12.Bramkarz nie do przejscia

217 5 0
                                    

Pov:Lia
Zgodziłam się zastąpić Joego w następnym meczu , prawie całe swoje życie przegrałam na bramce więc znam dużo technik obrony. Większości nauczył mnie mój pierwszy trener pod którego skrzydła dotarłam po wypadku.Muszę doprowadzić Królewskich na sam szczyt w innej sytuacji , nigdy nie dowiem się gdzie jest mój brat?,jak się teraz nazywa?, co robi? , do jakiej szkoły chodzi? Te pytania coraz częściej mi się nasuwały , jednak nie mogę teraz zrezygnować z grania w piłkę , wiem tylko tyle ze mój brat żyje i tyle mi narazie wystarcza żeby chcieć go odzyskać.
Minęły wszystkie lekcje, został jedynie tylko trening , miałam dzisiaj ćwiczyć obronę , nie będzie to jakimś wyzwaniem dla mnie.

Pov:Jude
Lia zastąpi Joego i super , dzisiaj będziemy pomagać jej bronić strzały , żeby była w jak najlepszej formie.

Pov:Lia
Zakończył się trening , obroniłam każdy strzał , jak zawsze nigdy nie przepuściłam piłki do siatki , po treningu stwierdziłam że się przejdę na spacer przechodziłam obok boiska nad rzeką , gdzie jak zwykle grała drużyna raimona. W pewnym momencie kątem oka zobaczyłam lecącą w moją stronę piłkę , odwróciłam się zatrzymując strzał , spojrzałam na wykonawcę uderzenia to był Axel Blaze.
-no nieźle Axel , wcale nie strzelasz tak najgorzej jak mówią-powiedziałam z ironicznym uśmiechem na twarzy. Widziałam jak Blaze zaciska pięści.
W jednej chwili zbiegła się cała drużyna raimona.
-A ty co na przeszpiegi przyszłaś?!-powiedzial oburzony Dragonfly.
-Nie muszę was szpiegować żeby wiedzieć że marnie gracie Dragonfly.- zaśmiałam się.
-spokojnie, Lia napewno nie ma złych intencji.-uslyszalam Evansa.
-proszę proszę wielki Mark Evans - powiedziałam sarkastycznie.
- Ej ty nie obrażaj naszego kapitana-znów oburzył się różowowłosy.
-A co mi zrobisz? Nie macie ze mną szans.-powiedziałam.
- właśnie ze mamy ty jesteś sama a nas jest jedenastu-powiedział jakiś szarowlosy.
-właśnie ze nie jest sama-usłyszałam za sobą głos Jude'a. Był z Davidem.
-chcecie się z nami zmierzyć?-zapytal ironicznie Samford.
-oczywiście ze tak -usłyszałam Evansa.
Stanęliśmy w strojach Akademii po jednej połowie boiska , na drugiej stali Raimon. Zaczęliśmy grę , po 2 minutach byliśmy już pod bramką , teraz tylko starcie z Evansem, bo reszta drużyny leżała nie mogąc się ruszyć , strzeliliśmy 27 bramek bez żadnej techniki.
-dobra chłopaki nie ma co chodźmy -powiedziałam , odeszliśmy z zadowolonymi minami.

RozdzieleniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz