Rozdział XIX

1.4K 40 53
                                    

-Ja do taty - powiedziałam do starszej pani, która zajmowała się recepcją. Znała już mnie na tyle że doskonale wiedziała kogo odwiedzam.
Kobieta podniosła wzrok z monitoru i spojrzała na mnie smutnym spojrzeniem.

-Nikt cię nie poinformował? - zapytała.

-Słucham? -

-Sofia dziecko twój ojciec zmarł dziesięć może piętnaście minut temu - odpowiedziała ciszej.

-Nie nikt mnie nie informował. Pani się myli to może o kogoś innego chodzi - odpowiedziałam starając się zachować spokój.

-Doktor Wilson proszę przyjść do recepcji - powiedziała przez telefon a zaraz po tym zjawił się lekarz, który prowadzi mojego tatę.

-Witaj Sofia - przywitał się. Jego mina potwierdzała wszystko.

-Dzień dobry - odpowiedziałam.

-Przejdźmy gdzieś indziej może - powoli zaczął prowadzić mnie przed sale gdzie leży mój ojciec.

-Sofio tak jak powiedziała Qiera. Chciałbym złożyć kondolencje - powiedział ściskając moja dłoń a mój obraz powoli zaczął się zamazywać.

-Jak? - zapytałam ledwo było słychać mój głos.

-O dziesiątej jego serce przestało bić. Zaczęliśmy reanimację, ale nic to nie dało. Dwadzieścia minut temu stwierdziliśmy zgon - zamknęłam oczy a po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza.

-Dam ci pół godzinny na pożegnanie się a potem będziesz musiała podpisać parę papierów - dodał i otworzył mi drzwi od sali.

Gęsią skórka przeszła mnie gdy krok po kroku zbliżałam się do łóżka mojego taty. Wyglądał tak spokojnie. Wzięłam szpitalny stołek i usiadłam obok niego biorąc jego chłodną dłoń do swojej i pozwoliłam łzom niekontrolowanie spływać po moich policzkach.

Paręnaście lat wcześniej.

-Sofia do szkoły! - krzyczał z salonu mój ojciec.

Stałam przed lustrem w szkolnym mundurku starając się powstrzymać łzy. Dziś w szkole świętowaliśmy dzień mamy. Wcześniej odbywały się przedstawienia a od paru lat robimy zawsze jakieś prezenty lub wychowaczyni prosi aby każdy coś opowiedział o swojej rodzicielce. Ja wtedy opowiadam o Tacie lub o Babci a prezenty potem również im daje.

-Sofia! - krzyknął po raz drugi.

Wytarłam pojedyńcze łzy i jak gdyby nic z uśmiechem zeszłam na dół. Tata dał mi drugie śniadanie i tak jak miał w zwyczaju pocałował mnie w policzek życząc miłego dnia i otworzył mi drzwi wejściowe. Moja szkoła była stosunkowo blisko więc kiedy ukończyłam dwanaście lat Tata pozwolił mi chodzić samej.

Niechętnie co raz bliżej widziałam dobrze znaną mi czerwoną cegłe oraz wielki znak escuela primaria. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka kierując się do szatni. Z daleka było słychać rozmowy, ale gdy ja już się tak znalazłam wszystko ucichło a ja czułam wzrok każdego na sobie. Szybko zmieniłam buty, zostawiłam kurtkę i udałam się pod sale.

Tam już również czekało pare osób aż zadzwoni dzwonek i wychowaczyni nas wpuści do sali. Rozejrzałam się po korytarzu starając się dotrzeć twarze, z którymi najczęściej rozmawiałam.
Miałam mało znajomych, uważali mnie za dziwną. Mało się odzywałam, nie miałam markowych ubrań a do jedenastego roku życia nie miałam telefonu bo mojego ojca po prostu nie było na to stać. Nie mówię że brak telefonu mi jakoś przeszkadzał, nawet było mi lepiej bez niego. W końcu zauważyłam Blance i Clara, z którymi najczęściej spędzałam czas w szkole i powoli zaczęłam do nich podchodzić a gdy już mnie zauważyły zaczęły coś szeptać do siebie i szybko mnie minęły nawet nie patrząc się na mnie.

Closed book | Lando NorrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz