Rozdział 6

103 14 2
                                    

  Zdecydowaliśmy się na klasyk w postaci Halloween, choć do samego święta jeszcze daleko. Każde z nas to oglądało, jednak za każdym razem baliśmy się tak samo. Strachu dodawali nam na zmianę Kurt i Oliver, strasząc nas w odpowiednich momentach. Gdy nadeszła godzina 10 p.m., wiedziałam, że musimy się już zbierać. W szczególności ja i Bonnie, skoro miałam dzisiaj u niej nocować.

— To jak robimy? Babcia nie pozwoli mi wziąć auta na noc. — rzuciłam kiedy opuszczaliśmy już garaż.

— Odwieziesz Petera, zostawisz auto babci i Kurt podrzuci nas do domu. — Bonnie zawsze była pewna siebie, a w tym przypadku nie było inaczej.

Bez żadnej konsultacji z chłopakiem, sama wszystko zaplanowała. Spojrzałam pytająco na Kurta, a ten wzruszył ramionami.

— Podwiozę was, nie martw się. A jutro jeśli będziesz chciała, też po Ciebie przyjadę. — powiedział i otworzył auto. — Do zobaczenia na Oak Street.

— Do zobaczenia. — Odpowiedziałam i wsiadłam do samochodu.

Wyjechaliśmy spod ogromnego domu Millerów i krętą drogą wjechaliśmy do centrum. Ludzie bawiący się na ulicach, kolorowe neony i lampy dawały niesamowitego klimatu. Aż samemu chciałoby się dołączyć.

— Tęskniłam za Tobą, Peter. — rzuciłam i spojrzałam na chłopaka który jedynie uśmiechnął się pod nosem i zerknął w moją stronę. Czerwone światło stale świeciło, więc nie miałam powodów do obaw.

— W końcu czuję, że niczego mi nie brakuje. — blondyn złapał mnie za prawą dłoń i pogładził ją kciukiem.

— Długo uczyłeś się gry na gitarze?

— Po wypadku? Nie. To coś jak rolki czy łyżwy. Jak już raz się nauczysz, to nie sposób tego zapomnieć. Choćbym bardzo chciał. — kosmyk moich włosów założył za ucho.

— Szkoda, że nie ma tak z wszystkimi naszymi wspomnieniami. — Spojrzałam w stronę świateł które z czerwonych zrobiły się żółte, a zaraz zielone. Natychmiast ruszyłam, by nie powodować korków i nie zakłócać jazdy.

— Przepraszam Cię, Bella. Wiesz, że to nie moja wina. — cały czas gładził tył mojej głowy podczas jazdy.

— Czy Julie nie starała się choć trochę mówić o mnie?

—  Bonnie coś mi o Tobie opowiadała. Moja mama nie uważała, że nasza znajomość teraz jest jakoś szczególnie istotna. Podobno strasznie denerwowała się, gdy zamykałem się w pokoju by pisać wiersze czy piosenki o Tobie i cieszyła się, gdy poznałem Robin. — Peter westchnął głośno i nadal w skupieniu mnie obserwował.

Jego dotyk koił wszystkie moje nerwy. To, co powiedział, dało mi jednak do myślenia. Julie nie przepadała za mną, a każdy jej uśmiech był sztuczny.

Zajechaliśmy na Oak Street i wjechaliśmy na podjazd babci. Kurt palący papierosa oraz reszta stali już na podjeździe. Wysiadłam z auta, pomachałam znajomym i pomogłam wysiąść Peterowi z auta. Gdy tylko byłam pewna, że wspiera się o kulach, poszłam wyciągnąć wózek z bagażnika. Odprowadziłam chłopaka do samych drzwi i wprowadziłam sprzęt do domu. Na korytarzu byliśmy tylko my. W domu panowała głucha cisza, a jedyne, co rozświetlało przestrzeń, to blask latarni które przebijały się przez szyby w drzwiach. Staliśmy dosyć skrępowani naprzeciw siebie.

— Do zobaczenia. — rzuciłam i postanowiłam sama przełamać lody. Objęłam czule chłopaka, a Peter, zaskoczony moim zachowaniem, również przyciągnął mnie do siebie jedną ręką.

— Będziemy w kontakcie. — szepnął i pogładził dłonią moje włosy. Słyszałam przyspieszone bicie jego serca.
Odsunęłam się od chłopaka, uśmiechnęłam delikatnie i wyszłam z domu pozostawiając go samemu sobie.

Wszystkie nasze wspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz