszedł dzień spotkania z Gilbertem, co z pewnością nie poprawiało mojego obecnego stanu i samopoczucia.

- Ale co ci szkodzi spróbować? – zapytała zrezygnowana Chloe. Dziewczyna leżała na moim łóżku, zwisając głową w dół. Jak zwykle wyglądała jakby dopiero co zeszła z wybiegu, ubrana w swetrową sukienkę do kolan. – Daj mu szansę, przecież nie zawsze iskrzy od razu. Raz się żyje!

- Po co ma się zmuszać, skoro tego nie czuje? – Mel zadała pytanie w przestrzeń, nie racząc nas nawet jednym spojrzeniem. W jej głosie natomiast można było wyczuć nutkę irytacji. – Dla mnie to jasne, że Charlotte już wybrała Felixa – fuknęła na blondynkę.

- Melanie Martin! – syknęłam na nią oburzona, obserwując jak dziewczyna grzebie w mojej szafie. Coś czułam, że dogadałaby się z Liamem. – Już ci tłumaczyłam, że Felix ma dziewczynę!

Ile jeszcze takich bezsensownych rozmów będziemy odbywać?

- Może to jego siostra? Albo kuzynka? – Brunetka ostro walczyła, starając się zmienić moje nastawienie. Byłam jednak zbyt uparta, usilnie ignorując istnienie innej opcji niż moja. – Niepotrzebnie się zniechęcasz. Powinnaś się z nim umówić, a nie z jakimś Gilbertem! Już na pierwszy rzut oka do siebie nie pasujecie!

Nastolatka w końcu wyłoniła się zza drzwi szafy, rzucając we mnie białym swetrem, który złapałam w ostatniej chwili. Nie skomentowałam jej uwag, bo jakaś część mnie się z nią zgadzała. A zdecydowanie nie powinna.

- Znawczyni się znalazła! Oczywiście, że do siebie pasują – zaatakowała ją Chloe, podnosząc się na łokciach. Westchnęłam kolejny raz, zaczynając się przebierać. Dziewczyny był tak zajęte sprzeczaniem się, że nawet na mnie nie patrzyły. – Gilbert jest mądry i kulturalny. Ma plany na życie, prace i studiuje. A co za tym idzie, jest starszy i bardziej dojrzały!

- A Felix jest jednym z najlepszych uczniów w szkole, należy do kółka muzycznego, wszyscy go lubią i pochodzi z zamożnej rodziny – argumentowała Melanie. – Ma świetlaną przyszłość!

- A ty skąd wiesz z jakiej rodziny on jest? – zapytałam podejrzliwie, mrużąc oczy w jej kierunku. Ta jednak się mną nie przejęła, zbywając mnie machnięciem ręki.

- Gdzie wy w ogóle idziecie?

- Chyba do muzeum – powiedziałam z wahaniem.

Mel jęknęła, przecierając oczy z rezygnacji, a Chloe jedynie westchnęła. Najwyraźniej też była zawiedziona tym pomysłem. W tym momencie już nie miała jak wybronić Gilberta, który z każdą chwilą wydawał się trochę nudniejszy.

- No to się popisał – mruknęła kpiąco Martin. – Totalna nuda!

Nie byłam zadowolona z tego pomysłu, ale to w końcu Gilbert mnie zapraszał, a nie ja jego. Wyjście do muzeum do niego pasowało. Musiałam więc przeboleć czas oglądania wystaw sztuki i jedynie mieć nadzieję, że mój towarzysz zachwyci mnie swoją charyzmą. To wcale nie tak, że nie lubiłam takiej rozrywki. Lubiłam, ale aktualnie nie miałam na to ochoty.

Dziewczyny siedziały u mnie jeszcze chwile, ale nadszedł czas spotkania i musiałam je wygonić. Byłam już pomalowana przez Chloe i poprawiałam ubrania wybrane przez Melanie. Obie były dumne ze swojej roboty i zanim wyszły, chwaliły mój wygląd i życzyły mi udanej randki. Oczywiście Mel nie omieszkała dorzucić swoich trzech groszy i przypomnieć, że randka z Felixem byłaby o wiele lepsza.

Dwa Kierunki Szczęścia I TOM [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz