Obudziło mnie uczucie czegoś ciepłego i mokrego na moim policzku. Otworzywszy oczy, spostrzegłem kota perskiego mojej przyjaciółki liżącego moją twarz. Pogłaskałem zwierzaka, po czym położyłem go na materacu. Mozolnie podniosłem do siadu, spoglądając na Elaine zawiniętą w dziesięć warstw koców.
Mój telefon pokazywał szóstą pięćdziesiąt, więc niewiele pozostało do nastawionego budzika. Nie widziałem sensu w dalszym wylegiwaniu się, toteż wstałem, by poszukać swoich ubrań w zagraconej szafie blondynki. Starałem poruszać się na paluszkach, nie chcąc zbudzić przyjaciółki. Znaleziwszy jeansy i bluzę, udałem się do łazienki, aby zebrać się do wyjścia.
Zimny prysznic zbudził mnie do życia. Na szczęście wraz z nowym dniem mój nastrój stał się neutralny, dodatkowo nie czułem przewlekłego zmęczenia, które nękało mnie od paru dni.
W kuchni zastałem Setha opróżniającego zawartość zmywarki.
– Dzień dobry – rzuciłem, mijając mężczyznę.
– Dzień dobry. Zaparzyć ci kawy? – zapytał, odwróciwszy się do mnie.
– Poproszę – przytaknąłem, zajmując stołek barowy przy wyspie kuchennej.
– Jeżeli poczekasz dwadzieścia minut, mogę cię podwieźć – zaproponował, odkładając ostatnie talerze do szafek.
– Będę wdzięczny. Mogę zrobić kawę, będzie szybciej.
– Dużą czarną, bez cukru – posłał mi przelotny uśmiech, zanim zniknął za progiem.
Rozkład produktów w kuchni Archerów znałem jak własną kieszeń. Odpaliłem ekspres, który szybko wypełnił dwa kubki ciemnym płynem. Wedle życzenia ojca przyjaciółki, jego kawę pozostawiłem bez dodatków, do swojej zaś dolałem odrobinę mleka i przyrządzanego przez Elaine syropu karmelowego.
Popijając gorący napój, nastrajałem się do kolejnych kilkunastu godzin spędzonych na nogach. Pocieszał mnie fakt, iż podczas kolacji ważnych osobistości, zapłata znacznie wzrastała.
Ledwo zdążyłem wypić ostatni łyk kawy, gdy do pomieszczenia niczym huragan wparował Seth, ciągnąc za sobą woń wody kolońskiej, której zdecydowanie nadużywał.
– Zdążysz? – spytał zasapany, sprawdzając godzinę na zegarku.
– Spokojnie, mam jeszcze z pół godziny.
– To jedziemy, i tak preferuję zimną kawę.
Mężczyzna zgarnął kluczyki od auta, które nazywał swoim oczkiem w głowie. W pełni go rozumiałem, gdyż przejażdżka jego polakierowanym na połysk, czarnym fordem mustangiem nie była jedynie dogodnością przemieszczenia się do celu, a przyjemnością poczucia mocy pięciolitrowego silnika. Nie będąc bynajmniej moim wymarzonym modelem, wciąż zapewniał satysfakcję.
W kilkanaście minut znaleźliśmy się pod lokalem na obrzeżach centrum Birmingham. Istnie nowoczesny, przeszklony budynek mieścił restaurację serwującą indyjską kuchnię. Już na samym wejściu witał nas eklektyczny wystrój. Nie miałem pojęcia, jakim cudem połączenie różnokolorowych płytek, skórzanych krzeseł oraz groteskowych, kryształowych żyrandoli stwarzało spójną całość.
Pożegnawszy się z ojcem przyjaciółki, udałem się do lokalu tylnym wejściem. W celu dostania się do pomieszczenia dla pracowników, należało przejść przez kuchnię, w której natknąłem się na burzliwą dyskusję.
– Matko Boska i wszyscy święci – mężczyzna w średnim wieku wyrzucił ręce w powietrze, drepcząc wkoło.
Mój przełożony miał tendencję do chorobliwego wyolbrzymiania. Brak wystarczającej stanowczości często przeszkadzał mu w opanowaniu pracowników, jednak zarzekał się, iż nie potrzebował pomocy.
CZYTASZ
The temptation of love
RomanceNigdy nie sądziłem, że po tylu latach życia pierwszy raz zachoruję na miłość. Miles Osborne od piętnastego roku życia prowadzi pełne stresu, niespełnione życie. Wszystko za sprawą matki mającej problem z alkoholem. Pracując przez całe dnie oraz zajm...