Rozdział 8 - Gabriel

1.1K 132 3
                                    

Stałem chwilę w łazience, opierając głowę o zimne kafle. Kurwa, miałem ją przelecieć, żeby wyszła mi z głowy, a teraz miałem ochotę wrócić tam i powtórzyć to jeszcze raz. Żadna dziewczyna nie reagowała na mnie tak jak ona. Jej ciało odpowiadało na mój nawet najmniejszy dotyk, muśnięcie. Chciałem doświadczać tego jeszcze. Więcej.

Nie raz miałem kilka numerków jednej nocy. Muszę ją znowu posiąść. Muszę tam wrócić i wziąć ją ostro i mocno jak zawsze. Ochlapałem twarz zimną wodą. Tylko dobra i szybka zabawa, Gejb – powiedziałem niemo do swojego odbicia w lustrze.

Ali usadowiła się w pozycji półleżącej i okryła kocem aż po piersi. Po jakiego grzyba zasłaniała tak wspaniałe ciało? Przecież było ciepło, a ja chciałem na nie patrzeć. Karmić oczy jej idealnymi, naturalnie jędrnymi cyckami.

Podszedłem do niej i wsunąłem się obok pod koc.

– Jesteś głodna? Może zamówimy coś do jedzenia? – zagadałem, rozlewając nam resztę wina do kieliszków. Jeden podałem Ali.

– Jest po dwudziestej trzeciej. Nie dowiozą nam nic o tej porze. To nie Warszawka. Mam pizzę z Biedry w zamrażalniku. Możemy odgrzać.

– Chętnie, ale za chwilę. Dopijmy najpierw wino – powiedziałem i zanurkowałem jedną ręką pod koc, gładząc jej udo. Zadrżała tak, że aż poczułem to w moim fiucie.

Nigdy jeszcze mizianie kogoś nie było takie przyjemne. Kurwa. Powoli uświadamiałem sobie, że pozbycie się jej z głowy nie będzie takie proste. Była zajebista, inna niż wszystkie. Dotarło do mnie, że ona też na mnie działała. I na mojego kutasa. Obaj zgodnie chcieliśmy powtórki.

Ali oparła głowę na moim ramieniu i zamruczała. Kurwa, co ona robiła? Przytulała się do mnie i mruczała? Dlaczego to robiła? Chociaż, czemu nie? W sumie, to było nawet przyjemne. Niewiele myśląc, objąłem ją ramieniem i delikatnie gładziłem bok. To wydawało się takie naturalne. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę.

Rozlałem nam do końca wino, opróżniając butelkę. Gdy dopiliśmy alkohol, kobieta nagle odsunęła się ode mnie. Poczułem pustkę i chłód. Dlaczego, do cholery? Przecież to był tylko seks. Nie podobały mi się reakcje mojego ciała na nią. Za to ona podobała mi się jak dawno żadna.

Ruda kocica wstała, zarzuciła na siebie sukienkę i ruszyła w stronę aneksu. Nastawiła piekarnik i schyliła się do zamrażalnika, zapewne w poszukiwaniu naszej kolacji, nieświadomie wypinając zgrabny tyłeczek w moją stronę. Idealna, jędrna brzoskwinka. Stworzona do klapsów. Nie zastanawiałem się długo. Wstałem i ruszyłem w jej kierunku, zgarniając ze stolika kolejną gumkę.

Podszedłem do niej od tyłu i objąłem w pasie, nachylając się, żeby przygryźć płatek ucha. Nie spodziewała się tego. Znów zadrżała, na co mój drąg od razu zareagował. Z reguły potrzebował więcej czasu na regenerację, nie byłem w końcu młodzieniaszkiem. Rany boskie. Zanurzyłem zmysłowo język w jej uchu.

– Co robisz? – zapytała cienkim głosem zdziwiona.

– Wołałaś, więc jestem – odpowiedziałem, dalej pieszcząc jej pokrytą gęsią skórką małżowinę.

– Nie wołałam cię. Nawet nic nie mówiłam.

– Wypięłaś w moją stronę te seksowne pośladki, mała kusicielko.

Włożyłem dłoń pod sukienkę i chwyciłem jędrny pośladek, lekko go podszczypując. Zastygła. Przesunąłem palce do przodu i przejechałem nimi przeciągle wzdłuż rozgrzanych warg sromowych. Rozprowadziłem starannie wilgoć po całej cipce. Kurwa. Znowu była mokra. Ale ja też już byłem gotowy. Zanurzyłem w niej palec i zębami otworzyłem foliową paczuszkę.

– Dwa kroki w prawo, pochyl się do przodu i oprzyj ręce mocno o blat. Nie odwracaj się – rozkazałem stanowczym tonem i rozwinąłem prezerwatywę na całym trzonie.

Rozszerzyłem jej nogi kolanem i podwinąłem sukienkę nad pośladki. Włosy zebrałem w garść, owinąłem sobie wokół nadgarstka i lekko, ale pewnie pociągnąłem. Od razu zareagowała, odchylając głowę do tyłu. Wszedłem w nią jednym pchnięciem, aż po same kulki. O tak! Kobieta wciągnęła powietrze. Zatrzymałem się, pozwalając, żeby przyzwyczaiła się do mojej obecności. Kurwa. Była taka ciasna. Cofnąłem się powoli i znów mocno się w nią wbiłem. O tak, po raz drugi. Znów powolne wysunięcie i od razu mocno w przód. O tak, po raz trzeci.

– Boże, Gejb! – wykrzyczała.

Ponownie wysunąłem się prawie do końca i z impetem naparłem w nią jeszcze raz. A potem kolejne coraz częstsze i mocniejsze pchnięcia.

Ręką, w której trzymałem włosy, chwyciłem za kark, a drugą przytrzymałem biodro i zacząłem ją szybko pieprzyć. Tak jak zawsze lubiłem. Ostro, równo i mocno, aż było słychać brzęk naczyń w szafce kuchennej, o którą się zapierała. Moje biodra odbijały się o jej pośladki. Słychać było plaski uderzających o siebie ciał i nasze jęki.

– Tak bardzo mnie pociągasz, Ali.

Ostatni raz pociągnąłem ją lekko za włosy. Przeniosłem dłonie na piersi i ścisnąłem nabrzmiałe z podniecenia sutki między kciukiem a palcem wskazującym. Czułem, jak twardnieją w moich palcach. Oh yeah, babe! I znów mocne pchnięcie.

Kręciłem jej sutki, całowałem i podgryzałem szyję, na której zaczęły pojawiać się ślady moich zębów i ust. Lizałem i delikatnie dmuchałem miejsce za uchem, które było mocno erogenną strefą Ali. Mój fiut pulsował w rytm jej drgań.

– Gabriel. O tak, Gabriel. Pieprz mnie mocno. Bierz mnie ostro. Proszę, Gejb – dyszała, prowadząc mnie tym na skraj.

Nie wytrzymałem długo. Doszedłem tak mocno, że bałem się pęknięcia gumki. Pociągnąłem za lewy sutek, a prawą ręką wymierzyłem jej soczystego klapsa. Doszła chwilę po mnie, wymawiając moje imię jak modlitwę. Była idealna. Oparłem się głową o jej plecy, próbując wyrównać oddech.

– To było... takie... – nie potrafiła znaleźć słów.

– Wiem, Słońce. Dla mnie też. – Cmoknąłem jej kark. Nie potrafiłem się od niej odkleić.

Z reguły na tym etapie żegnałem się z kochanką. Trzy orgazmy jej, dwa moje i nara. Z Ali było inaczej, chciałem zostać, dotykać jej powabnego ciała i nawet się jeszcze poprzytulać. Nie poznawałem samego siebie i reakcji swojego organizmu na tę kobietę.

Piekarnik zasygnalizował nagrzanie do ustawionej temperatury, więc wysunąłem się z gorącej cipki, choć bardzo tego jeszcze nie chciałem.

– Pora zrobić nam kolację, Słoneczko. – Należy nam się. Klepnąłem ją jeszcze raz w pośladek, tym razem nieco lżej, i poprawiłem sukienkę.

– Wspaniały Gabriel Moj będzie jadł mrożoną pizzę w mieszkaniu na podrzędnym blokowisku, co mu się stało? – zaszydziła ze mnie półżartem.

– Ty się stałaś, Ali – odpowiedziałem pierwsze, co pomyślałem.

Co ja, do chuja...

Pan Dziennikarz! [Premiera 09.02.2024] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz