VII

16 4 5
                                    

- Musiałeś się tak zachowywać?! - krzyknęła Cinga gdy tylko przekroczyła próg posiadłości. - Cuba to spoko chłopak, może nie jesteś w stanie tego dostrzec bo sam jesteś dupkiem. - warknęła i rzuciła w Patricka torebką

- Tobie zaraz przejdzie, a ja będę żyć w spokoju ze świadomością, że nie będziesz się z nim kontaktować. - złapał torebkę i odstawił ją na stolik.

- A ta akcja "moja dziewczyna" to już totalna przeginka! Matka cię chyba nie nauczyła uważania na słowa - zdjęła buta i nim również rzuciła.

- Wręcz przeciwnie, to mój całkiem nowy i genialny pomysł. Skoro ja muszę teraz cierpieć przez twoje idiotyczne wymysły z tym całym balem, to ty również trochę pocierpisz - uśmiechnął się przebiegle.

- Niby co masz na myśli..? - uniosła brew

- Będziesz udawała moją dziewczynę na balu, skoro chcesz przedstawić mnie w dobrym świetle to pokaż ludziom, że sama uważasz że nie jestem taki zły.

- Chyba zmieniam zdanie co do tego... - westchnęła.

*****

Przygotowania do balu trwały w najlepsze. Patrik poprosił nawet lokaja swojej matki, aby pomógł mu znaleźć najlepszych muzyków, kucharzy i barmanów. W całym panującym zamieszkaniu zapomniano o najważniejszym - stroje!

- Moja damo, chyba nie zamierzasz się tam pokazać w tej sukience po twojej ciotce z Abramowic? - spojrzał zdegustowany na wspomnianą sukienkę - wybieramy się na zakupy, zejdź na dół za 10 minut.

- Udaje mojego chłopaka i już jaki milutki.. - szepnęła - może jeszcze zapłacisz? - krzyknęła do odchodzącego chłopaka.

- Czekam w salonie!!

Galeria Niebieska aż świeciła okazjami. Wszędzie wręcz roiło się od różnego rodzaju sukienek, od tych na półmetek chemika aż po te balowe. Cinga nie lubiła się wyróżniać - miała jednak z tyłu głowy świadomość, że Patrick nie pozwoli jej iść na bal w byle jakim worku na ziemniaki.

- Usiądź na tej kanapie, ja wybiorę kilka propozycji - powiedział, po chwili znikając. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej wzrok zatrzymał się na siedzącej na sąsiedniej kanapie dziewczynie. Bez dłuższego namysłu zdecydowała się do niej podejść.

- Madam?? Co ty tu robisz? Nie widziałyśmy się od czasów podstawówki!

Madam Kowaltzchyk chodziła do tej samej klasy co Cinga. Madam zawsze była ikoną mody, dopóki nie poszła do technikum. Ostatnie legendy na jej temat mówią, że przechowywała kryształ gdzieś na wycieczce w Niemczech.

- No Cinga, w ogóle się nie zmieniłaś! - przeskanowała ją wzrokiem - jestem tu żeby kupić suknię na bal, nie wiem gdzie się odbywa, mój chłopak został zaproszony.

- Też tam idę! Zaraz.. masz chłopaka? Kto.. - przerwała, gdy poczuła dłoń na swoim ramieniu.

- Skarbie, co to za pogaduszki? Dziesięć sukienek czeka na przymierzenie - złapał ją w talii i pociągnął w stronę przymierzalni.

- Widzę, że też nie próżnowała - powiedziała Madam, wkładając jakiegoś śmierdziela epeta do ust.

Po chwili w całym sklepie było słychać donośny śmiech.

- Nie włożę tego na siebie! Na oślep je wybierałeś? Halo, minister do spraw bezguścia!! - warknęła Cinga.

- Słuchaj no - wepchnął ją do przebieralni i zamknął drzwi - nie chce mi się użerać z twoimi humorkami, masz wybrać coś z tych sukienek albo tracisz pracę, jasne?

- Grozisz mi? Sam to zakładaj! - rzuciła w niego ogromną różową sukienką.

- Super - złapał ją - bierzemy tą - wyszedł, a zaraz za nim Cinga.

- To nie jest mój kolor! Nie pójdę tam w tym, wolę już isć w dresach - westchnęła.

- Nie jest to mój problem, zapraszam do auta - otworzył jej drzwi.

Zapowiada się, że ten bal to będzie jedna wielka katastrofa. Ale przynajmniej można za darmo zjeść świeże bułki, wędliny itp. Więc są też zalety.

Cinga zmuszona była założyć wybraną przez Patrika sukienkę, ale nie przejmowała się tym - będzie tam znała jedynie Madam, do której zapewne przyczepi się na cały wieczór, żeby nie musieć z nikim innym rozmawiać.

- Jak to mówią, alleluja i do przodu - powiedziała Cinga wsiadając do limuzyny.

- Mówią też, że srali muchy będzie wiosna. A wiosny jak nie było tak nie ma. - stwierdził Patrick, po czym auto ruszyło.

Mimo, że bal charytatywny był pomysłem Cingi, nie miała ona nic do powiedzenia w sprawie gości. Potajemnie zaprosiła swoje znajome z warzywniaka, nie liczyła jednak na to, że przyjdą. Po znajomościach Patrika można się spodziewać obecności Leona Braina, znanego przedsiębiorcy czy nawet Andrzeja Garfilda.

Bal odbywał się pełnej, położonej nas jeziorem Willi cienistej. Wyglądała jak jakieś zamczysko w którym śpi Fiona. No, w każdym razie można tam drobić niezła impre.

- Masz rozmach, ile cie to kosztowało? - Cinga uniosła brew i przeniosła wzrok z budynku na swojego towarzysza.

- Nic. Dostałem ten budynek w spadku po dziadku, to była jedyna mądra decyzja w jego życiu. - powiedział, wchodząc do środka.

Mimo wczesnej godziny w środku roiło się już od ludzi z wyższej klasy. Była tam nawet Pani Dupecka, o której Cinga niegdyś czytała w gazetach, że kobieta rzekomo bije ludzi, którzy okazują sobie uczucia na ulicach. To jest dopiero zajęcie.

- Wszystkie kobiety są tak ładnie ubrane, w strasznie drogie futra. To właśnie powinieneś mi kupić zamiast tej obrzydliwej sukienki - skrzywiła się.

- Też jesteś ładnie ubrana, nie narzekaj - obleciał ją wzrokiem i wrócił do witania się z gośćmi.

Znudzona Cinga postanowiła przejść się po budynku, aby poszukać kogoś znajomego. Dostrzec można było wielu celebrytów, na przykład Damiana Bogacza, Jana Głębosza czy znanego aktora Roberta Pataszona.

- Nie tego szukam, gdzie jest Madam.. - rozejrzała się, a jej wzrok spoczął na osobie stojącej przy stole z drinkami. Bez wahania Cinga poszła w jej stronę.

- Madam, szukałam cie! - uśmiechnęła się, po chwili przenosząc wzrok na towarzysza dziewczyna - Zaraz, czy to..

- Cinga..?









IMIONA I NAZWISKA I SYTUACJE FIKCYJNE A JAK MASZ ZARZUTY TO HUJ😁




123OWOC NAMIĘTNOŚCI [BĘDZIE WYDANA!!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz