Dochodziła godzina 23, a posiadówka przy stole trwała nadal. Lucrecia i Valentina poszalały sobie trochę z alkoholem, ponieważ Mbappe zadeklarował się, że za nie zapłaci. To była chwila w której czułam się niepewnie, ponieważ moja relacja z Francuzem była niepewna. Nie wiem, czy wypada powiedzieć mu o tym, że nagle nie odpowiada mi jego kontakt z dziewczynami, skoro sama latałam za Danielem.
- Przystojny - rzuciła Tina, opierając brodę o dłoń.
- To wyrywaj - zaśmiał się Karim, który dzisiejszego wieczora również trochę wypił.
- Chcesz żebym stracił do ciebie moje resztki szacunku? - mruknął Olivier, przyglądając się osobie o której mówiła Rodriguez.
- Odpuść go sobie, jest idiotą - wtrącił się Kylian, który przewracał kartą w dłoni.
- Spoko, znajdę inny cel - blondynka puściła oczko w stronę napastnika, a mi się zrobiło aż gorąco z nerwów.
- Ej, macie może gotówkę? - spytała Lucrecia, która podeszła do stołu.
- Nie, ale jutro gramy z gotówką - zażartował Giroud, a Antoine pokręcił jedynie głową z zażenowania.
- Mam jakieś drobne w kieszeni, a po co ci? - spojrzał na nią piłkarz z numerem dziesięć.
- Chciałam wrzucić napiwek temu panu z baru - odparła, wskazując głową w jego stronę.
- O, dla tego przystojnego? - odwróciła się Valentina, a Lu pomachała twierdząco głową.
- Oj, to chyba jednak nie mam - zaśmiał się Mbappe, trzymając dłonie w kieszeniach.
- Będzie możliwość stania jutro na meczu przy boisku? - spytała Tina, skacząc wzrokiem po piłkarzach.
- Ciężko będzie się wam tam dostać, a z tego co wiem jest też określona liczba osób przypadająca na każdą reprezentacje - odparł Lloris, który jako kapitan miał wiedzę na różne tematy.
- Szkoda - mruknęła, a w mojej głowie zaczął pojawiać się mały plan, aby pomóc przyjaciółce.
- Coś się źle czuje, idę się położyć, do jutra - odezwałam się, wstając od stołu.
Usłyszałam jedynie dobranoc wypowiedziane przeróżnymi głosami, a po chwili stałam już w windzie, patrząc na siebie w lusterku. Przeszłam przez długi korytarz, podchodząc do drzwi z numerem 345, w które zapukałam.
- Proszę - usłyszałam, więc delikatnie pociągnęłam za klamkę.
- Hej, mogę zająć chwilkę? - spytałam, a ojciec skinął głową na znak, że się zgadza - Mógłbyś wziąć jutro Valentine i Lucrecie na murawę? - dodałam, patrząc na mężczyznę.
- Olivia, tak nie można robić - odparł, odkładając telefon.
- No wiem, ale chciałabym zrobić im niespodziankę w tej postaci właśnie - powiedziałam, przysiadając na zaścielonym łóżku.
- Mogę wziąć jedną, bo jak będziecie kręcić się tam we trzy to już będzie za dużo - oznajmił, odkręcając butelkę wody.
- A jeśli ja nie pójdę, to możesz wziąć dwie? - spytałam, wpatrując się w ojca.
- Jak to nie pójdziesz? - zrobił lekki grymas na twarzy.
- Zapomniałam, że grają o osiemnastej i umówiłam się na paznokcie. A moje są w tragicznym stanie, więc muszę iść do tego salonu - rzuciłam, zerkając ukradkiem na odrosty.
CZYTASZ
A new beginning | Kylian Mbappe
Fanfiction- Kylian, nie uważam, żeby to było właściwe - odpowiedziałam, będąc pełna obaw jego reakcji. Ten jednak stał, uważnie ilustrując mnie wzrokiem. - Chce dać ci nowy początek Olivia, tak, abyś już nigdy nie musiała się o nic martwić - Francuz patrzył...