Rozdział VI

1.6K 45 19
                                    

Piątek 3 Marca

Oficjalnie mój piąty sezon w królowej motor sportu rozpoczął się. Rano z Jon'ym dojechaliśmy na tor i przygotowywaliśmy się do pierwszego treningu.
O dwunastej czekałem już w swoim garażu na rozpoczęcie okrążeń. Jeszcze po pit lanie chodzili fotografowie i wtedy zauważyłem Sofię, która robi zdjęcie mi.
-Wyślij mi potem - krzyknąłem żeby usłyszała pomiędzy hałasem odpalających się silników a dziewczyna przytaknęła.
-A to nie jest ta dziewczyna, która wpadła na ciebie wtedy? - zapytał mój trener przyglądając się sytuacji.
-No - odpowiedziałem krótko.
-To chyba się dogadaliście - powiedział z uśmiechem.
-Proszę cię, to zwykła dziennikareczka tylko - odpowiedziałem.
-Upierdliwa jest po za tym - dodałem.
-No dobra - odpowiedział Jon.
W końcu wsiadłem do bolidu i rozpoczęliśmy trening, który minął dość szybko w miarę dobrym czuciem.
Testowaliśmy nowe mieszanki opon na ten sezon i ustawienia pod wyścig.
Teraz Przerwa obiadowa i wywiady przed kolejnym treningiem.
-Lando chodź dziennikarze czekają - powiedziała Amelie.
Niechętnie podniosłem się z krzesła i wyszliśmy przed motorhome na naszą ściankę gdzie czekali już na nas masa dziennikarzy w tym na samym przodzie drobna Hiszpańska dziennikareczka.
-Lando jak się czujesz? - zapytał mężczyzna z via play.
-Dziękuję czuje się dobrze - odpowiedziałem z uśmiechem.
-Mam nadzieję że wy również - dodałem uśmiechając się do Sofia, która odpowiedziała tym samym.
-Jak wrażenia po pierwszym treningu?- zapytała hiszpanka.
-Bardzo dobre, testowaliśmy opony i mamy dobre dane - odpowiedziałem będąc w szoku że odpowiadam w miarę dokładnie.
-Dobrze dziękuję, powodzenia w następnym treningu - powiedziała dziennikareczka.

Pov Sofia

Byłam dość zdziwiona że Lando był aż tak gadatliwy, ale przynamiej miałam w miarę dobry materiał. Po drugim treningu miałam mieć wywiad z kierowcami Alpine co stresowało mnie strasznie. Najgorsze było to że nie mogłam zamienić się z Thiago. Pocieszające było to że wywiad był wraz z Pierre i byli ludzie od mediów z Alpine więc Esteban nie powinien nic odwalić. Idąc w stronę ich motorhome czułam jak ręce zaczynają mi się trząść a wszystko co zjadłam miało wrócić z powrotem na światło dzienne.

-Dzień dobry - przywitałam się starając opanować strach w głosie.
-Postaram się jak najszybciej żeby nie zajmować wam czasu - dorzuciłam.
-A możemy rozmawiać przez długi czas mi to nie przeszkadza - powiedział Esteban a ja poczułam jak wszystkie wnętrzności skręcają mi się.
-Nie mam czasu na pogadanki - powiedziałam poważnym głosem.
Włączyłam dyktafon i zaczęłam zadawać pytania, chodź nie skupiałam się na odpowiedziach kierowców. Chciałam jak najszybciej wyjść i ten motorhome omijać jak najbardziej potrafię.
Podczas zadawania przed ostatniego pytania zauważyłam Lando, Oscara i kierowców Ferrari rozmawiających. Wzrokiem spotkałam się z młodym Australijczykiem, który po tym szturchnął Brytyjczyka i on na mnie spojrzał. Z pustki w niebieskich oczach Norrisa zmieniło się w coś na wzór złości.
Zauważyłam że szepcze coś do Carlosa i Charlesa. Po chwili oparli się o ścianę motorhome Ferrari i dalej rozmawiali, ale bacznie obserwując mnie i Estebana.
-Dobrze to wszystko, dziękuję za rozmowę - powiedziałam na sam koniec.
-Sofia porozmawiamy w końcu? - zapytał Esteban.
-Spiesze się - powiedziałam patrząc na Pierre szukając w nim wsparcia.
-Proszę, pójdźmy do mojego pokoju i porozmawiajmy - powiedział i złapał mnie za ramię. Poczułam znów to co w klubie co zmroziło mnie, ale w porę odzyskałam to co utraciłam czyli odwagę.
-Esteban - powiedział Pierre przyglądając się sytuacji będąc gotowy zareagować.
-Esteban puść moją rękę, nigdzie nie będziemy rozmawiać poza wywiadami nie wyraziłam się wcześniej jasno? - zapytałam unikając mówienia więcej.
-To jeszcze nie koniec - szepnął mi do ucha i odszedł.
Zostałam sama z Pierrem i asystentami Alpine.
-Wszystko w porządku? - zapytał francuz z troską.
-Chyba. Cześć - pożegnałam się.
Nim się obejrzałam znalazłam się wokół czwórki innych kierowców.
-Nic ci nie jest? - zapytał Oscar.
-Nie nic się nie stało - odpowiedziałam.
-Widzieliście Thiago? - zapytałam.
-Wrócił wcześniej do hotelu bo się źle czuł i prosił abyśmy cię odwieźli - powiedział Charles.
-No widzę ochronę mam na całego - powiedziałam patrząc że idę otoczona z prawej strony dwójka kierowców McLarena i z lewej kierowcami Ferrari.
Przemilczeli to więc i ja się zamknęłam i nie odzywałam do końca. Doszliśmy do parkingu i ja wsiadłam do auta Carlosa a reszta do swoich.
-Sofia Garcia jako hiszpanka oglądająca sport mam do ciebie bardzo ważne pytanie - zaczął Sainz.
-U nazwisko brzmi groźnie - powiedziałam śmiejąc się.
-Barcelona czy Real Madryt? - zapytał z pełną powagą.
-Blaugrana al vent,
un crit valent,
tenim un nom, el sap tothom, - zaczęłam nucić hymn Barcy.
-Ała moje serce! - krzyknął wręcz łapiąc się teatralnie za klatkę piersiową a ja zaczęłam się śmiać.
Doskonale wiedziałam że Carlos to fan realu. Będzie ciekawie przez cały sezon.
-A nie myślałaś może kiedyś nad Realem? - zapytał.
-Od zawsze Barca i zawsze - powiedziałam dumnie.
-Udam że tego nie słyszałem - powiedział a ja zaczęłam się śmiać.
Dojechaliśmy do hotelu i razem poszliśmy na kolację a ja potem zaszłam pod pokoju numer dwieście jeden czyli pokój Thiago.
Zapukałam raz, zapukałam drugi raz cisza. Zaczęła się martwić. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Fernandeza. Długi sygnał, który zakończył się poczta chłopaka.
Dzwonię drugi raz.
-Czego? - zapytał zaspany. Kamień spadł mi z serca.
-Z łaski swojej drzwi się otwiera - powiedziałam i rozłączyłam się.
Po chwili usłyszałam leniwe kroki i dźwięk otwierających się drzwi.
-Możesz z łaski swojej uprzedzać mnie że się źle czujesz? - zapytałam.
-I otwierać drzwi? - dorzuciłam.
-Spałem - odpowiedział krótko z niechęcią.
Okej jest źle to nie jest ten Thiago, którego znam.
-Co się dzieje? - zapytałam.
-Thiago mów pomogę - powiedziałam.
-Pamiętasz moją babcie? - zapytał cicho.
-Panią Carino? - zapytałam upewniając się czy myślę o dobrej osobie.
-Tata do mnie dzwonił, pogorszyło się jej i nie wiele jej zostało - powiedział jeszcze ciszej starając opanować łzy.
Pani Carino od wielu lat chorowała na raka nie znałam jej tak dobrze, ale wiem że jest dobrą kobieta a widok mojego przyjaciela w takim stanie łamał mi serce.
-Wróć do Hiszpanii - powiedziałam od razu. Thiago był jaki był. Skakał z kwiatka na kwiatek, ale rodzina dla niego zawsze była na pierwszym miejscu nie ważne kiedy. Raz byłam na imprezie rodzinnej Fernandez'ów i wow jak ta rodzina była z żyta. Nie ważne czy to był najdalszy kuzyn jaki może być, każdy miał ze sobą dobry kontakt. Zazdrościłam mu tego bardzo.
-Naprawdę a co z tobą? - zapytał.
-Ja dam sobie radę, ty jedziesz do domu - powiedziałam.
-Jesteś pewna? - zapytał.
-Jestem - powiedziałam, chodź tak Naprawdę nie byłam tego pewna.
-Pakuj się a ja ogarnę ci bilet last minute - powiedziałam biorąc laptopa chłopaka do ręki a on stał w szoku.
-Thiago pakuj się - powiedziałam a Fernandez otrząsnął się z transu i zaczął robić to o co jego proszę.
Znalazłam ostatni bilet na lot za dwie godziny i wyruszyliśmy na lotnisko.
-Ja wrócę okej - powiedział.
-Wiem, ale teraz nie myśl o mnie ja jestem mniej ważna - powiedziałam.
-Jesteś ważna tak samo jak moja rodzina pamiętaj o tym - powiedział patrząc się na mnie.
-Ty i Alex jesteście moimi przyjaciółkami co oznacza że jesteście moją rodziną też - dorzucił a ja byłam bliska płaczu.
-Skończ bo się rozpłacze - powiedziałam a chłopak się zaśmiał.
Dojechaliśmy na lotnisko w pół godziny przed sprawdzeniem bagaży zdecydowałam się pożegnać już z Thiago.
-Pisz do mnie jak będzie coś się działo - powiedziałam.
-Dzwoń o każdej porze - dorzuciłam.
-Sofia? - zapytał a spojrzałam się na niego.
-Dziękuję - powiedział.
-Odwdzięczę się - dorzucił.
-Nie musisz - powiedziałam przytulając się.
-Leć - powiedziałam pchając, a przynamiej próbując prawie dwu metrowego przyjaciela do bramek.
Pomachałam mu po raz ostatni i wróciłam do auta.
Na zegarku pokazywało mi prawie północ a spać w ogóle mi się nie chciało. Wydarzenia z Thiago rozbudziły mnie totalnie i wtedy też zaczął ukazywać się strach. Nie wiedziałam kiedy chłopak wróci i przez ile czasu czeka mnie robienie za dziennikarkę i fotograf w jednym.
Mogłam być samolubna i powiedzieć że ma zostać i mi pomóc, ale nie miałam serca.
Nie wiedziałam gdzie jadę, jechałam przed siebie aż w końcu dojechałam na plażę. Było pusto usiadłam na jednym z kamieni i patrzyłam się w dal podziwiając delikatne fale.
Nie wiem nawet kiedy minęły t dwie godziny. Powoli wstałam i ruszyłam do swojego auta. Wsiadłam na miejsce kierowcy i wsadziłam kluczyk w stacyjkę przekręciłam i nic. Nie odpalił. Po raz kolejny i dalej. Dziesięć prób i dalej nic.
-Kurwa - powiedziałam bezwładnie opadając na kierownice.
Wyjęłam komórkę z tylniej kieszeni i zaczęłam rozważać do kogo mogę zadzwonić.
Zaczęłam od Carlosa i Charlesa, ale obydwaj nie odebrali. Zadzwoniłam do Oscara ale tu również cisza.
-Błagam odbierz - powiedziałam klikając w ikonkę telefonu w rozmowie z Lando.
Sygnał był długi ale odebrał.
-Po cholere do mnie dzwonisz? - zapytał.
-Mam problem auto mi się zepsuło - powiedziałam.
-Gdzie jesteś? - zapytał.
-Wyślę Ci pinezke - powiedziałam.
-Dobra za piętnaście minut będę - powiedział i rozłączył się.
Tak jak obiecał po piętnastu minutach zobaczyłam światła odbijające się w lusterku. Wysiadłam z auta w tym samym momencie co chłopak.
-Co z autem? - zapytał mijając mnie i podniósł maskę.
-Nie wiem nie chce odpalić - powiedziałam.
Chłopak po przyglądał się dłuższą chwilę i westchnął.
-Nie odpali ci to za cholere teraz, ktoś z McLarena przyjedzie bo niego i zawiezie ci go do mechanika - powiedział zamykając klape.
-Zamknij i wsiadaj do mnie - powiedział kierując się do swojego auta a ja zaraz po nim.
Wyruszyliśmy w drogę powrotną do hotelu w ciszy, która była dość niezręczna.
-A teraz powiedz mi co ty tam robiłaś?- zapytał Brytyjczyk oschle.
-Thiago musiałam odwieźć na lotnisko-odpowiedziałam.
-Ale lotnisko jest pół godziny drogi od tego miejsca przecież - powiedział.
-Zatrzymałam się tu, bo potrzebowałam pomyśleć - powiedziałam.
-A Thiago serio odwiozłam na lotnisko-dorzuciłam a chłopak przytaknął.
I znowu jechaliśmy w ciszy.
Co jakiś czas patrzyłam się na chłopaka, który ewidentnie marzył o śnie a ja go wybudziłam w środku nocy. Zrobiło mi się głupio.
-Przepraszam - powiedziałam.
-Za co? - zapytał.
-Jutro masz kwalifikacje a ja cie budzę w środku nocy - powiedziałam zażenowana.
-I tak spać nie mogłem - odpowiedział.
-I tak mi głupio - powiedziałam.
-Zamknij się już , bo zaraz zatrzymam się i zostawię cię tutaj i sama będziesz wracać - powiedział.
-Lando? - zapytałam.
-Powiedziałem coś - odpowiedział oschle.
-Dziękuję - powiedziałam i zamknęłam się już do końca drogi.
W ciszy przeszliśmy do pokoi nawet się nie żegnając.
Szybko przebrałam się i z wielką chęcią położyłam się spać.

Closed book | Lando NorrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz