Rano wstałem wkurzony i z bolącymi jajami. Czego ta ruda tak się wystraszyła? Przecież też tego chciała. Czułem to. Na pewno. Na domiar tego gdy uciekła, straciłem ochotę na zabawę i też zmyłem się do hotelu. Sam. Normalnie jak nie ja.
Próbowałem o niej nie myśleć, ale pierwsze, co przypomniało mi się po przebudzeniu, to te pocałunki przed klubem. Czułem jej delikatną i gładką skórę na palcach. Kurwa. Co było ze mną nie tak? Nawet jej nie zaliczyłem, a nie mogłem przestać o niej myśleć. Może jakiś stary alkohol mieli w tym barze... Nieważne. Na Motozlocie na pewno znajdzie się chętna laska, która sprawi, że zapomnę o malinowych ustach i mokrej cipce ciemnorudej Ali. Jezzzu, ale ona była mokra. Dla mnie... Stop! Nie to nie. Trzeba było poszukać celu w niższej kategorii wiekowej, młodsze są łatwiejsze, a ja – Gabriel Moj – nie potrzebuję się prosić o seks.
No, ale żeby coś zaliczyć na jakimkolwiek wydarzeniu, trzeba się tam najpierw dostać. Pora wstawać.
Założyłem białą koszulę, w której podwinąłem rękawy do łokci, czarne jeansy i wyszedłem z hotelu w stronę parkingu. Wsiadałem do mojego złotego lambo i gnałem na Motoarenę. Chłopaki mieli już rozłożony sprzęt, więc ja nie musiałem wstawać tak wcześnie. Mogłem zjawić się nawet po rozpoczęciu. Kuba też pojechał wcześniej.
Jadąc tak ulicami Torunia, zauważyłem na poboczu starego, czerwonego peugeota. Takiego, jakim chwaliła się Ali. Swoją drogą, chwała jej za szczerość. Większość lasek szpanuje nowymi mercami czy beemwicami od tatusia, chcąc mi zaimponować, że niby znają się co nieco na motoryzacji, a ona bez ogródek przyznała się, że jej auto jest starsze niż laski, z którymi sypiam. Kurwa. Znowu o niej myślałem.
Dwieście szóstka pamiętająca czasy garażów pokrytych papą stała na poboczu z otwartą maską, zza której widać tylko nogi. Jezusieńku, ale jakie to były nogi, aż zagwizdałem pod nosem. No nic, trzeba być dżentelmenem i uratować damę w opałach. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zatrzymałem przed tym autkiem.
– Pomóc w czymś? – zapytałem, zbliżając się do dziewczyny w słomkowym kapeluszu i prostych ciemnorudych włosach opadających na plecy.
– Dziękuję, czekam już na znajomego – odrzekła, odwracając się ku mnie i...
O kuuuurwa. Niemożliwe. Toruń nie jest aż tak małym miastem, do chuja. W zwiewnej, jasnozielonej, letniej sukience w słoneczniki, w prostych włosach i mniej wyzywającym makijażu, ale tak, to była ona. Ruda Ali. Poczułem, że chyba zacząłem się pocić. Czemu, do cholery? Pewnie dlatego, że wczoraj nie poruchałem. Efekt uboczny.
– Cóż za spotkanie. Witaj, Alino.
– O – zdziwiła się na mój widok. – Cześć, Gabrielu. Tak. Miła niespodzianka. Naprawdę. Tylko nie Alino, proszę. Nie lubię swojego imienia. Po prostu Ali, OK?
Zarumieniła się. Znowu. A tylko się odezwałem. Czyżby też żałowała, że wczoraj uciekła? Dotarło do niej, jak świetny seks straciła?
– OK. Ali... lub Słoneczko, jak złote promyki w twoich oczach – przypomniałem jej, uśmiechając się i... o jest. Rumieniec zaczął się powiększać i bardziej czerwienieć. Podobały mi się jej reakcje na mnie. Chciałbym widzieć, jak wyglądałaby, jęcząc pode mną, gdybym się w nią wbijał.
– Wystarczy Ali.
Oho, znów zgrywała niedostępną. Na pewno zgrywała. Przygryzła niewinnie dolną wargę, aż chciałem przejechać po niej kciukiem a potem poprawić językiem.
– OK. Więc Ali – zaakcentowałem stanowczo jej imię – cóż się stało?
– Nie wiem. Stracił moc, mrugał kontrolkami i dymił pod maską.
CZYTASZ
Pan Dziennikarz! [Premiera 09.02.2024]
Roman d'amourOna: świeża rozwódka z dorastającym synem, realistka. On: 40-letni popularny dziennikarz motoryzacyjny, lubiący dobrą zabawę i niezobowiązujący seks. Spotykają się przypadkiem w klubie i od razu strzelają iskry. Co wyjdzie z połączenia tak różnych...