Otworzyłem oczy i spojrzałem na budzik. Widniała na nim czwarta nad ranem. Walizki spakowałem wczoraj wieczorem i schowałem tak aby ojciec jak i opiekun ich nie zauważyli. Poszedłem do łazienki umyć się i przebrać. Gdy wruciłem z powrotem do pokoju stał tam mój ojczulek.
- Schodź na dół poznasz swojego opiekuna.
Jak powiedział tak zrobiłem. W przedpokoju stał jakiś rudy chłop w wieku około trzydziestki. Spojrzał się na mnie jak na jakiś kąsek.
- Rex to jest Francis. Dopuki nie wruce będzie cię pilnował. A teraz przepraszam ale muszę iść po swoje bagaże.
Gdy mój stwórca zniknął nam z oczu to ten zboczeniec oblizał usta i zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Wtedy usłyszałem jak maruda z powrotem schodzi na dół.
- A mam nadzieję, że dobrze się nim zajmiesz?
- Oczywiście, dopilnuję żeby nic mu się nie stało i żeby się dobrze bawił.
W tym momencie rudzielec objął mnie ramieniem i ścisnął mój lewy bark co mnie przekonało, że to może się źle skończyć.
- No dobrze to ja może pujdę na górę i ogarnę trochę pokój, no bo sam tata widział, że mam tam nie mały syf.
(O) - No to świetnie, że mój syn jest w dobrych rękach. A jeśli chodzi o ciebie to faktycznie idź ten pokój posprzątać i wymień przy okazji te pęknięte żarówki.
Po jego wypowiedzi momentalnie pobiegłem na górę i zamknąłem drzwi z szafy wyciągnąłem plecak oraz torbę i podbiegłem do balkonu. Gdy już chciałem otworzyć okno usłyszałem jak ktoś napierdala w drzwi.
- * Dobra teraz albo będę miał ból dupy jutro rano. *
Po otworzeniu wejścia na balkon zeskoczyłem z niego i pobiegłem na skruty żeby być na lotnisku wcześniej niż ojciec i drużyna. Niby mogę się teleportować ale dzisiaj mi się nie chce. Gdy byłem już niedaleko zauważyłem auto ojca i jego samego z niego wysiadającego. Przemknąłem jak najszybciej przez parking i wykupiłem bilet tak dla niepoznaki po wyjściu z budynku wypatrzyłem samolot Strikasów i wbiegłem do środka. Szybko schowałem się w szawce na bagaż podręczny i leżałem tak do puki nie usłyszałem, że ktoś idzie w tedy zamilkłem jak grób.
Po kilku godzinach lotu dało się usłyszeć, że ojciec drze się do telefonu.
- JAKTO KURWA UCIEKŁ! NIKT GO NAWET PRZEZ CHWILĘ NIE POTRAFI DO PILNOWAĆ?!
Słuchając tego o mało nie pękłem ze śmiechu, a w dodatku przez ten czas zdążyłem razem z ELIT sprawdzić co to za typ. Gdy wyskoczyły mi wyniki myślałem, że padnę na zawał. Okazuje się, że ten typ to zbiegły z więzienia pedofil.
- * Najwidoczniej mój ojciec nie sprawdza pod czyją opieką mnie zostawia*
Kiedy usłyszałem jak ojciec mówi do Joe, że opiekun którego dla mnie załatwił to porządny człowiek to już nie wytrzymałem.
- Kurwa mówisz, że to porządny człowiek a nawet nie sprawdziłeś jego danych!
Wydarłem się i gwałtownie wyszedłem z szafki i spadłem na podłogę.
(K) - Z kąd tyś się tu wzioł?
(LJ) - Właśnie jak ty się tu znalazłeś?
- Wiesz, z choinki spadłem. A tak na serio wlazłem tu zanim wy żeście przyszli.
(O) - A o co ci chodziło, że nie sprawdziłem jego danych?
Po jego wypowiedzi z zegarka pojawił się hologram i pokazał wszystko na temat tego faceta.
CZYTASZ
"Nie" wiadomy syn
FanfictionJak coś to dajcie pomysły jeśli komuś tytuł się nie spodoba wtedy zmienię. I przy okazji to moja pierwsza książka więc mogą wystąpić błędy