BACKSTABBER
rozdział 1
~Harry schował ostatnią rzecz do swojego kufra i odetchnął. Już za chwilę ktoś z Zakonu Feniksa przybędzie aby zabrać go do domu rodzinnego Blacków. Pomimo tego, że dom ten przyprawiał go o bolesne wspomnienia i tak uważał, że będzie się tam czuł lepiej niż u Dursley'ów.
Dzwonek do drzwi oraz głośne i ciężkie kroki wuja Vernona sprawiły, że na jego ustach wykwitł uśmiech. Wreszcie był wolny.
Jego uśmiech zrzędł. Spojrzał na przedramię szczelnie okryte rękawem. Nie był wolny w sposób jaki by chciał. Położył prawą dłoń na miejscu gdzie wypalony został Mroczny Znak. Przejechał kciukiem delikatnie po materiale czerwonej bluzy. Za chwilę jednak opanował się, zabrał rękę i potrząsnął głową.
Zamknął kufer i spojrzał na drzwi, które otworzyły się. Stanęła w nich niewysoka różowowłosa kobieta. Emanowała od niej pozytywna energia.
- Witaj, Tonks - uśmiechnął się do młodej Aurorki.
- Cześć, Harry! - przywitała go z uśmiecham. Jak zwykle tryskała szczęściem i radością. Harry uważał ją za prawdziwy wulkan energii. - Jesteś już gotowy?
Brunet kiwnął głową i złapał za rączkę ciężkiego kufera. Niemal przewrócił się, kiedy jego ciężar go przeważył. Tonks przewróciła oczami i zachichotała pod nosem.
Kobieta kiwnęła głową pokazując mu, że ma iść za nią. Harry taszcząc kufer za sobą ruszył w stronę drzwi. Szybko zeszli na dół po schodach, gdzie czekało wujostwo. Wyglądali na uradowanych z powodu jego wyjazdu. Z resztą Harry też się cieszył. Nie będzie musiał znosić komentarzy wuja, prac zadawanych przez ciotkę oraz obecności kuzyna. Już sama postać tego przerośniętego półgłówka działała mu na nerwy.
Nic nie mówiąc wyszedł z domu. Wujostwo o dziwo zostawiło to bez komentarza, a drzwi zastrząsnęły się za nimi. Harry był jednak pewny, że cała trójka stoi teraz w oknie. Byli irytująco wścibscy.
- Ładny pierścień - odezwała się Tonks, kiedy szli chodnikiem aby znaleźć wygodne miejsce do aportacji. W końcu żaden mugol nie mógł ich zobaczyć. - Wygląda trochę jak zaręczynowy - zażartowała.
Harry jednak zarumienił się spoglądając na złoty pierścień znajdujący się na jego placu serdecznym prawiej ręki. Zanim wrócił do domu ze spotkania Śmierciożerców Draco podarował mu go. Wyjaśnił, że pierścień będzie rozgrzewał się w momencie, w którym Malfoy lub Harry (Draco posiadał identyczny lecz srebrny pierścień), będzie chciał porozmawiać z drugim chlopakiem. Potter nawet zauważył, że jego pierścień na wewnętrznej stronie ma wygrawerowane imię Draco oraz datę. Dzień, w którym zostali parą. Harry był pod wrażeniem, że Ślizgon to pamiętał.
- Zwykła ozdoba - wzruszył ramionami starając się brzmieć spokojnie. - Ostatnio polubiłem noszenie takich pierdół.
- Niech Ci będzie. O! Tutaj będzie idealnie. Chodź - pociągnęła go w zarośla niedaleko placu zabaw. - Gotowy?
Harry kiwnął głową i w tym momencie poczuł nieprzyjemne szarpnięcie w okolicy pępka. Świat mu zawirował. Kiedy stopy uderzyły już pewnego gruntu niedaleko domu przy Grimmauld Palce poczuł jak zbiera mu się na wymioty. Czarodziejskie środki transportu były okropne.
- Merlinie jak ja tego nienawidzę - powiedział, kiedy opanował nudności.
- Nie przesadzaj. Nie było aż tak źle. Chodź już. Inni nie mogą się doczekać aż cię zobaczą.
CZYTASZ
BACKSTABBER; drarry
Fiksi PenggemarHarry nie miał wyboru. Musiał ratować siebie jak i swojego ukochanego. Szósty rok nauki w Hogwarcie nie będzie łaskawy ani dla Harry'ego ani dla Draco. Będą się musieli mierzyć nie tylko ze skazą na przedramieniu, zadaniem od Voldemorta, ale i równi...