W te letnie popołudnie, gdy przemokłem smutkiem.
Jisung grzebał łyżką w congee, przygotowanym przez babcię. Nie ważne jak bardzo próbował, nie potrafił zmusić się do przełknięcia kolejnego kęsa. Dlatego przesuwał kawałek kurczaka z jednego brzegu miski na drugi, kategorycznie unikając zjedzenia go. Odczuwał mdłości na samą myśl przełknięcia czegokolwiek, jednocześnie mając poczucie, że w gardle stoi wielka gula, która nie pozwoli jedzeniu spłynąć do żołądka. Podpierał więc dłonią ociężałą głowę i czekał, aż babcia opuści kuchnię, aby niezauważenie wrzucić jedzenie z powrotem do garnka.
Tak mijały mu poranki, południa, popołudnia, wieczora i noce — na wrażeniu, że czas ucieka przez palce, a obrazy przewijają się niczym slajdy w prezentacji. Jisung nie mógł jeść, nie potrafił zasnąć, a każdy dzień był katorgą, podczas której serce sączyło się boleśnie z piersi, aby ostatecznie pozostawić po sobie pustkę. Pomimo wszechobecnego gorąca, czuł chłód, jaki otulał go, gdy tylko wspomnienie o Chanie zalewało go jak kubeł lodowatej wody. W głowie ciągle tłukło się pytanie "dlaczego" i czasem jego głowa zniekształcała rzeczywistość, krzycząc Hanowi do ucha, że to, co się wydarzyło nie było prawdą. Ciche szepty wtedy wciskały mu kłamstwo, iż Chan kocha go tak mocno, że nie może tego przyznać przed samym sobą. Cała ta mieszanka sprawiała, że chłopak był jak zombie, czekające na coś, czego nie ma i czego nie może dosięgnąć.
- Co takiego zrobiło Ci to congee, że je tak męczysz? - Jisung zamrugał podwójnie, słysząc znajomy głos.W drzwiach stał Minho, opierając się nonszalancko łokciem o futrynę. Uśmiechał się szeroko, choć na jego twarzy nie było cienia radości. Za każdym razem, gdy przyjeżdżał do zrozpaczonego Jisunga, przybierał na twarz aż nazbyt widoczną maskę. Han był jednak za nią wdzięczny, gdyż każda spędzona z Minho minuta, przynosiła mu, choć odrobinę ulgi.
- Istnieje — burknął w odpowiedzi, puszczając łyżkę, która uderzyła o miskę z pustym dźwiękiem. Spojrzał na posiłek z obrzydzeniem, mając ochotę oddać go dla psa sąsiadów.
- Hannie — westchnął Lee, wchodząc do środka i siadając naprzeciwko niejadka. - Musisz coś jeść. - Oparł się przedramionami o drewniany, obity ceratą stół i wlepił swoje wielkie, kocie oczy w twarz młodszego, spoglądając tak błagalnie, jak tylko mógł.
- Nie mogę... Nawet sernik nie przechodzi mi przez gardło, a wiesz, jak bardzo go uwielbiam... - westchnął ciężko. - Najchętniej poszedłbym się położyć. - Minho posmutniał na te słowa, zaciskając pięści. Powoli kończyły mu się pomysły na pocieszenie chłopaka. Felix posyłał go na misję rozchmurzenia Jisunga, samemu zajmując się własnymi sprawami oraz Chanem. Starszy Lee jednak nie miał nic przeciwko i sam chętnie przyjeżdżał odwiedzać Hana. Chyba nawet nazbyt chętnie.
- Co powiesz na to, żebyśmy pojechali na plaże i tam będziesz kisnął?
- Na plaży są ludzie, nie chcę, żeby mnie oglądali.
- Pojedziemy na jakąś mało uczęszczaną albo na łąkę. - Jisung skrzywił się na tę propozycję. Do tej pory wegetował w domu albo na podwórku. Wyjście poza bezpieczną przestrzeń zdawało mu się nieosiągalne. Zacisnął mocno zęby, patrząc to na miskę kleiku, to na Minho. Wiedział, że nie może tak trwać w nieskończoność, ale rozpacz tryskała z niego jak z bezkresnej fontanny.
- Niech będzie — westchnął.
- Fantastycznie! - Minho chyba pierwszy raz od kilku dni, uśmiechnął się szczerze. - A teraz... - Chwycił za metalową, nagrzaną od zupy łyżkę i nabrał trochę congee, uwzględniając dotąd unikanego kurczaka. - Leci samolocik.
- Przestań — zaśmiał się Han, czując, że towarzystwo Minho jest jak lekarstwo na jego chorobę. Niestety nawet on nie mógł sprawić, że uczucia do Chana znikały w zapomnieniHan Jisung nie sądził, że umycie i przebranie się będzie takim problemem. Miał wrażenie, że wszystkie jego ruchy są spowolnione, mozolne, leniwe — po prostu bez życia. Jednocześnie świat pędził mu przed oczami, jak rozpędzony w galopie koń, mknąc do przodu, nie oglądając się za siebie. Jechał na autopilocie, gdy tylko zostawał sam ze swoimi myślami, które kotłowały się pod czaszką, niczym gar zupy. Jego mózg nie zarejestrował, kiedy znalazł się na motorze Minho, trzymając go mocno w pasie, gdy ten mknął gładko po czarnym asfalcie. Wpatrywał się w gęsty las, ciągnący się zarówno po prawej, jak i lewej stronie, jednak jechali tak szybko, że Jisung widział je tylko przez ułamek sekundy.
Widział obrazy, ale myśli nie krążył wokół nich. Słyszał dźwięki, ale pisk w głowie był głośniejszy. Wiedział, że czas płynie dalej, ale nie potrafił tego odczuć. Dlatego nawet nie zauważył, kiedy znaleźli się na trawiastym urwisku z widokiem na morze.
Jisung westchnął i zamrugał podwójnie, ściągając niewygodny kask z głowy. Rozejrzał się dookoła, a szum rozbijających się o skały fal dudnił w jego uszach, uciszając na krótki moment wrzące myśli.
- Zdecydowanie mam dość morza — mruknął pod nosem, zsiadając z motocykla przyjaciela. - Chyba powoli zaczynam żałować, że tu z tobą przyjechałem.
- Nie marudź. - Minho oparł motor na stopce i zdjął plecak z ramion. - Wiem, że jest ci ciężko się gdziekolwiek ruszyć, jeśli nie dasz już dalej rady, po prostu wrócimy do domu. - Chłopak poszedł kilka kroków bliżej, a wiatr uderzył w czarne włosy, rzucając nimi do tyłu. Ciemna koszulka powiewała na smukłym ciele, jakby Lee miał zaraz odlecieć w siną dal, niczym ptak. Jisung westchnął jeszcze raz.
- Niech będzie — bąknął pod nosem, krzyżując ramiona i drepcząc w stronę przyjaciela. - Możemy tu w ogóle być? Nigdy nie byłem w tym miejscu.
- Tak, często tu bywałem ze znajomymi.
- Masz tu jakichś znajomych?
- Kilku. To nie tak, że ograniczam się tylko do ciebie i Lixa, choć w głównej mierze przyjechałem właśnie dla niego. - Minho wyjął z plecaka niewielki, miękki koc i rozścielił go na soczyście zielonej trawie, z dala od urwiska.
- Szkoda, że postanowił spędzać teraz czas z Chanem — jęknął Jisung, siadając na posłaniu, a Minho przygryzł wargę. Wiedział, że jeśli dalej tak pójdzie, atmosfera zrobi się zbyt gęsta, aby w ogóle oddychać.
- Wiesz, z tego co mówił, Chrisowi też jest ciężko.
- Nie ciężej niż mi... - warknął Han, opadając plecami na ziemię.
Nie rozumiał zachowania Felixa. Od fatalnego wyznania Jisunga, młodszy Lee pozostał przy boku Chana, nie widząc w tym nic złego. Ciągle przysyłał Minho, aby zajmował się rozbitym Hanem, a Jisung czuł tylko, że traci nie jednego, ale dwóch przyjaciół. Żałował swojej decyzji i jednocześnie miał wrażenie, że całe to zamieszanie przyniosło mu ulgę.
- Hej — mruknął Minho, przybliżając się, aby ostatecznie zawisnąć nad obolałym ciałem młodszego. - Chan też potrzebuje to jakoś przegryźć. Ty masz mnie, on ma Felixa. Kurz opadnie i wszystko będzie po staremu. - Chłopak uśmiechał się pocieszająco, starając jakkolwiek wybronić rozdartego kuzyna, ale Han pozostawał surowy w swym osądzie.
- Nie! - krzyknął nagle, podnosząc się do góry, aby oprzeć na łokciach. Nawet nie zauważył, że prawie zderzyli się czołami. - Wszystko skiepściłem Minho! - Łzy gwałtownie napłynęły do oczu, ale trzymał je na wodzy tak długo jak potrafił.
- Jisung, proszę...
- Teraz stracę nie tylko Chana, ale i Felixa... - Pojedyncza łza spłynęła po policzku, dobiegając do linii żuchwy, gdzie zaraz została złapana przez zimne dłonie Minho.
- To nieprawda.
- Nie musisz mi mydlić oczu. - Minho westchnął ciężko, słysząc słowa, które wypadały z ust Hana.
Wiedział, że czas to najlepszy opatrunek na rany. Miał świadomość, że stan, który przeżywa Jisung w końcu minie i pewnego dnia pogodzi się z odrzuceniem. Potrzebował jedynie wsparcia i ciepła, bycia wysłuchanym. Jednak dla Minho powoli kończyły się pomysły na ulżenie przyjacielowi.
- Han Jisung — zaczął, odwracając głowę w stronę morza. - Nie wiem, co teraz czujesz, ale jeśli czujesz się odrzucony przez Felixa, to po prostu z nim porozmawiaj. Powiedz głośno o swoich emocjach.
Długa cisza zapanowała między chłopcami na kocach, przecinana jedynie sykiem morskich fal, które pieniły się na nagrzanych od słońca skałach. Jisung miał wrażenie, że powoli staje się szalony. Fakty mieszały się z koszmarami, a zdrowe zmysły są tłumione przez ból i wielki smutek, który zalewał go raz za razem, niczym nagle znienawidzone morze. Emocje kotłowały się w głowie, na przemian zalewając go złością, smutkiem, żalem, radością i wstydem.
- Przepraszam — mruknął w końcu, a kolejna słona łza poleciała po twarzy. - Chyba jestem trochę rozemocjonowany. - Położył się znów na plecach, patrząc w górę, na błękitne niebo, po którym pędziło kilka puchatych obłoków. Gubił się już w samym sobie, ale jedyne, na czym mógł się skupić to własne cierpienie, które przysłaniało rzeczywistość niczym szara, półprzezroczysta kurtyna.
- Nie musisz przepraszać — Minho westchnął w końcu, kładąc się obok. - Domyślam się, że jest ci ciężko. - Mówiąc to, nieśmiało musnął małym palcem rękę Jisunga, a przyjemny prąd przepłynął przez ciało, elektryzując każdy mięsień.
- Raz jest lepiej, raz gorzej — mruknął Jisung, patrząc, jak chmury leniwie płyną po tafli nieba, niczym puchate łabędzie.
- Chciałbym ci jakoś pomóc, ale kończą mi się pomysły. - Minho ponownie, lecz nieco odważniej musnął dłoń Hana, jakby pytając o pozwolenie, czy może spleść ich palce w ciasnym uścisku.
- I tak bardzo mi pomagasz, po prostu znosząc moje humory — Jisung zaśmiał się cicho. Przez ostatnie dni nie zdarzało mu się to często, więc każdy zastrzyk choćby powierzchownej radości był mu cenny. Odwrócił więc głowę, aby spojrzeć na przyjaciela, który przez cały ten czas wwiercał przenikliwe źrenice w jego oblicze.
- Jest ciężko, ale daję radę. - Minho odpowiedział młodszemu śmiechem i krótkim, zalotnym błyskiem w oku, którego Han długo nie widział. Nie wiedział czemu, ale Jisung w końcu przyznał sam przed sobą, że Minho jest najzwyczajniej w świecie piękny, gdy się uśmiecha.
- Dziękuję — mruknął w końcu, topiąc spojrzenie w ciemnych oczach starszego. Splótł swoją dłoń, z tą jego, czując, jak chłód przenika skórę po same kości. Nie wiedział czemu, ale było to bardzo przyjemne uczucie, a Minho próbował jedynie zamaskować swoje zdziwienie.
- Dziękuję, że tak dobrze mnie znosisz. - Po tych słowach przekręcił się na bok, wtulając swój policzek w osłonięty jedynie koszulką tors Minho, jakby był najwygodniejszą poduszką na świecie. Ucho przywarło do klatki piersiowej, a nieśmiałe, ciche i przyspieszone dudnienie dobiegało ze środka, zdradzając przyspieszony puls.
- Masz zawał? - zaśmiał się cicho, nie odrywając ucha od przyjemnego dźwięku bicia serca.
- Nie...- Głos Minho załamał się ledwo słyszalnie, gdy kłamstwo przemknęło się przez gardło. - Po prostu mam szybkie serce. - Zaśmiał się nerwowo, próbując nie dać po sobie poznać, jak wiele znaczyły takie pojedyncze czułości.
- W takim razie zostanę tak chwilę
- Jasne... nie ma problemu — skłamał.
CZYTASZ
❈Starry Sky❈ //Minsung
Hayran KurguW tą gwieździstą noc zdjąłeś mi klapki z oczu. Upalne wakacje, podczas których Jisung chce w końcu wyznać miłość dla największego zauroczenia swojego życia. Plany krzyżuje mu jednak gwieździsta noc, w którą serce chłopaka zgaśnie i zapłonie na nowo.