10

139 22 8
                                    



W ten letni wieczór i poranek, gdy czułem, że nic dobrego nas już nie czeka.

      Minho zawinął Jisunga w koc, czując, że jego ramiona zrobiły się zimne od tak długiego pobytu na dworze. Zaczesał kilka niesfornych kosmyków chłopaka za ucho i uśmiechnął się blado, czując, napływające do oczu łzy, gdy widział Hana w takim stanie. Siedział na wersalce, otulony kocem niczym naleśnik, a jego powieki raz po raz roniły kryształowe łzy, które spływały leniwie po spuchniętych policzkach. Zdawał się zupełnie odłączony od wszystkiego, gdy nieobecnym wzrokiem spoglądał w przestrzeń. Zupełnie niczym duch, niezauważony w czterech ścianach sypialni.
- Hej, jesteś tu? - zaśmiał się, machając dłonią przed twarzą chłopaka. Odpowiedziała mu jednak tylko dzwoniąca w uszach cisza. Westchnął ciężko, nie wiedząc, co może zrobić, aby Jisung, choć na chwilę zapomniał o złamanym sercu.

      Rozejrzał się po pokoju, szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia, ale pastelowe, błękitne ściany nie dawały mu zbyt wiele możliwości. Przesuwał ostrożnie wzrok po pomieszczeniu, analizując jego detale. Pokój Jisunga wyglądał skromnie, dość licho jak na dziecko i zbyt dziecinnie na sypialnię dorosłego. Kilka jasnych mebli, a na nich zdjęcia i poustawiane, wręcz ściśnięte ze sobą pluszaki. Pamiątki z wyjazdów, stare kasety VHS i dotknięty czasem kredens, wypełniony grubymi książkami oraz cieniutkimi czytankami. W rogu pokoju stała pusta, duża walizka, którą Han przywiózł z Korei, a tuż obok niej stał niewielki, okrągły głośnik, w którym Minho odnalazł swoją nadzieję.
- Posłuchamy czegoś? - zapytał, prostując się, a jego kości strzeliły jak u staruszka. Jisung mruknął tylko cicho, kiwając głową i owinął się szczelniej kocem, jakoby ukrywając przed calutkim światem. Minho podszedł do głośnika, wciskając duży przycisk, który zaraz błysnął niebieskim światłem. Sprzęt nie potrzebował dużo czasu, aby sparować się z telefonem Jisunga i zagrać krótką melodyjkę, która obiła się echem po ścianach pokoju. Lee uznał, że lepsze to, niż głucha cisza.
- Masz ochotę na coś konkretnego? - zapytał, stawiając głośnik na niedużym, odrapanym stoliku nocnym.
- Nie... - mruknął markotnie. - Oby tylko nic przesadnie słodkiego i o miłości - dodał po chwili, klepiąc miejsce obok siebie, aby Minho usiadł na łóżku.
- Ostatnio słucham dużo Kate Bush. - Lee wpakował się na łóżko, plecami opierając o poduszkę, którą wcześniej oparł o ścianę, aby było mu trochę wygodniej. W głowie przekopywał utwory, które ostatnio królowały na playliście. - Running up that hill?
- A to nie jest o miłości? - Han uniósł brwi, mimowolnie wtulając się w bok chłopaka. Minho był ciepły i przytulny. Sprawiał, że Jisung na moment zapominał o wszelkim bólu i rozczarowaniu, a w obecnym stanie, lgnął do ulgi jak pszczoła do miodu.
- Możesz interpretować ją, jak chcesz, to nie szkoła. - Minho zaśmiał się, nieśmiale obejmując ramieniem zmęczone ciało Jisunga, aby przycisnąć go do siebie jeszcze mocniej. Zupełnie jakby chciał wsunąć go pod swoją skórę i obronić przed wszelkim złem tego świata.

       Han zamyślił się na chwilę, kilka razy pociągając nosem, aż Lee podał mu jedną chusteczkę ze świeżo-otwartej paczki.
- Gdybym tylko mógł, zawarłbym kontrakt z Bogiem, aby zamienić nas miejscami — wymruczał, czując, jak zmęczenie ogarnia jego wątłe ciało. - Wtedy mógłby zobaczyć ile smutku, bólu i cierpienia przynosi życie, sam mógłby pójść tą drogą. - Przymknął powieki, które piekły, jakby ktoś nasypał mu pod nie piasku.
- Tego ostatniego chyba nie było w piosence — Minho zaśmiał się, odwracając głowę, aby spojrzeć na spuchniętą buzię Jisunga.
- Nie. - Minho poczuł, jak młodszy wciska swój nos w jego ramię, chowając się przed światem niczym przerażone dziecko. Serce zadrżało w piersi, a aksamitna melodia rozbrzmiała po pokoju, gdy tylko Minho włączył utwór. Była jak lekarstwo na świeżą ranę lub gęsty syrop na suchy kaszel.
- Jak się czujesz? - zapytał, nieśmiało kreśląc kółka na ramieniu szatyna.
- Nie wiem. - Jisung mruknął cicho, czując, jak ogarnia go senność. Nie wiedział czemu, ale w ramionach Minho, na kilka chwil, mógł zapomnieć o pękającym sercu i obolałym ciele. Zupełnie jakby Lee odganiał burzowe chmury z nieba, dając słońcu ponownie zabłysnąć. - Czy możemy... po prostu tak zostać i nie rozmawiać? - Poprawił się na torsie Minho, przytulając nos do mostka. Słyszał rytmicznie bijące serce i świszczący oddech, wydobywający się z piersi. Wszystko to mieszało się z cichą melodią i przepięknym, poruszającym głosem, śpiewającym piosenkę.
- Jasne — wymruczał starszy, ukradkiem schylając swoją głowę, aby z drżącym sercem, złożyć jeden, krótki, motyli pocałunek na samym czubku głowy Hana.

❈Starry Sky❈ //MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz