Prolog

363 37 26
                                    

Minęły lata od jednego z najkrwawszych wielkich konfliktów światowych zwanego II Wojną Światową.

W jego głowie, wybrzmiewały wszystkie obelgi, które kiedykolwiek zostały wypowiedziane w jego stronę, albo z jego ust. Były to wyrzuty sumienia, których nie mógł się wyzbyć z tyłu głowy. Podświadomości, która miała inne plany. Wydawać się mogło że mężczyzna zaraz oszaleje, ponieważ śmiał się cicho, będąc sam w pokoju. Wydawać się mogło że to tylko kwestia czasu, gdy oszaleje słysząc wszystko co kiedykolwiek usłyszał i udawał że ma to gdzieś. Było tam jednak coś jeszcze... nie. Ktoś jeszcze. Ktoś kto nie dawał mu spokoju najbardziej ze wszystkich głosów. Ktoś, za kim tęsknił głęboko na dnie umysłu. Po wojnie, nie mógł się spokojnie pokazać na ulicy. Byłoby to zbyt niebezpieczne, dlatego się ukrywał, nosząc maskę, którą kiedyś zrobił. Gdyby bez niej wyszedł, zapanowałby chaos, znowu złapaliby go i zabili, a on wolał mieć pewność że jego dzieci żyją i mają się dobrze. Nie mógł zobaczyć też osoby z tyłu głowy, która chodziła w jego myślach już od dłuższego czasu. Jednak, kim był ten ktoś? Ktoś, kto tak bardzo dawał o sobie znać w jego sumieniu? Stary przyjaciel, którego tak bardzo zranił z jakiegoś powodu, a którego chciał mieć tak bardzo przy sobie. Którego zranił przez uczucie, którego nigdy nie chciał czuć w jego stronę. A może, którego nigdy nie powinien czuć w jego stronę. Uczucie to, nie pozwalało mu normalnie myśleć gdy był w jednym pomieszczeniu z nim. Z nim, osobą, która była tak blisko jego, którą chciał. Był jeszcze jeden, ten, który namieszał mu w głowie, przez którego taki jest i już się nie zmieni.

III Rzesza był młody, podatny na manipulacje mimo że z rozkazów sam manipulował. Wychowali go tak, co po części jego winą nie było. Wracając jednak do teraźniejszości, wspomnienia echem odbijały się od jego głowy. Stan umysłu powędrował daleko na wojnę w 1941 do słów wypowiedzianych w złości, żalu i nienawiści. Wspomnienia z wojny i emocje z tamtych chwil eksplodowały ukazując to jedno wydarzenie.

Wydarzenie które złamało dwa serca.

'''

- Rzesza do kurwy czemu to robisz?!

-

Słowa jego starego przyjaciela, przyjaciela którego oszukał, zranił i chciał zabić, a to wszystko z zazdrości i żalu jakie czuł w tamtym okresie. Słowa w jego głowie uderzały echem w jego wspomnieniach, które eksplodowały silnym strumieniem emocji i bolesnych przeżyć. „Uważałem cię za przyjaciela! Za osobę, której mogę zaufać!" brzmiał głos, „Kochałem cię jak brata lecz ty wolałeś wbić mi nóż w plecy! Zaatakowałeś mnie, moje dzieci i mój kraj! Zabiłeś ją!" zagrzmiało w jego głowie. „Nienawidzę cię! Nienawidzę cię nazistowska kurwo! Jesteś jebanym psychopatą! Potworem! Żałuje że kiedykolwiek cię poznałem! Pokazałeś jaki naprawdę jesteś!".
Bolało. Bardzo bolało. Jednak wtedy go to nie ruszyło, nie zabolało, albo nie chciał by bolało, ponieważ był zaślepiony rządzą fałszywej zemsty, wtedy czuł się oszukany, zdradzony. Zanim nadeszły wojenne czasy, obiecali sobie że będą razem na zawsze, on już wtedy darzył go uczuciem. Więc co się zmieniło? To że obaj kogoś mieli w tamtym czasie? A może to że chciał więcej niż udawana miłość.

Teraz to nie ma większego znaczenia. Eksplodował uczuciami. Jest nazistą, to prawda, nie zaprzeczał. Taka była ideologia jego państwa i przywódców w tamtym czasie. Nie miał na to wpływu, ale teraz próbuje się zmienić, a to powinno się liczyć skoro chce się zmienić. Skoro nie chce być potworem bez serca. Wróciły do niego myśli: czy on naprawdę tak uważał? Wtedy te słowa wywołały gniew, był tylko „przyjacielem" niczym więcej. Wtedy chciał czegoś więcej, ale czy dalej chce? Nie, teraz to nie jest ważne, już i tak jest za późno. Jednakże to okropne uczucie zżerające go od środka...to uczucie pustki, które nie daje mu spokoju, nie daje mu spać po nocach, to poczucie samotności towarzyszące mu każdego dnia. „Jesteś jebanym psychopatą!" znowu echo odbijających się słów. Psychopata. Czy wtedy to słowo było odpowiednie dla jego zachowania? Czy naprawdę kochał go po bratersku? Czy on sam mógłby to o nim powiedzieć? Nie, nie mógłby tego samego powiedzieć o nim. Kochał go bardziej niż brata. Wiedział o tym, jednak wtedy nie okazał tego, tylko ze względu na to że nie umiał. Tak go wychowano. „Nie czuj tak będzie ci łatwiej" mówił wujek. Rodziców nigdy nie poznał, matka zmarła kiedy on był malutki, ojciec zginął na I Wojnie Światowej. Wuj go wychował żelazną ręką, po prostu nie potrafił okazać uczucia. Westchnął i wstał z kanapy. Podszedł do regału stojącego niedaleko i wyciągnął z niego stary album. Gdy wrócił na kanapę, otworzył go i zaczął przeglądać zdjęcia swojej młodości. Znalazł między innymi jego ulubione zdjęcia, zdjęcia jego synów kiedy byli malutkimi dziećmi, kilka zdjęć szkolnych i jego i synów. Jego uwagę jednak przykuło to jedno jedyne zdjęcie z jego młodości. Stał z nim pod drzewkiem wiśniowym, z którego płatki kwiatów spadały na nich i na ziemie. Jakiż to był romantyczny moment i takie romantyczne miejsce. Doskonale pamiętał delikatny i ciepły uśmiech przyjaciela, jego wesoły śmiech, jego dotyk na jego ciele. Ah! Cóż to były za czasy! Przypatrzył się zdjęciu i po chwili nieświadomie zaczął płakać. Łzy spływały mu po policzku a on patrzył się na zdjęcie. Widział jak na nim był zarumieniony. Już wtedy czuł coś do niego? Płakał i myślał o tym wszystkim. Faktycznie był potworem. Teraz jednak to się nie liczyło, już dawno stracił wszystko co miał. Teraz została mu tylko mała kawalerka, parę mebli, jedzenie, łóżko i miesięczna najniższa pensja na przeżycie i jedzenie, którego czasem brakowało kiedy musiał kupować rzeczy do higieny. Wszystko, w kryzysie kiedy odbudowywano państwa, podrożało. On wyszedł z więzienia za dobre sprawowanie i teraz jest pod ścisłą obserwacją aliantów. Stracił syna, stracił miłość, przyjaciela, wolność, ukochanego pupila... W mieszkaniu, które dostał nie było wiele. Jedynie tyle aby go utrzymać przy życiu. Jedynie jego rzeczy ze starego domu zostały tu przeniesione, tak to niczego znajomego nie było. Niczego. Nikogo znajomego w pobliżu. Nie wiedział co się stało z jego sojusznikami, przyjaciółmi. Był sam, no bo kto by chciał być z takim potworem? Nie miał kogo przytulić, wyżalić się, a więc wszystko zachowywał dla siebie. Żadnego pamiętnika czy dziennika nie pisał, bo od razu by go sprawdzali. Zaczął mocniej płakać a wcześniejsze pojedyncze łzy zmieniły się w strumienie. Przyłożył zdjęcie do serca i tak płakał, jedną ręką zakrywając górną część twarzy. Płakał. On naprawdę płakał z żalu, który rósł w nim od lat, i którym nigdy od tamtej pory nie mógł się podzielić.

Mężczyzna, o imieniu III Rzesza, kiedyś wielki, teraz rozbity siedział na podłodze i płakał cicho się śmiejąc.

A obok były dwa duchy, zmarłego syna, patrzący się ze smutkiem na matkę i jego ojca który patrzył się na żywego męża z pogardą i obrzydzeniem.
W końcu, nie bez powodu tworzył Wielkie Niemcy, aby teraz tamten ślęczał na podłodze i ryczał bez powodu...

------------------------------------------------------------------
Dop. Autorki
Okej kochani, to prolog Rewrite'u mojej pierwszej udanej książki na wattpadzie. Mam nadzieję iż się to przyjmie.
Dziękuje za przeczytanie i do następnego!
                                                                                                             - Vixen~

Nienawidzę cię dupku - rewrite (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz