>3<

11 2 0
                                    

Sobota, ulubiony dzień tygodnia wielu.
Lily powolnym krokiem szła wraz z Matką w stronę miasta.
- nie wiem, gofry?
- dobra, patrz przed siebie
- ja tylko odpisuje
- chłopakowi?
- znajomym - wysłała jej spojrzenie - jeden drugiego wyciągnął na miasto
- oo to może ich spotkamy
- faktycznie... - ucichła patrząc przed siebie - a może nie
- a to ktoś z twojej klasy?
- nie. Em nie ważne chodź.
Przyśpieszyła idą w stronę małego sklepiku. Zamówiły Gofry i już po chwili z nimi stały oraz jadły. W pewnym momencie Lily poczuła jak jej telefon zawibrował, chwyciła za niego patrząc na ekran gdzie była jedna wiadomość "Widze cię", zmarszczyła brwi i zaczęła sie rozglądać aż nie zauważyła Williama w oddali stojącego obok odwróconego Karola. Lekko jej pomachał co odwzajemniła z uśmiechem, zaś blondyn ją zauważył i zaczął machać dość energicznie.
- kto to? - matka spytała zdezorientowana patrząc na uśmiechniętą Lily
- dwójka z którą dziś pisałam
- to oni? - otworzyła szerzej oczy, a Lily się zaśmiała i chwyciła za telefon pisząc do nich. William spojrzał na swój telefon po czym pokazał go bratu który od razu ruszył w ich stronę zaś brunet powolnym krokiem za nim
- tylko proszę nie zadawaj wiele pytań. Cześć chłopcy - powiedziała przybijając żółwika z Karolem
- hejoo Lily
- witaj Lily
- dobra em tak, chłopaki to jest moja mama, a to są Karol oraz William
- dzień dobry
- dzień dobry, miło Panią poznać
- dzień dobry, was też miło poznać. Jesteście stąd?
- nie, przyjechaliśmy na wymianę
- to jak poznaliście Lily?
- przez przypadek
Rozmawiali chwilę podczas której dziewczyna wraz z nimi żartowała, jednak po niej przybiła żółwika z Karolem i krótko uścisnęła się z Williamem na pożegnanie. Obie idą w stronę domu choć starszą uśmiecha się cwanie
- no co? - Lily na nią spojrzała
- masz gust za matką.. och jakbym była tylko młodsza
- mamo!
- no co? A ten William to kto?
- znajomy?
- czyżby? Przytuliłaś się z nim na pożegnanie
- przestań, czemu ty tak o niego wypytujesz?
- jestem ciekawa jak to jest pomiędzy wami bo sam był dość przystojny
- ehh - parsknęła zmarnowana i dała dłonie na twarz.
Po powrocie do domu Lily od razu usiadła do komputera grając i słuchając muzyki.
- kurna znów?! Wale te strzelanie... - spojrzała na zegarek i wypuściła powietrze - już późno - chwyciła za zeszyt z matematyki i otwarła go na zadaniu. Zaczęła je rozpisywać choć kończyło się to przekreślaniem całego. Zmarnowana spojrzała na telefon przypominając sobie lekcje - czemu ja o tym pomyślałam. Nie napiszę do niego... - odwróciła wzrok próbując skupić się nad zadaniem jednak nagle usłyszała powiadomienie. Spojrzała na ekran i chwyciła szybko telefon zauważając wiadomość od bruneta
- masz chwilkę?
- mam, coś się stało?
- powiem tak, Karol sobie wymyślił że chce jutro jechać na mecz oraz aktualnie męczy mnie że nie da mi siedzieć w domu. Chciałabyś jutro gdzieś wyjść?
- pewnie. Co masz już dosyć brata?
- owszem. O której masz jutro czas?
- mam go jutro cały dzień.
- dobrze, to podejdę jutro po Panienkę o 10:00, pasuje?
- pasuje
- dobrze to do zobaczenia
- do zobaczenia
Zgasiła ekran telefonu patrząc na swoje odbicie. Zauważyła że się uśmiecha i dała dłoń na tył swojej głowy patrząc przed siebie
- czemu ja się uśmiecham... - pomyślała choć w głowie miała bruneta. Chwilę próbowała się pozbyć tych myśli jednak zdziwiła się patrząc na swoje odbicie w lustrze na drzwiach szafy. Miała lekko zaczerwienione policzki - nie to nie to. Ja mam po prostu em... Gorączkę i to nie to... - zauważyła że zrobiła się bardziej czerwona. Zerwała się z krzesła, wzięła piżamę i skierowała do łazienki - wykąpie się i idę spać. To tylko głupie myśli

01:30
- Motylki w brzuchu to pojęcie powszechnie stosowane dla opisania przyjemnego uczucia występującego podczas zakochania i zauroczenia. Każdy z nas z pewnością w pewnym momencie życia poczuł miłe łaskotanie w brzuchu na widok bliskiej mu osoby lub przy kontakcie z nią - czyta to skryta pod kołdrą - nie no to nie to. Ja się w nim nie... - szepcze - zakochałam... - położyła głowę twarzą do łóżka zmarnowana i po chwili zasnęła.
Nad ranem obudziła się szybko. Wyskoczyła z łóżka i chwyciła zaraz za telefon patrząc na ekran. Zwolniła zauważając która jest godzina oraz skierowała się do szafy z której wyciągnęła czarne jeansy oraz szary sweter, a wtedy do pokoju weszła matka
- a ty już na nogach?
- miałaś pukać - wysłała jej spojrzenie
- zapomniałam, gdzie to się szykujesz?
- idę zaraz z psem a potem na miasto
- sama?
- nie, z znajomym i może kolejnego na mieście spotkamy - kobieta parsknęła i lekko pokiwała głową z cwanym uśmiechem - no co?
- a ten znajomy to jeden z tej dwójki z wczoraj?
- ta, jeden - spojrzała na uśmiechniętą kobietę i parsknęła - przestań, kolejny raz już tak robisz
- mogę mieć nadzieję
- jaką?
- że moja jedyna córeczka dobrze wybierze sobie mężczyznę, a najlepiej takiego który będzie cię bronił
- wiesz patrząc na moich znajomych to ja jestem takim mężczyzną - zarzuca sobie ubrania na ramię - taka chłopczyca.
Weszła do łazienki zamykając za sobą drzwi. Włączyła muzykę na telefonie, przebrała się i zaczęła rozczesywać włosy. Długie oraz grube ciemno brązowe włosy sięgały jej aż do pasa, zawsze bawiła się z najróżniejszymi fryzurami choć na ogu kończyło się to albo na kucyku, warkoczu lub rozpuszczonych włosach. Mimo że nie kryła ich to nie dawała byle komu ruszyć włosów, najczęściej to są osoby zaufane choć ich liczbę można zliczyć na jednej dłoni.
Rozpuściła je trzymając gumkę na ręce i wyszła z łazienki. Odłożyła rzeczy po czym od razu ubrała płaszcz oraz poszła z psem na spacer. Słuchała muzyki na słuchawkach obserwując jak wesoły czarny pyszczek biega, jednak nagle telefon zaczął wibrować, a kiedy na niego spojrzała zauważyła że Karol do niej drzwoni. Bez namysłu odebrała i schowała telefon
- tak?
- cześć dzieciaku pytanie mam
- jakie?
- macie w szkole jakieś zajęcia pozalekcyjne?
- tak, siatkówka, piłka nożna oraz jest orkiestra szkolna, a dlaczego pytasz?
- bo mi się w życiu nudzi - zaśmiał się - a ty na coś chodzisz?
- na nic, choć czasami przychodzę na siatkówkę
- a poszłabyś z mną? Nie chcę sam
- no dobrze, jeszcze się ugadamy
- dziękujęęę... NO JUŻ IDĘ! Muszę lecieć, paaaa
- heh byee Karol
Rozłączyli się, a Lily jeszcze chwilę chodziła z psem po czym zaczęła wracać. Przy domu zwierze pobiegł przed siebie, dziewczyna zauważając to pobiegła za nim. Zwolniła i parsknęła z uśmiechem widząc jak Roki skacze obok Williama
- A panienka gdzie się wybiera?
- a czekałam na Pana
- idziemy?
- tylko psa dam do domu - mija go i idzie do drzwi - no dalej Roki - otwiera drzwi i przepuszcza psa - ja idę! - zamyka je oraz wraca do chłopaka - możemy iść
- dobrze
- to gdzie chcesz iść?
- szczerze powiedziawszy to nie wiem, jeszcze do końca miasta niepoznałem
- ooo to ja ci zrobię oprowadzkę, a przynajmniej po tych wartych miejscach, pasuje?
- oczywiście. Lubisz chodzić po mieście?
- zależy. Jeśli już jest ten moment że muszę wyjść to lubię choć zawsze omijam większe grupki, czasami się zdarza że nawet idę sama i to w nocy. Wtedy to widać wszystko na ulicach oraz dużo bójek jest
- nie obawiasz się wtedy?
- szczerze powiedziawszy to czasami faktycznie jest strach ale nigdy tego nie pokazuje, a poza tym ja wtedy zawsze mam nożyk do papieru w kieszeni - uśmiechnęła się z ręką na głowie a brunet się cicho zaśmiał
- z nożykiem do papieru? Niebezpieczna jesteś dziewczynko
- no zdarza się - zaśmiała się - nic innego do samoobrony nie mam, raczej jakby któryś podszedł to prawy sierpowy by dostał, ale dobrze wiem że mam mniej siły od większości - spojrzała na Williama który cicho się zaśmiał - no co?
- prawdę mówiąc nie zdziwiłbym się jakbym cię kiedyś ujrzał z karabinem
- fajnie by było... Ale ja pozwolenia na broń mieć nie będę
- ale możesz na strzelnicy strzelać
- nigdy tam nie byłam, nawet nie wiem czy gdzieś w pobliżu jest... A i tak by mnie nie wpuścili bo rodzice dalej chyba myślą że jestem niepełnoletnia
- ale ja jestem. Jeśli zechcesz to możemy tam kiedyś pojechać
- naprawdę? - odwróciła się do niego z niemal że dziecięcym błyskiem w oku. Sekunda minęła, przełknął ślinę i się odezwał
- oczywiście... Lecz lepiej abyś rodzicom wtedy o tym nie mówiła, dobrze?
- dobrze
Wysłali sobie uśmiech i poszli dalej. Na mieście zaczęło zbierać się dużo osób więc ci ruszyli do galerii.
Stanęli w kolejce, dziewczyna pokazywała ciastka oraz różne przysmaki zaś William lekko się pochylił obok niej.
- te karmelowe są dobre, ale i te, nawet kremówki mają dobre. Lubisz któreś z nich? - spojrzała na niego
- a jeśli ci powiem że niewiem kiedy jadłem ostatni raz coś słodkiego lub jakiekolwiek ciasto?
- serio?
- owszem. A ty co lubisz stąd?
- te browni mają dobre
- co podać?
- dwa razy browni
- dobrze, a coś do picia?
- co chcesz? - spojrzał na nią.
- nie nic
- bierz
- to małą kawę z mlekiem
- dobrze, a dla Pana?
- zwykłą czarną
- dobrze, kartą czy gotówką?
- kartą - odezwał się, a dziewczyną na niego spojrzała

Różne ObliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz