***

6 0 9
                                    

Mam na imię Wasil i mieszkam w kamienicy, której drzwi niezmiennie odznaczają się pięcioma odpryskami w brązowym lakierze oraz dwoma dziurami w szybce (rzecz jasna od wystrzału z broni palnej).

Na osiedlu nie dzieje się nic szczególnego. Wszystko odbywa się swoim starym porządkiem. Wykład na uczelni przetrwany, wizyta w sklepie zrealizowana zaraz po skończeniu zajęć, aby uniknąć niepotrzebnego dodatkowego wyjścia. W zasadzie nic specjalnego. 

Aż odczuwam lekki zawód.

Do czego to dochodzi? Nawet bezproblemowy dzień potrafi mnie rozczarować. W tym wypadku już nie wiem, czego tak naprawdę oczekuję od życia. Zdawało mi się, że spokoju i porządku, ale w tym momencie nie mam już co do tego całkowitej pewności. 

Saszy też nie spotkałem. I dobrze. Albo i nie. Nie wiem.

Wracam do mieszkania, nawet nie spoglądając na czwórkę ,,zdobiącą'' moje wyblakłe czerwone (a przynajmniej z założenia czerwone) drzwi. Wchodzę do środka. Wasilij z Wanią siedzą już na dywanie (co za niespodzianka) i witają się ze mną w zwyczajowy sposób (Wania z podłogi, a Wasilij uprzejmym skinięciem głowy). Wzdycham mimowolnie i kieruję się do kuchni, zaraz potem sypiąc łyżeczkę herbacianych fusów do niebieskiego obtłuczonego kubka. Niespecjalnie spieszy mi się do rozgrywki. Dodatkowo mogę się założyć, że Waśka pojawi się w mieszkaniu dokładnie wtedy, gdy skończę pić herbatę. Tak, moje życie jest zbyt przewidywalne.

Przyjemny słodkawy zapach unosi się znad kuchenki gazowej, na której stoi czerwony wysłużony czajnik, za chwilę mający mi zapewnić dostęp do wspaniałego rozgrzewającego napoju. Wyglądam przez okno. Ściemniło się. Jak zwykle.

Wlewam wrzątek do kubka, mieszam i zaraz zmierzam w stronę salonu. 

Ledwie minutę później pojawia się Waśka. Zasiadamy do zwyczajowej partii kierek.

-Jak było na uczelni? - Wasilij zadaje to samo pytanie za każdym razem.

-Nic ciekawego. - wzruszam ramionami jak po każdym jego zapytaniu.

-Po co właściwie tam chodzisz, skoro zawsze twierdzisz, że nie ma tam nic ciekawego? - wtrąca się Waśka, z jakiegoś powodu podpierając się ramieniem o głowę siedzącego nieopodal Wani.

Nie odpowiadam. W zasadzie to bardzo dobre pytanie.

-Może jednak zaczniemy grę? - nieśmiało proponuje Wania, widząc moje zakłopotanie, jednocześnie zdejmując łokieć Waśki ze swojej głowy.

-Świetny pomysł. - przytaknął Wasilij, a Waśka posłusznie wrócił na swoje miejsce.

I znowu to ja tasuję karty.

Tym razem zamieniam się z Wasilijem. Oddał mi wszystkie swoje trefle. Jak oryginalnie. Dałem mu jednak dwa swoje, więc i tak nie zyskał wymarzonej przewagi. Z resztą, po co ja o tym tak rozmyślam, pewnie nawet z tymi kartami i tak wygra. 

Rozgrywka przebiega zwyczajowym trybem. Najbardziej podręcznikowa runda, jaka mogła nam się zdarzyć. Oczywiście dopóki Waśka znowu nie zdecydował się oszukiwać.

-Nie wiem ile razy mogę cię upominać. Dodatkowo mam wrażenie, że kantujesz coraz gorzej. - Wasilij zwraca się do Waśki, przy czym ciężko mi stwierdzić, czy jest bardziej zły, czy też rozbawiony.

-Co ci znowu nie pasuje?! - Waśka natomiast jest wyraźnie zły.

-Mogłeś chociaż zobaczyć które karty już poszły, zanim zdecydowałeś się wyjść z tej samej trójki dzwonek, z której wyszedłeś w poprzedniej rundzie. - tak, Wasilij jednak jest szczerze rozbawiony.

-Proszę cię, mogę się założyć, że poza tobą nikt by nie zauważył. - Waśka tłumaczy się, jakby ta wymówka miała go jakkolwiek usprawiedliwiać.

-Najwyraźniej tyle wystarczy. - stwierdza Wasilij. - Gramy od nowa.

-Dobra, niech ci będzie, wygram z tobą i bez kantów. - rzuca z pewnością siebie Waśka, oddając zapasową trójkę w ręce Wasilija.

Chyba nikt nie będzie zaskoczony, gdy powiem, że Wasilij wygrał tę rundę.

22 - 0 - 11 - 52

HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz