ROZDZIAŁ 11

17 1 1
                                    

GABBY

W końcu znalazłyśmy odpowiednie mieszkanie i mogłyśmy wyprowadzić się od chłopaków. Szukałyśmy już od dawna czegoś do wynajęcia w rozsądnej cenie, ale nie mówiłyśmy o tym naszym domownikom. Jednak nie mogłam już wytrzymać w jednym miejscu z Hunterem. Widziałam, że starał się wszystko naprawić, jednak kompletnie nie miał pojęcia, jak się za to zabrać. Wspaniałe jedzenie, kolejna próba zaproszenia na randkę i nieśmiały dotyk nie potrafił sprawić, abym znów mu zaufała. Musiał najpierw odbudować naszą przyjaźń, co szło mu fatalnie.

Ja z kolei wiedziałam, że miałam prawo czuć do niego żal. Opuścił mnie w momencie, gdy najbardziej go potrzebowałam. Zapomniał, że oprócz chłopakiem był także moim przyjacielem. A ta strata zabolała mnie najbardziej.

Między mną a Bailey znów było na szczęście totalnie normalnie. Nie rozmawiałyśmy jeszcze o Martinie, ale czekałam na jej ruch. To ona musiała być na to gotowa. Z Masonem miałam okazję na ten temat pogadać. On z kolei stwierdził, że nie chciałby być moim wrogiem, więc wybiera przyjaźń. Dodał jeszcze, że wspólne morderstwo łączy bardziej niż jakiekolwiek uczucia. Dziwak Mason wracał, a ja cholernie się z tego cieszyłam. Brakowało mi go.

- Znalazłyśmy fajne mieszkanie do wynajęcia, więc niedługo się wyprowadzimy – oznajmiła Bailey między mieleniem swojej jajecznicy, gdy wszyscy razem jedliśmy śniadanie.

- Nie – zaoponował szybko Noah.

- Nie pytałam cię o zdanie – mruknęła blondynka, marszcząc brwi. – Poinformowałam was jedynie o tym fakcie.

- Źle wam tutaj? – spytał Mason i naprawdę zrobiło mi się go szkoda, bo wyglądał na smutnego.

- Hunter się wyprowadzi, jeżeli wam przeszkadza – rzucił Noah, przez co parsknęłam śmiechem.

- To mój dom – przypomniał blondyn.

- Nie chcę, żeby one odchodziły – mruknął Mason, wpatrując się w Huntera błagalnym wzrokiem.

- Pogięło cię? – oburzył się Barnes. – To mój dom i nie wyprowadzę się z niego.

- Podjęłyśmy tę decyzję już jakiś czas temu – odezwałam się. – Już od dłuższego czasu szukałyśmy mieszkania do wynajęcia.

- Nie będę już ci wchodził w drogę, ale zostańcie tutaj – powiedział Hunter, wpatrując się we mnie.

Boże, nie wszystko kręciło się wokół niego. Chociaż tym razem on był głównym powodem, przez który wolałam się wyprowadzić. Wolałam jednak, aby o tym nie wiedział.

- Chcemy po prostu biegać nago po mieszkaniu – rzuciła Bailey ze śmiechem.

- Może jak oczyścimy trochę sytuację, będziecie chciały zostać – stwierdził poważnie Noah, po czym spojrzał wprost na mnie. – Pamiętasz, co mi obiecałaś?

Zmarszczyłam brwi, bo doskonale wiedziałam, o jakiej obietnicy myślał. Przysięgłam, że nie zostawię go, gdy jego trupy wyjdą z szafy, gdy pokaże mi, jakim potworem był. W końcu skinęłam głową.

- Hunter zerwał z tobą poniekąd przez Tracey – rzucił.

Cały Noah. On nie budował zbędnego napięcia. Potrafił rzucić bombę w najmniej odpowiednim momencie. Zupełnie jak teraz, gdy powiedział taką rewelację podczas zwykłego śniadania. Noah mógłby zostać wspaniałym seryjnym mordercą albo politykiem, bo absolutnie, kurwa, nikt nie był w stanie przewidzieć jego następnego kroku.

- Co masz na myśli? – dopytałam w końcu niepewnie.

- Dopiero kilka miesięcy temu Tracey opowiedziała mi o wszystkim – zaczął. – Tracey była u ciebie niedługo przed tym, jak Hunter z tobą zerwał. Kiedy wróciła powiedziała mu, że kogoś poznałaś i wyglądasz na szczęśliwą – zawahał się. – Nigdy nie chciałabyś zranić Huntera, o czym on doskonale wiedział, dlatego wolał z tobą zerwać, abyś nie miała wyrzutów sumienia i mogła być szczęśliwa z kimś innym.

Jak zatrzymać motylaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz