Kiedy się obudziłam była około szesnasta. Podniosłam się i rozejrzałam. Byłam w domu, a z kuchni dobiegały ciche głosy. Wstałam skierowałam się do kuchni pod pretekstem, że jestem głodna. Podeszłam do ściany, rozdzielającej salon, w którym się obudziłam, od kuchni i zaczęłam nasłuchiwać, ale nic nie słyszałam. To bez sensu. Poco ktoś miał zachowywać się cicho. Po to, żebym nie usłyszała. Ale oni nie wiedzą, że ja się obudziłam, więc o co chodzi? Podeszłam ostrożnie do drzwi kuchennych, a to co zobaczyłam, przeraziło mnie. Przy moim stole, przy którym ja jadłam śniadania, siedziało pokurczone stworzenie. Siedziało bokiem do nie więc widziałam profil tego czegoś. To coś miało haczykowaty nos, może trochę bardziej przypominał dziób. Pod dziobo-nosem miała wąskie usta które tworzyła idealnie prostą linię. Z ust małym strumyczkami lała się krew.
Na całej twarzy miała brodawki. Ze strony, z której patrzyłam nie miało oka i tylko dla tego mnie nie zauważyła. Po drugiej stronie kuchni stała zakapturzona postać. Jedyne co było widać z pod jego peleryny to długi obślizgły ogon w kolorze gnijącej zieleni. Nagle obok mnie stanął jakiś chłopak. Nie ruszył ani jednym mięśniem twarzy, a ja usłyszałam jego głos głęboki, ale zimny. Nadchodzą.
Obudziłam się na kanapie w salonie, ale rozmowy z kuchni były głośne.
- Myślicie, że już się obudziła?- spytała Lia.
- Nie wiem, ale leży tak bez ruchu około pięciu godzin.- zmartwiła się Angie.
Wstałam i zaczęłam iść do kuchni. Kiedy stanęłam w progu nikt mnie nie zauważył. Princess piłowała paznokcie, Lia piła herbatę ziołową, a Angie gapiła się w okno. Nastała krępująca cisza, która trwała jakieś trzy minuty. W końcu przerwała je Lia:
- Princ, ty się o nią nie martwisz?
- Nie- odpowiedziała obojętnym.
- Jak to?
- Bo raz dziś już zemdlała i się obudziła- wzruszyła ramionami i wymamrotała- a poza tym... należało się jej.
Nie wierzyłam w to co usłyszałam.
- Co proszę? Niby czemu mi się należało?- byłam na nią wściekła. Niczym sobie na to co mi się stało nie zasłużyłam. Chyba że.... Princess poczerwieniała. Była zakłopotana. To co mamrotała....Ja nie miałam tego usłyszeć. Miałaś pecha kochanie. Usłyszałam to.
-No bo, gdybyś nie szła do lasu...- zaczęła Princ.
- Oj już nie udawaj. Jak możesz tak mówić. I to jeszcze dla tego- w moich oczach płonęły iskry i Princ już wiedziała, że wiem. Próbowała mnie powstrzymać- dla tego, że zakochałaś się w...w...w Kamilu!
- Nie prawda! Wcale, że nie!
- Nie wykręcaj się. Pamiętaj, że wszystkie widziałyśmy jak próbujesz go poderwać. Jednego nie rozumiem. Czemu karzesz za swoje nieudane romanse Monster?- Wybuchła Lia.
- Bo, bo, no bo, bo- jąkała się- bo jemu się ona podoba, a przez to mi nie wychodzi.- I nasza cicha woda wybuchła płaczem. Produkowała tyle łez, że się z Angie dziwiłyśmy, gdzie ona znalazła w sobie tyle zbędnej wody.
Po tych ciężko zniesionych dwóch godzinach lamentu, dziewczyny chciały się dowiedzieć co tak naprawdę się stało. Opowiedziałam im od początku mój dzień. O tym jak znalazłam list od mamy, o tym jak postanowiłam iść do lasu i jakiś idiota rzucał we mnie nożem, o tym, że tata jest czarodziejem i, że każdy ma w sobie magiczne "ja", a skończyłam na mojej wizji, którą widziałam jak byłam nieprzytomna. Dziewczyny patrzyły na mnie jak na wariatkę. Pierwsza odezwała się oczywiście Princess:
- Uderzyłaś się w głowę, czy jak? Czy ty się sama słyszysz?
- Princess, spokojnie. Nie mów tak.- odezwała się Angie.
- Ale ona ma racje. Monster to nie jest normalne. Jesteś walnięta!- Krzyknęła Lia.
Nie umiałam już wytrzymać. Rozumiem, że Princ może nadal uważa mnie za konkurentkę, choć to niedorzeczne, ale Lia? To był cios poniżej pasa. Bolało mnie to, że moje najlepsze przyjaciółki mi nie wierzą.
Napięcie pomiędzy naszą czwórką tak gwałtownie wzrosło, że uciekłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Odgłosy kłótni były tak głośne, że na sto procent sąsiedzi z parteru usłyszeli. Właściwie to nie była kłótnia. Po prostu Angie próbowała uspokoić Lie, którą to wszystko przytłaczało. Lia niestety nie chciała jej słuchać i krzyczała, że jej najlepsza pszyjaciółka jest wariatką, a wcześniej o mało co nie zginęła. Usłyszałam trzaśnięci drzwi wyjściowych. Chwilę potem ktoś podszedł i zaczął wołać:
- Monster, Monster jesteś tam. Ja wiem, że na dwieście procent jesteś na nas zła, ale ja i Princess zostaniemy do jutra. Nie wiem jak będzie z Lią. Ona się o ciebie martwi, ale nie umie tego spokojniej pokazać. Jakby co to razem z Princess jesteśmy w kuchni.
Kiedy byłam pewna, że odeszła do kuchni, wyciągnęłam z biurka kartkę na której nabazgrałam: Mój tata przyjdzie w środku nocy. Tak mi powiedział. Proszę zostawcie drzwi otwarte, ale bądźcie czujne, bo nie tylko on ma powód tu przyjść. Kiedy skończyłam pisać spojrzałam na kartkę, na której miało być tylko jedno słowo: Przepraszam. Wysunęła tą kartkę pod moje drzwi.
CZYTASZ
Zaraza
FantasyW świecie, w którym żyję nie ma krajów. Nie rozróżnia się też ludzi po kolorze skóry ani po wierze. Językiem powszechnym jest angielski, ale ludzie mieszkający na terenach swoich dawnych państw używają też swoich ojczystych języków. Ja i moje przyja...