Rozdział 11

59 6 1
                                    

Peter's POV

Wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami.

— Boże jedyny! — krzyknąłem i zrzuciłem dłonią wszystkie rzeczy które leżały na półce nocnej.

Byłem pełen różnych emocji. Od gniewu, po smutek. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, w jaki sposób dać upust wszystkiemu. Zacząłem po prostu krzyczeć, dopóki nie brakło mi tchu. Ktoś znowu nie uszanował mojego zdania i naruszył moją przestrzeń aż za bardzo. Nie rozumiem, dlaczego ludzie nie potrafią zrozumieć tego, co się do nich mówi. Nie rozmawiamy w innych językach.

Nie wiem ile jeszcze przesiedziałem na podłodze. Z pewnością spędziłem na niej mnóstwo czasu. Resztkami sił podniosłem się i sięgnąłem kulę, by móc podejść do biurka. Dotknąłem wolną dłonią notesu, po policzku spłynęła pojedyncza łza. Głupi zeszyt miał ogromną moc. Bawił mnie, sprawiał, że się wzruszałem i był źródłem wszelkiej wiedzy na temat mojej przeszłości.
Była to niesamowicie intymna rzecz.
Usiadłem i zasłoniłem roletę.
Następnie otworzyłem zeszyt na losowej stronie.

"13.9.2015 r. - Los Angeles

Jeden z najgorszych dni. Pogrzeb pana Dariusa Moore'a. Jest mi okropnie szkoda Belli i Pani Marthy.
Nie mam ochoty pisać nic więcej.
Najszczersze kondolencje"

Poczułem mocny ucisk w skroni. Złapałem się natychmiast za głowę i zamknąłem powieki.

"— Nie musisz się niczym martwić. — zapewniałem. — Wszystko będzie dobrze..

Sam starałem się w to wierzyć. Bella była teraz, prawdopodobnie, w najgorszym momencie swojego życia. Nie chciałbym przeżyć tego na własnej skórze. Strata ojca musi być czymś niewyobrażalnie ciężkim.

— Nic już nie będzie takie samo, Peter. — powiedziała na jednym wdechu. Nawet nie spojrzała mi w oczy, nieprzerwanie patrzyła przed siebie.

Siedzieliśmy na ganku domu jej babci. W środku była stypa, którą dziewczyna przeżywała jeszcze gorzej, ponieważ zewsząd atakowały ją stare ciotki, wyrażając swoje współczucie. Objąłem ją ramieniem. Dziewczyna wtuliła się we mnie. Od momentu gdy dowiedziała się o jego śmierci, na jej twarzy nie pojawiały się żadne emocje. Tak było też dzisiaj. "

Otworzyłem szerzej oczy. Wspomnienie nie było zbyt wyraźne, ale zdziwił mnie fakt, że w ogóle je sobie przypomniałem.
Być może jeśli przejrzę inne wpisy, pojawią się inne wspomnienia.
Zacząłem namiętnie przeglądać inne strony.
Trafiłem na kartkę z dnia wypadku.

"6.1.2022 - LA

Sny o Midnight stają się rzeczywistością. Podpisaliśmy dziś rano umowę z klubem, w którym mamy niedługo zagrać koncert. Interesuje się też nam pewna wytwórnia, która ma na swoim koncie mnóstwo gwiazd.
Robin jest nieocenionym wsparciem i cieszę się, że mogę mieć ją przy sobie. Chociaż często jest też nachalna. Dosłownie wszędzie jej pełno. Tak w sumie, to jest też jej zaleta. Przynajmniej nie jest nudno.."

Znów mocny ucisk skroni. Mocniejszy niż wcześniej. Zamknąłem oczy.

" — Dobra, ustawiajcie szybko! — krzyknął Dante, stojąc za aparatem.
Robin podbiegła do mnie i mocno się wtuliła. Gdy zarzuciła włosami w moją stronę, poczułem mocny cukierkowy zapach. Jeden z moich ulubionych w ostatnim czasie.
Usłyszeliśmy pstryknięcie, a błysk flesza oślepił nas na chwilę.

— Jakie wrażenia po próbie? — objąłem w talii rudowłosą. Dziewczyna spojrzała na mnie zalotnie i oparła swoje dłonie na mojej klatce piersiowej.

Wszystkie nasze wspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz