7

149 21 10
                                    


W ten letni wieczór, kiedy chciałem zapaść się pod ziemię.


    Żar kapał z nieba gęstymi, soczystymi falami gorąca, brązowiąc skórę i nagrzewając kamienie dla miejscowych jaszczurek. Powietrze pachniało suchą trawą i dojrzewającymi na gałęziach drzew owocami. Jisung leżał na huśtawce, nogą bujając się na boki. W dłoniach trzymał jedyną książkę, którą przywiózł z domu, a na niedużym, plastikowym stoliczku stała szklanka z brzoskwiniową, mrożoną herbatą. Han przyciągnął też wiatrak, stawiając go na zielonej trawie i kierując na huśtawkę. Powietrze, którym dmuchał, nie dawało zbyt wiele ukojenia, jednak Jisung stwierdził, iż lepszy rydz niż nic. Leżał więc tak, czytając odmóżdżającą książkę i sącząc leniwie herbatę, co raz ocierając z dłoni wodę, która zebrała się na zewnętrznych ściankach szklanki. W uszach miał białe słuchawki bezprzewodowe, grające spokojną, nie za głośną muzykę. Cały ten sielankowy obrazek doprowadzał Jisunga do stanu odprężenia i przyjemnego relaksu, którym chłopak delektował się każdą komórką swojego ciała. Dawno tak nie wypoczywał, po prostu wałkoniąc się na puchatych poduszkach i czytając dobrą lekturę. Jednak ten raj na ziemi zaraz został zaburzony przez głośny dźwięk motoru, który z każdą sekundą był coraz bliżej i bliżej Hana.
- No nie — mruknął, odchylając głowę do tyłu i kładąc książkę na brzuchu. Z jednej strony czuł się niepocieszony, że ktoś przerywa jego sielankę, z drugiej poczuł nutkę ekscytacji na myśl, iż może to być Minho.
      Jisung podniósł ponownie książkę, odchylając jej skrzydło tak, aby kątem oka widzieć, kto właśnie przyjechał w odwiedziny. Nie mylił się, gdyż na czarnym motorze właśnie mknął przystojny kuzyn jego przyjaciela, Felixa — Lee Minho. W mgnieniu oka zaparkował maszynę pod werandą, a Han udawał, że go nie widzi i nie słyszy. Czuł lekkie zażenowanie wczorajszą rozmową z chłopakiem i nie miał najmniejszej ochoty jej kontynuować. Musiał jednak przyznać, iż słowa Minho chodziły mu całą noc po głowie. Krótkie ,,warto być szczerym" obijało się po głowie jak piłeczka pingpongowa, rzucona w drewniane pudełko.

      Ile czasu już minęło? Jak długo się to ciągnie? Kiedy w ogóle Han zadurzył się w Chanie? Sam już nie wiedział, a to uczucie powoli wypalało dziurę w jego delikatnym sercu, jakby ktoś trzymał biały pergamin nad płomieniem z zapalniczki. Jisung przełknął z trudem ślinę, myśląc nad wszystkimi za i przeciw. Chciał zrzucić ten balast, chciał, żeby kamień w końcu spadł z serca. Pragnął wiedzieć, na czym stoi, gdzie są granice ich znajomości i czy Chan odwzajemnia jego gorące uczucie. Bał się jednak, że to wyznanie zrujnuje ich przyjaźń i straci Chrisa już na zawsze.
- Hej! - Prawie wyskoczył z własnej skóry, słysząc radosny, ciepły głos Minho i jego aksamitny, melodyjny śmiech.
- Hej — mruknął, ponownie kładąc książkę na brzuchu i patrząc, jak chłopak zmierza w jego stronę. Maszerował, ubrany w ciemną koszulkę z podwiniętymi rękawami na wzór tank-topu, ukazującą jego idealnie umięśnione ramiona oraz luźne, jasno-niebieskie jeansy z obszernymi dziurami na kolanach i udach.
- Przywiozłem jabłka od cioci Lee dla twojej babci, więc szykuj się, że zostaniesz zatrudniony do ich obierania. - Starszy zaśmiał się głośniej, mrużąc przy tym oczy w dwa słodkie półksiężyce, a Jisungowi zrobiło się słabo. Nie wiedział tylko, czy na widok uśmiechu i perfekcyjnej sylwetki chłopaka, czy na wiadomość, że czeka go obieranie jabłek.
- Panie, miej miłosierdzie nad mą udręczoną duszą. - Han położył swoją rękę na czole w pozie mdlejącej białogłowy i zamknął oczy, twarz wyciągając ku zasłoniętemu przez koronę drzew słońcu.
- Wiesz... - Minho usiadł na trawie, obserwując wylegującego się na huśtawce Hana. - ... możesz zostać i pomagać swojej babci, albo... - uniósł brew do góry, przekrzywiając głowę w stronę Jisunga, zalotnie się przy tym uśmiechając. - ...pojechać ze mną i Felixem na miasto.
- Dobry Boże — jęknął Han. - Nie wleję w siebie grama alkoholu przez następny rok, nie ma mowy. - Lee zaśmiał się na te słowa i uderzył otwartą dłonią w kolano, a Jisung czuł tylko zażenowanie, bo wiedział, jak bardzo wygłupił się tego dnia przed Chanem.
- Wyjście bez ostrego picia, tak po prostu.
- Tak po prostu, po prostu?
- Tak po prostu, po prostu. - Minho pokiwał głową, uśmiechając się jeszcze szerzej. Wyglądał, jakby był dziś w dobrym humorze, wręcz wyśmienitym. Jego rozwiane przez wiatr włosy mieniły się w słońcu subtelnym, srebrzystym blaskiem, a duże czekoladowe oczy iskrzyły zalotnie na widok Jisunga w zdecydowanie za dużej koszulce.
        Han skrzywił się w zamyśleniu, zastanawiając się nad tym, czy to dobry pomysł. Po dłuższym namyśle doszedł do wniosku, że i tak nie ma nic już do zrobienia, a wieczorem planował po prostu zanurzyć się w grach na switchu, który przywiózł z domu na wypadek, gdyby to lato okazało się zupełnie nudne.
- Niech będzie — mruknął, dochodząc do wniosku, że te wakacje na pewno go nie znudzą. Minho uśmiechnął się szerzej, ukazując rządek białych zębów.
- W takim razie biegnij na górę i się ogarnij, bo wyglądasz, jakbyś nadal nie przebrał się z piżamy.
- Mhm, bardzo śmieszne. - Han dźwignął się, czując, jak jego policzki nabierają malinowych barw. Z jakiegoś powodu zawstydził się, gdy przypomniał sobie, w jak niereprezentatywnym stanie właśnie się znajdował. Za duża, szara koszulka, rozciągnięte spodenki, rozklekotane klapki dziadka na nogach, zero makijażu i włosy, które dziś jeszcze nie widziały szczotki.
- Będę tu czekał, śpiąca królewno — zaśmiał się Minho, puszczając Hanowi zalotne oczko, za które dostał tylko po głowie.
- W takim razie nie będę się spieszył. 

❈Starry Sky❈ //MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz