~•°Rozdział 1°•~

215 21 11
                                    

III Rzesza obudził się na podłodze. Musiał zasnąć w tym stanie. Wstał obolały z podłogi i poszedł do łazienki by się trochę ogarnąć. Przemył twarz, wrócił do pomieszczenia i posprzątał je, zgarniając przy tym jedno ze zdjęć. Schował owe zdjęcie do kieszeni w koszuli i uznał że chce je mieć przy sobie, choćby w ten sposób. Oczywiście lepiej by było jakby osoba na zdjęciu była bliżej w osobie, ale o tym mógł sobie pomarzyć. O ile mu wybaczy, powinno się ułożyć ale, czy zdoła mu wybaczyć a lepsze pytanie to, czy on sam potrafi sobie wybaczyć. O ile tamten jeszcze żyje. Ubrał swój płaszcz, buty oraz maskę oczywiście i wyszedł na spacer. Na miejsce spaceru obrał las. Był spokojny grudniowy dzień, chociaż śniegu nie było, krajobraz dalej był śliczny. Kolorowe liście leżały na ziemi ukazując piękne szlaki i drogi. Eksponują jeszcze bardziej piękno lasu. Zachwycając się tą sceną, spotkał II Rzeczpospolitą. Nie, pomyślał, to nie może być on, to też nie jest PRL... a więc kto to jest? Co tu robi w lesie sam? Nie zauważył jak stanął w miejscu i się przypatruje nieznajomemu. Tamten natomiast zbierał grzyby, a raczej ostatki z tego co zostało, był początek grudnia ale pogoda w listopadzie sprzyjała tylko wzrostowi nowych grzybów. Po chwili usłyszał głos z niemieckim akcentem.

- Polen! A co o tym myślisz? -

Polen? Czyli to Polska ale, wygląda inaczej – pomyślał Rzesza.
Polak podbiegł do głosu.

- Niemcy ty debilu, głupi jesteś czy takiego udajesz? To muchomor, to cię zabije! Naprawdę potrzebujesz więcej snu. – Rzekł Polska.

- Tym razem spałem Polen, mimo że mój kochany partner rzucał się w nocy. – Odrzekł głos.

- To już nie mój problem. Obiecałeś mi że pójdziesz ze mną na te grzyby bo Rosja nie mógł, jako że musiał załatwić coś z ojcem.

- Tak wiem, wybacz.

Oboje się zaśmiali. Rzesza stał zdziwiony. Jego syn tu jest. Z Polakiem. To niespodziewane, że też się zaprzyjaźnili... oparł się o drzewo, trochę chowając się. W jego głowie narodziło się pełno wątpliwości. Czy Niemcy chce go widzieć? Czy jest zły że go nie było? Czy Polska się go nie przerazi? A nawet jeśli nie, to będzie miał problemy jak się zbliży. Z jednej strony chciał przytulić syna i go nie puszczać, nadrobić z nim lata rozłąki ale, nie mógł. Bał się tego co nastanie.

- Patrz, tam jest kurka! –

Spojrzał pod swoje nogi. Zaraz przy nim, spokojnie rósł sobie grzybek, o którym mowa. Sheiße.
Jego oddech przyśpieszył. Zobaczył rękę Polski by po chwili zobaczyć, jak się wzdryga i jego zdezorientowany wzrok.

- Uh... Przepraszam, nie zauważyłem pana, trochę mnie pan wystraszył – powiedział spokojnie.

Niemcy po chwili podszedł zdezorientowany. Polska w tym czasie się podniósł. Dlaczego nie mogłem zostać w domu?! – pytał się w myślach Rzesza. Niemcy natomiast rozpoznał płaszcz, który Rzesza miał na sobie. Spojrzał na ojca w szoku, a jedyne co wydusił z siebie to:

- Vater...? –

Spojrzał na syna. Ciężko było mu określić czy on się cieszy czy jest zły.

- Ty...żyjesz...? W takim razie co tu robisz...? – Pyta Niemcy

- To twój ojciec? – spytał Polska

- Tak... -

Niemcy go złapał za ręce.

- Vater, proszę... powiedz mi co się stało... -

Lecz jedyne co Rzesza mógł w tej chwili wydusić z siebie to ciche „przepraszam". Mężczyzna się bał. Strasznie się bał ale, jego syn jedynie przytulił go na powitanie.

Nienawidzę cię dupku - rewrite (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz