Ciężka pobódka

23 3 6
                                    

Obudziłam się u pielęgniarki. Obok łóżka na którym leżałam były dostawione jeszcze trzy. Leżały na
nich dziewczyny. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że tylko ja i Lia się obudziłyśmy, a w pokoju nie ma nikogo więcej.

Domyśliłam się po dokładnej analizie mojego ciała, poprzez próbę wstania, że mam wiele siniaków. Spojrzałam w lusterko, które wisiało na przeciw mnie. Wyglądałam strasznie. Byłam chorobliwie blada. Miałam podkrążone oczy, co było dziwne, ponieważ rano ich nie miałam, a przynajmniej były mniej widoczne. spojrzałam na Lie. Wyglądała tak samo.

-Jak się czujesz?- spytałam

- Jak by mnie jakiś autokar przyjechał.

- To podobnie jak ja.- uśmiechnęłam się

- Spójrz.- machnęła głową w stronę dziewczyn- Budzą się.

Miała rację. Najpierw Princess, a potem Angie. Usiadły z wielkim bólem i w tym momencie, z wielkim hukiem weszła pielęgniarka i, o zgrozo, Kamil. Wglądał na zmartwionego, ale próbował to ukryć.

- Jak się czujecie dziewczyny?- spytała higienistka.

- Jakoś.- odpowiedziała za nas wszystkie Angie.

- Nie wiem co się tak właściwie wam stało, ale gdyby nie on- tu wskazała na chłopaka- nie skończyło by się to dobrze. To on przybiegł po mnie i powiedział co się działo. Podobno zaczęłyście się kłócić, a potem pobladłyście. Wtedy on pobiegł po mnie. Dzięki niemu nic poważnego wam nie jest.

Zdziwiłam się. Myślałam, że Kamil nas nie lubi. No cóż...Trzeba mu podziękować.

- Dzięki.- wyszeptałam, bo tylko na tyle mnie było stać. Jednak ON musiał to usłyszeć. Zdziwił się bardziej niż ja, kiedy dostałam scyzoryk od dziadka na piąte urodziny.

- Cóż, jest już po lekcjach więc możecie iść do domu. Oczywiście same byście nie dały rady, więc ten tu miły chłopiec zobowiązał się was odprowadzić.

Nic nie mówiąc zwlekłyśmy się z łóżek i wyszłyśmy za Kamilem.

Droga do domu przeszłam w ciszy, za to laski ciągle coś gadały, co mnie bardzo wkurzało bo moja głowa bardzo mocno zwracała na siebie uwagę. W momencie, kiedy Tylko ja i Princess zostałyśmy do odprowadzenia odezwałam się

- Idź, odprowadź Princess. Ja pójdę sama.

- Ale...

- Nie gadaj tylko zrób to- nakazałam władczym tonem- Nasze drogi i tak się tu rozchodzą. Wy idziecie w lewo, a ja prosto. Na razie.- powiedziałam i ruszyłam do domu.

Droga do domu nie była długa, ale kiedy weszłam do mieszkania padłam na twarz.

Reszta czasu minęła szybko, ale koszmarnie. Co raz gorzej się czułam. Zresztą nie tylko ja. Wszystkie cztery. Dziewczyny jakimś cudem przyszły do mnie, rozłożyły rzeczy, a ja włączyłam jakiś film. Nie miałam ochoty rozżalać się nad naszym losem, nawet jeśli ja Princess miałyśmy umrzeć. Oglądałyśmy filmy przez całą noc, a kiedy równo o ósmej chciałam wstać i zrobić nam śniadanie, nie miałam siły zmienić pozycji, a co dopiero wstać.

- Dziewczyny. Nie mam siły się ruszać.- usłyszałam głos. Tyle, że to nie mój głos to powiedział. To był głos Angie.

- Ja też.

- I ja.- usłyszałam głosy pozostałych dziewczyn.

- Wiecie co? Właśnie zrozumiałam, że....

Zapadła ciemność. Spadałam w dół. Coraz głębiej i głębiej. Ta dziura nie miała końca. Czarne macki strachu zaczęły mnie owijać, próbując ze mnie zrobić swego rodzaju mumię. Szarpałam się i miotałam, ale to wszystko pogarszało. Było mi coraz zimniej. Moje uszy pokrywała lekka warstwa szronu. Zamknęłam oczy przerażona. Zobaczyłam obraz, to nie było wspomnienie, ale coś próbowało mi wmówić, że to było naprawdę.

Stałam na środku niekończącej się przestrzeni. Wokół mnie stało pełno osób, które znałam. Poczynając od kolegów i koleżanek z przedszkola kończąc na moich rodzicach. Za nimi było jeszcze więcej nieznajomych. Wszyscy patrzyli na mnie lodowatym wzrokiem. Ja, stojąc, trzęsłam się okropnie. Byłam przygarbiona, a w ręku trzymałam mojego pluszowego misia z czasów przedszkola.Nagle wszyscy obrócili się do mnie tyłem i zaczęli odchodzić. Tak po prostu. Wtedy coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać. Chciałam coś zrobić, ale nie potrafiłam. Stałam i patrzyłam jak oni odchodzą. Żaden się nie obejrzał. Szli i szli. Nie znikali z horyzontu. I właśnie to było najgorsze. Wtedy usłyszałam głos.

- Jesteś sama. Nikogo nie ma przy tobie. I już nigdy nie będzie.

Wtedy obraz znikł i znów było ciemno. Poczułam, że robi mi się coraz cieplej. Macki, które mnie oplatały zaczęły się cofać i rozbłysło światło. Nie takie jak z żarówki, ale jak z ogniska. Przede mną pojawił tygrys z ognia. Podszedł do mnie i zamruczał. Poczułam, że już nie lecę, a stoję. Wielki kot położył się obok mnie. Czułam jak łzy mi wysychają. Ułożyłam się obok niego i oparłam o niego głowę. Nie pytajcie dlaczego. Tak po prostu. Zamknęłam oczy.

Obudziłam się.

______________________________________________________________________________________

Od razu PRZEPRASZAM!

Miały być co tydzień, ale nie wyszło. I już nie wyjdzie.

Jeśli ktoś to jeszcze czyta, to powiadamiam, że rozdział nie będą regularne, ponieważ brakuje mi czasu i sił. To nie znaczy, że nie będę tego kontynuować.

Komu się podobało lub ma jakieś zastrzeżenia do tego co napisałam zapraszam do komentowania:)

Lili




To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 10, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZarazaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz