15. Tu, gdzie zaczyna się dorosłość

803 29 2
                                    

Tamtego popołudnia zatracaliśmy się w pocałunkach, do momentu, gdy do sypialni bez pukania wpadła Sylvie. Spanikowana odepchnęłam od siebie Felixa, a on zdezorientowany poślizgnął się i upadł na podłogę. Było jednak za późno, żeby cokolwiek wyjaśniać, bo dziewczyna stojąca w drzwiach patrzyła na nas z szeroko otwartymi ustami, nie dowierzając. Magiczna atmosfera prysła, a zastąpił ją stres i dyskomfort. LeBlanc jednak niezrażony reakcją siostry szybko się podniósł i wypchnął ją z pomieszczenia, coś do niej szepcząc. Jaki wstyd!

Do tej pory nie wiem, co jej wtedy powiedział, ale do końca wizyty w ich domu, nie widziałam dziewczyny. Chłopak jednak po powrocie do sypialni starał się zachowywać naturalnie i zaproponował naukę gry na pianinie. Ciężko było mnie jednak czegokolwiek nauczyć, bo moje rozkojarzenie sięgało zenitu.

Od tamtego wydarzenia minął okrągły miesiąc, który przeleciał szybko i dość ciekawie. Ciotka Brigitte wpadała i wypadała z mieszkania, marudząc, że ma ogrom pracy i musi zarabiać również na moje utrzymanie. Liam przesiadywał nad książkami, czasami wspominając, że studia w sumie nie są takie złe, a Florian chodził z głową w chmurach, mało się odzywając.

W szkole zadawali dużo pracy domowych, wielkimi krokami zbliżała się matura, a zmiany w pracy zdawały się być nie do zniesienia, odkąd Gilbert próbował się ponownie ze mną umówić. Jego zapał zelżał lekko, gdy w walentynki Felix niespodziewanie przyszedł odebrać mnie po pracy z bukietem czerwonych róż. Zabrał mnie wtedy na spacer, ale nic poważnego się nie działo.

Teraz patrzyłam na kwiaty w wazonie, które prezentowały się nad wyraz dobrze. Pąki już dawno rozkwitły, ale nie uschły, mimo, że minął tydzień, odkąd je otrzymałam. Pachniały równie pięknie. Westchnęłam, odrywając od nich wzrok.

Nie wiedziałam, co jest pomiędzy mną a Felixem. Od pocałunku na pianinie nie działo się nic (prócz bukietu róż), co mogłoby wykraczać poza przyjacielską strefę.

Od kiedy mnie podrywasz?

Od kiedy cię poznałem, ale chyba słabo mi idzie, skoro nie zauważyłaś.

A jeśli faktycznie to robił, jak bardzo ślepa musiałam być? Co prawda Melanie i Sylvie były zagorzałymi fankami naszej relacji, ale to nic nie udowodniało. Byłam słaba w rozpoznawaniu uczuć i intencji innych ludzi, a idealnym przykładem na to był Gilbert. Miałam wyrzuty sumienia, że w tamtym roku zrobiłam mu nadzieję, ale co mogłam począć? Moje serce biło szybciej tylko na myśl o Felixie.

Mój obiekt westchnień kończył dzisiaj osiemnaście lat. Ta myśl brzmiała bardzo nierealnie, bo jeśli on był dorosły, to ja niedługo też miałam być. A dokładnie za trzy miesiące, ale to nie było na razie ważne. Istotne było to, że stałam przed lustrem od ponad piętnastu minut i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.

Miałam na sobie bordową suknie, która dostałam od LeBlanc. Była wyprasowana i zgrabnie podkreślała moją sylwetkę. Włosy miałam rozpuszczone i dokładnie wymodelowane dyfuzorem przy nieudolnej pomocy Liama, a na szyi widniała biżuteria odziedziczona po mamie. Całość dopełniał staranny makijaż, w tym pomalowane pod kolor ubrania usta.

- Charlotte, Florian, jedziemy!

Felix i Sylvie zorganizował bal, na który podobno nalegali rodzice rodzeństwa. O dziwo na tym szczególnym wydarzeniu miało ich nie być, bo zostawili dzieciom całą wolną rezydencję. LeBlanc zaprosił nie tylko mnie, ale i mojego brata wraz z jego dziewczyną. Byłam mile zaskoczona, ale też nieco się martwiłam, że młodzi się wśród nas nie odnajdą.

Zeszłam powoli na dół, uważając, żeby się nie potknąć. Weszłam do salonu, gdzie czekał już na mnie kuzyn. On również został zaproszony na urodziny, ale uprzedzał, że zostanie tylko na chwile.

Dwa Kierunki Szczęścia I TOM [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz