Rano przebudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Wiedziałem, że nie jestem u siebie, ale coś mi nie pasowało.
Było mi trochę nie wygodnie a w dodatku czułem czyjś oddech na włosach. Otworzyłem oczy i ujżałem Tygrysa na którym leżałem okrakiem.
Momentalnie spaliłem buraka i odskoczyłem na drugi koniec kanapy żeby i on też potem nie czuł się niezręcznie. Patrzyłem sobie na niego i zastanawiałem się kiedy się obudzi.
-* Szczerze, wygląda całkiem słodko kiedy śpi. CZEKAJ CO?! Chłopie o czym tu kurwa myślisz. *
Po tej myśli momentalnie się zpoliczkowałem i usiadłem po turecku patrząc przez okno. Nagle za sobą usłyszałem ziewanie czyli Tygrys najwidoczniej się obudził.
- No siema młody. Jak się spało? Wygodnie było?
Zapytał z cwanym uśmieszkiem. W tym momencie odwruciłem głowę w drugą stronę wyglądając przy tym jak pomidor. Szczerze teraz już nie wiem kto mi się bardziej podoba Cole , Kain czy jednak Tygrys. A tym bardziej, że tego ostatniego znam zaledwie parę dni i jest ode mnie starszy przynajmniej dziesięć lat, ale za to węgielek dzieli razem z Zack'iem Alie, a Kain chodzi z Suzi więc też odpada.
- Nie ma tragedii tylko trochę nie wygodnie było.
Ten się tylko zaśmiał i podniusł z kanapy. Ruszył w stronę kuchni a ja dalej siedziałem w tym samym miejscu. Kiedy usłyszałem jak się tam rozbija poszedłem na górę się ogarnąć i przebrać. Gdy byłem już w łazience rozebrałem się i zauważyłem na ciele w pizdu siniaków wielkości mojej pięść. Gdyby ktoś je zobaczył pomyślałby sobie, że w domu mnie biją. Założyłem na siebie moje już suche żeczy i poszedłem do jadalni gdzie było już naszykowane śniadanie przez czerwono włosego.
- Choć zjeść zanim wyjdziesz. Przecież nie wrucisz do domu na głodniaka.
- No dobra tylko nie dużo bo i tak już trochę formę zawaliłem.
Przysiadłem się do niego i zacząłem konsumować mój posiłek. Po zjedzeniu pomogłem posprzątać i ruszyłem do przedpokoju założyć buty które były jeszcze trochę wilgotne .
- Ej Rex, nie chcesz może żebym cię odprowadził?
- Nie, nie trzeba poradzę sobie, przecież się nie zgubię.
- No spoko, ale w razie czego masz tu mój numer. Dzwoń jagby coś się działo.
Podał mi karteczkę z numerem telefonu plus jeszcze coś ale nie zwruciłem uwagi co.
- Dzięki. Na pewno zadzwonię.
Ruszyłem w stronę wyjścia gdy ten mnie znowu zatrzymał.
- I, jeszcze jedno.
- Co takiego?
- Porozmawiaj z nim.
- Jasne zapamiętam.
Po tej wypowiedzi wyszedłem z budynku i ruszyłem w stronę wyjścia z terenu. Idąc w stronę domu napotkałem te same osoby co wczoraj, tylko, że tym razem wszyscy patrzyli się na mnie jagbym im rodziny pozabijał.
W tym momencie ktoś zaciągnął mnie do ciemnej uliczki i przyłożył nóż do gardła.
- Dawaj kasę gówniarzu albo ci poderżnę gardło.
- Nie mam, więc się odpierdol.
Odpowiedziałem z przekąsem a ten zaczął mi nacinać szyję. Nie wbijał ostrza zbyt głęboko ale i tak w chuj bolało. Zacisnąłem zęby tak aby nie krzyknąć i pierdolnąłem mu kolanem w krocze, ten wypuścił broń i zwinął się w kulkę. W tym czasie ja uciekłem i schowałem się w jakiejś bramie. Stała tam staruszka której wczoraj pomogłem zanieść zakupy do domu. Ta zaczęła się drzeć na cały regulator "włamywacz, złodziej", przypierdoliła mi z całej siły drewnianą łaską i psiknęła gazem pieprzowym w oczy. Momentalnie wyszedłem z tej bramy i zapierdalalałem biegiem do domu żeby jeszcze bardziej nie oberwać.
Gdy dotarłem pod drzwi otworzyłem je z wielkim chukiem i w taki sam sposób je zamknąłem.
- Gdzieś ty był.
- Jaaa...
- Albo wiesz co, nie tłumacz mi się wynocha do pokoju i nie wychodzisz z niego do końca dnia.
- Ale...
- ŻADNYCH, ALE. ROZUMIESZ?!
- Rozumiem
Ruszyłem do pokoju i po drodze zdążyłem ściągnąć buty. Będąc w pokoju już nie wytrzymałem, zacząłem płakać, nie wiedziałem czemu nagle wszyscy traktują mnie jak śmiecia, że jednego dnia jest wszystko dobrze, a drugiego wszystko się rozpierdala w drobny mak.
- * Czemu ja mam zawsze takiego pecha?! *
Przez te emocje uderzyłem w ścianę i zrobiłem w niej przez to dziurę. W dodatku nie panowałem nad mocami co zpowodowało pęknięcie wszystkich żarówek, ścian, wariowanie pogody i pojawienie się czarnych plam w miejscach gdzie są największe blizny.
Po półtorej godziny uspokoiłem się na tyle, że nie stważałem niebezpieczeństwa dla innych a rana na szyi w miarę się zasklepiła. Nagle usłyszałem wołanie ojca z dołu więc tam zszedłem.
- O co chodzi?
- TY SIĘ JESZCZE PYTASZ O CO CHODZI?! CZEMU ZAATAKOWAŁEŚ PANIĄ WALEWSKĄ?!
- Nie wiem o co ci chodzi nikomu przecież nie zrobiłem krzywdy!
- Nie wieżę Ci rozumiesz?! Jeszcze jeden taki wybryk a dzwonię na policję, że jesteś jakiś nie zruwnoważony psychicznie zrozumiano?!
Ja na to tylko kiwnąłem głową i odwruciłem się do niego plecami.
- A, jeszcze jedno, masz szlaban na wychodzenie z domu do końca tygodnia.
Słysząc to ruszyłem znów do mojego pokoju i zamknąłem się na klucz. Naprawdę miałem tego już serdecznie dość. Szczerze najlepiej gdybym mógł być teraz z dziadkiem i mieć święty spokój. Ściągnąłem rękawiczki oraz bandaże i zacząłem nacinać sobie skórę. Po zakończeniu tej czynności odkaziłem rany spirytusem i założyłem nowe opatrunki. Myślałem, że po tym co usłyszałem ze strony ojca będzie normalnie, ale zamiast tego jest jeszcze gorzej niż było.
-* Jakim ja cudem dalej żyję? *
Zadawałem sobie to pytanie jak mantrę i nie potrafiłem sobie na nie odpowiedzieć. W którymś momencie dało się usłyszeć dźwięk dzwoniącego telefonu. Szybko odnalazłem go w bałaganie. Odebrałem a gdy usłyszałem nieobecny kobiecy głos momentalnie zesztywniałem.
- * Z kąd ona ma mój numer! *
- No cześć synku tenskniłeś za mamusią?
Było od niej słychać, że jest naćpana a to mnie najbardziej przerażało.
- Pamiętaj, że skoro cię nie zatłukłam zanim się urodziłeś to zrobię to przy najbliższej okazji.
Po tych słowach rozłączyła się i nie dzwoniła potem ani razu. W sumie teraz to się cieszę, że ojciec dał mi ten szlaban, bo mam pewność, że ta dziwka nie zrobi mi krzywdy.
Do końca dnia siedziałem w pokoju i nic nie robiłem, tylko turlałem się po łóżku z nudów albo łaziłem tam i z powrotem plus ogarniając przy tym pomieszczenie.
W pewnym momencie przypomniałem sobie, że przecież mam numer do Tygrysa więc mogłem do niego zadzwonić. Na biegu szukałem karteczki którą mi wcześniej wręczył. Kiedy ją znalazłem wyciągnąłem ją a razem z nią małą pulę studolarówek.
- * Oj stary, ty naprawdę nie masz co z tymi pieniędzmi robić? *
Pieniądze schowałem do portfela żebym mógł mu je oddać przy najbliższej okazji. Po wykonaniu tej czynności wpisałem jego numer w komurkę i zadzwoniłem do niego. Po sześciu sygnałach w końcu odebrał.
- No cześć młody. Co się stało, że dzwonisz.
CZYTASZ
"Nie" wiadomy syn
FanficJak coś to dajcie pomysły jeśli komuś tytuł się nie spodoba wtedy zmienię. I przy okazji to moja pierwsza książka więc mogą wystąpić błędy