Kolejne kilka dni upłynęło mi na intensywnej, choć całkiem przyjemnej i niewątpliwie satysfakcjonującej pracy we dworze. Byłam nawet z tego zadowolona. Od czasu tamtego dnia nie miałam zbyt ochoty ruszać się z domu. Kiedy tylko wyszłam za próg, czułam zapach morza. Zaczęło mnie to przerażać. Mogłam pójść w las wgłąb lądu, jednak obawiałam się spotkania z Robinem. Zbyt wiele się wtedy stało rzeczy, których nie rozumiałam. Powód naszego spotkania, sposób rozstania - wszystko to wracało do mnie co dzień w nieznośnych myślach.
Ale gdy tylko spojrzałam na rysunek motyla, który położyłam na stoliku nocnym, przypominałam sobie nasze beztroskie rozmowy. Bliskość i szczerość. To bolało. W moim sercu współistniały i walczyły ze sobą strach i nadzieja, smutek i euforia. Chyba zaczynało mi odbijać.
W niedzielny poranek wstałam, kiedy słońce wisiało już wysoko na niebie i zaglądało przez okno wieży, kładąc się promieniami na mojej twarzy. W nocy nie spałam dobrze. Gdy podeszłam do lustra, zobaczyłam pod oczami ciemne cienie. Wybrałam więc najbardziej jaskrawą sukienkę i wstążkę w odcieniu ciepłego złota, żeby ukryć swój mizerny wygląd. Choć tak naprawdę jedyną osobą w tym domu, która mogła zwrócić uwagę na takie rzeczy był Marmaduke, a akurat jego nie miały szans zmylić moje niewyszukane sztuczki.
Zanim zeszłam na dół, otworzyłam na oścież okno, aby wpuścić do pokoju chłodny powiew letniego wietrzyku. Na całe szczęście wieżyczka, w której mieszkałam, nie otwierała się na ocean; nie docierała tu morska bryza ani krzyk mew. Od ogrodu oraz rozciągających się za nim bezkresnych łąk, pastwisk i zagajników dolatywał mnie bogaty zapach dojrzałej przyrody. Po zaledwie paru chwilach trwania w oknie poczułam się rozbudzona i gotowa na kolejny dzień. Pozostawiłam okiennice otwarte i wyszłam z pokoju.
Na dole schodów prowadzących do wieży czekał na mnie Wrolf, rozciągnięty na podłodze. Od tamtego dnia trzymał się blisko mnie. Obserwował i pilnował. Ale nie czułam się z tym źle. Był dla mnie wiernym towarzyszem, przyjacielem i strażnikiem, jednak w odróżnieniu od ludzi nie oceniał, nie krytykował i nie mówił mi, co mam robić. Co najwyżej sugerował to w sposób odrzucający możliwość odmowy. Ale robił to subtelnie. Kiedy mnie zobaczył, wstał i rozciągnął pysk w uśmiechu z wystawionym mokrym jęzorem. Ruszył za mną, gdy udałam się w stronę jadalni.
Tam natomiast czekała mnie niemała niespodzianka. Już z przedsionka usłyszałam głośną, żywą rozmowę i ciepły śmiech. Kiedy przekroczyłam próg, ujrzałam wuja i Lawendę siedzących u końca stołu nad śniadaniem, które jednak nie cieszyło się zbyt wielką uwagą z ich strony. Para trzymała się za dłonie i prowadziła zaangażowaną konwersację pochylona ku sobie. Minęła dłuższa chwila, nim mnie zauważyli. Wuj podskoczył w krześle na mój widok i wyraźnie się zakłopotał, natomiast Lawenda rozpromieniła się, podniosła się z miejsca i podbiegła do mnie, rozradowana. Przytulając mnie, spytała:
- Jak ci się spało, kochana? Masz trochę podkrążone oczy. Czyżby Benjamin tak głośno chrapał, że nie dawał ci spać? - W tym miejscu wuj odchrząknął znacząco, jednak Lawenda się tym nie przejęła. - Co powiesz na okład z rumianku?
Odwzajemniając uścisk, odpowiedziałam:
- Ciebie też miło widzieć. Chętnie.
Lawenda pogłaskała mnie po włosach, po czym złapała mnie za dłoń i pociągnęła na miejsce koło siebie. Wuj za wszelką cenę starał się udawać, że cieszy się z mojego przyjścia, a ja te starania doceniałam. Nałożyłam na talerz wszystko w zasięgu ręki i zaczęłam jeść, mając nadzieję, że para powróci do rozmowy, którą im przerwałam - ale nic z tego. W końcu więc sama zagadnęłam Lawendę, która przyglądała mi się z sympatią.
- Rozmawialiście o ślubie?
- Między innymi. Porozumiewanie się przez posłańców nie jest zbyt wygodne. Tym bardziej że nie są chętni do przekazywania czegokolwiek poza suchymi faktami - powiedziała z lekką irytacją. Wyobraziłam sobie, jak Lawenda prosi jednego z zamaskowanych bandytów obwieszonych bronią o ucałowanie jej ukochanego i parsknęłam w miskę z puddingiem. Aż żałowałam, że chwilowo nie mieszkam w ponurej twierdzy De Noir, żeby obserwować ten cyrk. Zaraz jednak się zreflektowałam, gdy przypomniałam sobie, kto zamieszkuje to miejsce na stałe.
CZYTASZ
Letnie burze nad Rajskim Wzgórzem
Fiksi PenggemarDolina Moonacre została ocalona i nadszedł upragniony koniec odwiecznego konfliktu pomiędzy dwoma rodami. Podczas gdy mieszkańcy doliny próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości, Maria i Robin, będąc w samym centrum nieuniknionych zmian, szukają w...