8

131 24 11
                                    


W ten letni wieczór, kiedy poczułem, że jesteś naprawdę blisko. 


        Słodko-kwaśny smak tańczył na języku Jisunga, gdy chrupał jędrne skórki z jabłek, które wczorajszego popołudnia przywiózł Minho. Chłopak siedział właśnie na werandzie i cienkim, wygiętym w łuk nożykiem, obierał czerwono-zielone owoce. Ich zapach unosił się, w powietrzu, mieszając z wonią konfitur wiśniowych, które babcia Hana właśnie gotowała w wielkim garze. Na twarzy chłopaka tańczył lekki, ciepły wiaterek, który przygrywał cichą melodię szelestem liści na wielkim klonie, który rósł za domem dziadków. Jisung wyciągnął do góry głowę, patrząc, jak starszy mężczyzna pieli coś w ogródku, co chwila, poprawiając słomiany kapelusz i ocierając pot z czoła. Z radia przygrywała piosenka ,,As it was", którą Han słyszał już chyba piąty raz w przeciągu ostatnich dwóch godzin. Westchnął cicho, wlepiając ciemne źrenice w nożyk, który gładkim cięciem oddzielał skórkę od miąższu. Słodka kropelka soku zebrała się pod palcem chłopaka, aby zaraz spłynąć po jego nadgarstku, pozostawiając za sobą soczysty ślad. Jisung oblizał dłoń, a lekko kwaśny smak ponownie zatańczył na jego języku.

- Przeszkadzam? - Prawie wyskoczył z własnej skóry, gdy ciche pukanie w grubą, kwadratową belkę dobiegło do jego uszu, wraz z aksamitnym, ciepłym głosem. Jisung momentalnie uśmiechnął się szeroko, czując, jak przyjemność rozlewa się po żołądku, a policzki nabierają pudrowych rumieńców.
- Nie, jasne, że nie. - Odłożył w połowie obrane jabłko i zakrzywiony nożyk, czując, że jego uszy robią się czerwone, a pucate poliki zaczynają piec.
     Na niskim schodku werandy stał właśnie w całej swej okazałości Bang Chan, uśmiechając się szeroko od ucha do ucha, a dołeczek w jego policzku zdawał się krzyczeć rozkoszne powitanie w stronę Hana. Ubrany jedynie w jasną koszulkę i krótkie spodenki, trzymał na ramieniu dużą torbę, która wyglądała jak ta na laptopa. Musiała być ciężka, gdyż szatyn dostrzegł, jak ramię, na którym wisiała, opadało niżej niż to drugie. 
- Mam coś dla ciebie — powiedział, szybkim krokiem wchodząc na górę i kładąc bagaż na ławce.
- Mogłeś powiedzieć, że przyjdziesz, trochę bym ogarnął siebie i otoczenie. - Jisung poprawił włosy i podziękował bogom, że nie założył najbardziej obdartych ubrań, jakie znalazł w swojej walizce, albo co gorsza, tych, które babcia trzymała w starej szafie, w pokoju wnuka. 
- Wpadłem tylko pokazać ci najnowszą piosenkę, nad którą pracowałem. Potrzebuję, żebyś mnie pochwalił — zaśmiał się gromko, a Jisungowi zrobiło się słabo.
- W takim razie pokaż mi to.

         Bang Chan wyjął z torby niedużego, srebrnego laptopa, nie fatygując się nawet, aby sięgnąć po myszkę czy zasilacz. Po prostu włączył go i zamyślił się na chwilę, szukając w plikach melodii, którą chciał się pochwalić, a Han z każdą sekundą topniał coraz bardziej i bardziej. Patrzył na miękkie, różowe usta, które rozwarły się, gdy zamyślony Chris klikał kolejne, kolorowe ikonki, kilka razy przypadkiem puszczając nie tę muzykę, którą chciał. Blond włosy rozwiały się na wszystkie strony świata, układając w artystyczny nieład. Słońce błysnęło zza jego pleców, oświetlając sylwetkę miękkim, złotym światłem. Spojrzenie Jisunga zsunęło się z anielskiej twarzy na cienki materiał koszulki, która niegrzecznie przepuszczała przez siebie światło, rysując dokładnie każdy centymetr torsu Chana. Idealna, wyrzeźbiona sylwetka łypała teraz na Hana swoim kuszącym okiem, przyprawiając go o soczysty, czerwony rumieniec, którego ni jak nie potrafiłby zatuszować. Potrząsnął więc tylko głową, próbując odrzucić od siebie myśli, których na razie nie chciał mieć i skupił się na pogrążonej w swoim świecie twarzy ukochanego. 
- Wiesz — zaczął Jisung, przyglądając chłopakowi, który w tamtej chwili zdawał się podobny aniołom. - Myślałem, że będziesz miał dla mnie troszkę więcej czasu, gdy już tu przyjadę. - Chan oderwał oczy od monitora i uniósł jedną brew, aby po chwili się skruszyć.
- Przepraszam Jisunggie — mruknął, przeczesując niesforne włosy do tyłu. - Chciałbym widzieć cię częściej, ale sam rozumiesz. Mam bardzo dużo rzeczy do zrobienia. - Na twarz Chrisa wkradł się gorzki smutek. Wyglądał, jakby naprawdę żałował, iż nie mogą spotykać się częściej, a Jisung poczuł tylko, jak stado motyli łaskocze go w brzuch swoimi delikatnymi skrzydełkami. Spuścił wzrok, wlepiając go w obierane jabłko i przygryzł lekko wargę, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Hej — mruknął Bang. - Nie gniewaj się, proszę. - Wyciągnął dłoń, aby objąć nią tę Jisunga, która trzymała nożyk.
- Nie jestem zły — westchnął. - Po prostu trochę mi przykro. Nie ukrywam, że przyjechałem tu, bo... - Zatrzymał się na chwilę, zastanawiając, czy to na pewno dobry moment. Nie był pewien czy sceneria werandy dziadków i obieranych owoców, byłaby odpowiednio romantyczna. Z tej pozycji, każdy może ich zobaczyć i usłyszeć. 
- Bo? - Chan przekręcił głowę, wwiercając w młodszego chłopaka swoje ciemne, błyszczące oczy, w których Han gubił się raz za razem.
- Bo chciałem się z tobą zobaczyć... Znaczy z wami! Z Felixem i Tobą, moimi... przyjaciółmi. - Jąkał się, szukając odpowiednich słów, ale one wypływały zbyt szybko z jego ust, tworząc mało spójny i logiczny komunikat. Chan zaśmiał się cicho, patrząc na Jisunga najsłodszym i najczulszym wzrokiem, jaki Han kiedykolwiek widział. Serce zatrzepotało, a motyle znów wzbiły się do panicznego lotu, wiążąc żołądek w ciasny supeł.
            Siedzieli tak chwilę. W ciszy, przerywanej odgłosami babci krzątającej się po kuchni lub grupki dzieciaków, które bawiły się na pobliskiej łące. Jisung dalej wciskał spojrzenie w jabłko, które ostrożnie pozbawiał skórki. Wtem ciszę przecięła spokojna, rytmiczna muzyka. Jisung podniósł wzrok, beznamiętnie patrząc w bliżej nieokreślony punkt. Nie wiedział czemu, ale melodia, którą skomponował Chan, przyprawiała go o dziwny ból w klatce piersiowej, a przez całe ciało przepływała nostalgia. Ta muzyka była jak żal, jak pożegnanie czegoś, co miało się w zasięgu ręki, ale nie zostało osiągnięte. Smutek, ból, rezygnacja, poczucie bezsensowności, wrażenie, że dobre czasy przeminęły, a przyszłość maluje się w szarych, wypłowiałych barwach.
- Ta melodia — zaczął, marszcząc brwi, a Chan spojrzał na niego wyczekująco. - Jest przykra. Nie wiem, jak inaczej to opisać. - Blondyn pokiwał głową, słysząc te słowa. Mruknął cicho, zasłaniając usta dłonią. Wydawał się być niezadowolony, jakby nie takiej odpowiedzi oczekiwał.
- Też mam takie wrażenie. Chciałem odskoczyć od tego, co zazwyczaj robię, ale chyba nie wyszło tak, jak zamierzałem. - Podrapał się po karku, zatrzymując odtwarzaną muzykę. Na twarz wkradło się rozczarowanie i smutek, które rozbijało serce Jisunga na drobne kawałki.

❈Starry Sky❈ //MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz