6

166 25 10
                                    



✧゚・: *— W ten letni wieczór, gdy pędziliśmy, jakby nie było jutra.—*:・゚✧




  Donośny dźwięk budzika odbijał się od ścian małego, przyjemnie niebieskiego pokoju. Piszczał, burczał i dzwonił, a smukła dłoń nie potrafiła go namierzyć po omacku. Dopiero po kilku dłuższych sekundach zmagań, chłopakowi udało się przejechać palcem po gładkim ekranie i zakończyć swoje katusze... Przynajmniej w pewnym stopniu.

  Jisung przewrócił się z jękiem na drugi bok, odkopując z kołdry. Czuł, jakby ktoś pompował mu w głowie ogromny, pękaty balon. Czasem ból przywodził na myśl piłkę tenisową, która rzucona w pojemnik, odbijała się bezlitośnie po czaszce chłopaka. Do tego ta suchość w ustach... Babcia przyniosła mu już kilka szklanek wody, jednak nieważne ile wypił, język ciągle przyklejał się do podniebienia, jakoby posmarowany dziwnym, suchym klejem. Przekręcił się niechętnie z boku na bok, stękając przy tym boleśnie i ociężale wypuścił powietrze z płuc. Szybko tego pożałował, gdyż każda zmiana pozycji przyprawiała go o mdłości.

- Ojojoj. - Jisung nie usłyszał nawet cichego skrzypienia otwieranych drzwi. - Kac morderca nie ma serca, co? - Uchylił powieki, a promienie słońca, wpadające przez okno, piekły go w oczy. Zamrugał leniwie, powoli dostrzegając postać, która kucała przy brzegu łóżka.- Minho? - mruknął, od razu rozpoznając znajomą twarz. Chłopak uśmiechnął się lekko, obserwując, jak Han próbuje podnieść się do siadu.
- Nie wstawaj - poklepał go po ramieniu przykrytym cienkim kocem. - Pewnie boli jak cholera.
- Nawet bardziej - mruknął niemrawo pod nosem Jisung. - Co tu robisz? - zapytał. Przecież obecność starszego nie była tu codziennością, a wręcz rzadkością. Minho pierwszy raz przebywał w niewielkim pokoju, który został przygotowany specjalnie dla Jisunga.
- Wujek chce pożyczyć od twojego dziadka jakieś narzędzia. Wracając z miasta, miałem po nie wpaść, a przy okazji odwiedzam cierpiącego kolegę, który definitywnie za dużo wczoraj wypił. - Lee zaśmiał się cicho, patrząc jak, Jisung zalewa się pudrowym rumieńcem.
- Niech zgadnę... przez najbliższy tydzień będziesz się ze mnie śmiał, prawda?
- Och, mój drogi... - Minho teatralnie położył rękę na mostku. - ...módl się, żeby to był tylko tydzień. - Han zaśmiał się lekko na te słowa, zaraz tego żałując, gdyż w głowie znowu zaszumiało.
- Nie wiem jak to zniosę - uśmiechnął się delikatnie, obserwując, jak Minho siada na podłodze.
- Wiesz, co jest dobre na kaca? - zapytał starszy, przeczesując palcami ciemne włosy.
- Praca? - Jisung uniósł jedną brew, przypominając sobie, co zawsze powtarzali mu rodzice, gdy po ciężkiej imprezie budził się ledwo przytomny. Minho zamrugał i zrobił nieco kwaśną minę, żeby zaraz znów się uśmiechnąć.
- Nie, ale podobno metoda ,,czym się strułeś, tym się lecz" naprawdę działa. Oczywiście bez szaleństw, chodzi o umiarkowany spadek alkoholu z organizmu.
- Co ty pierdolisz? - westchnął Jisung, przekręcając się na plecy i łapiąc za czoło. - Nie tknę tego świństwa przez najbliższy rok... W tym momencie nie mam ochoty nawet herbaty pić.
- Każdy tak mówi, dopóki bolączka nie minie. - Minho puścił oczko, którego Jisung nie był w stanie zobaczyć.
- Felix też jest tak upodlony?
- Felix dzisiaj zdycha podwójnie - stwierdził stanowczo starszy, opierając się łokciami o kolana. - Zarzygał tylne siedzenia. Gdy wujek to zobaczył, był wściekły. - Westchnął cicho, nieznacznie zaciskając palce na kolanach. - Całe szczęście, ten wasz Chan pomógł mi to trochę posprzątać. Chciałem kazać Felixowi czyścić to na totalnym kacu, ale mam jeszcze odrobinę serca dla własnego kuzyna. - Młodszy parsknął, kręcąc głową na boki. Spojrzał na Minho, siedzącego po turecku przy łóżku i odkrył nieco koc, którym był przykryty. Znowu zrobiło mu się gorąco, choć dzisiejszy dzień był pochmurny i zanosiło się na deszcz.
- Cóż za dobra dusza - mruknął... i zamarł na chwile. Nie ważne jak wytężał pamięć, Jisung nie potrafił przypomnieć sobie jazdy samochodem. Jego film urwał się na momencie wtulania policzka w ramię Chana, a przecież wieczór na tym się nie skończył, nieważne jak bardzo Han tego chciał. Co jeśli zrobił coś głupiego? Co jeśli powiedział coś nieodpowiedniego? A co jeśli przez przypadek, w pijackim bełkocie, wyznał Chanowi swoje uczucia? W najgorszym scenariuszu, który właśnie Jisung pisał w swojej obolałej głowie, zwymiotował na jego koszulkę.
- Przyjechałeś mi powiedzieć, że mam się z tobą zabierać i ścierać własne wymiociny z auta? - zapytał, zerkając spod dłoni, którą właśnie zasłaniał swoje oczy. Minho zaśmiał się, odchylając głowę do tyłu.
- Nie. - Lee uśmiechnął się lekko i zaczesał ciemne włosy do tyłu, a Jisung mógł odetchnąć z ulgą. Najgorszy scenariusz się nie zdarzył, szampańsko. - Aczkolwiek lepiłeś się do swojego kumpla, aż zrobiło mi się niekomfortowo.

❈Starry Sky❈ //MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz