Rozdział 2

1K 39 3
                                    

Lilith weszła na zajęcia z obrony przed czarną magią i od razu zajęła swoje miejsce w ławce. Wszyscy uczniowie obrzucili ją zdziwionymi i zaciekawionymi spojrzeniami. Dziewczyna wbiła wzrok w ławkę, marząc o tym, by zniknąć.

Rano dostała sowę od profesor Weasley, która prosiła, by odwiedziła ją przed zajęciami w gabinecie. Lilith była ciekawa o co może chodzić, jednak wychodząc ze spotkania wcale nie była zadowolona.

Profesor Weasley wręczyła jej nową szatę, którą miała nosić w tym roku. Była czarną peleryną bez rękawów, którą zapinało się pod szyją. Mankiety nadal ozdobione były niebieskimi pasami, jednak wyszyto na nich srebrną nicią wzory oznaczające starożytną magię. Taki sam symbol wyszyto także na plecach.

Gdy spytała o powód, dla którego ma nosić nową szatę, profesor Weasley odpowiedziała, że po walce z Ranrokiem i obroną Hogwartu jej moc nie była już tajemnicą, a także był to swoisty sposób uhonorowania jej za zasługi. Lilith wcale tego nie pragnęła, ale nie mogła odmówić.

- Niezłe wdzianko - usłyszała zza pleców głos Imeldy. Odetchnęła głęboko, postanawiając nie odpowiadać na zaczepkę. Symbol starożytnej magii palił ją w plecy.

Kilka sekund później pojawiła się profesor Hecat i rozpoczęła zajęcia. Tego dnia mieli sobie przypomnieć wszystkie zaklęcia użyteczne w walce, jakie poznali w zeszłym roku. 

Następnie przyszedł czas na zajęcia latania, potem nauka o zwierzętach i na końcu zielarstwo. 

Na zielarstwie pracowali w parach. Lilith stała przy stanowisku z donicą obok Sebastiana i oboje wpatrywali się w roślinę przed nimi. Ich dzisiejsze zadanie polegało na wypieleniu wokół chińskiej kąsającej kapusty oraz podlaniu jej. To drugie nie powinno być trudne, jednak pielenie przy roślinie próbującej cię zjeść... To zupełnie co innego.

- Chcesz pielić czy ją trzymać? - spytał Sebastian, przeczesując włosy dłonią.

- Pielić - odpowiedziała bez zastanowienia Lilith.

- Schlebia mi, że darzysz mnie takim zaufaniem - przyznał, po czym westchnął i założył grube skórzane rękawice. - Zrobię wszystko, by ta roślinka nie pozbawiła cię palców.

Szybkim ruchem złapał kapustę od dołu i zatrzasnął jej szczęki. Roślina szarpała się, ale trzymał ją mocno. Lilith od razu przystąpiła do wyrywania chwastów. 

- Od rana wyglądasz na zmartwioną. Coś się stało? - zagadnął Sebastian, nie spuszczając wzroku z kapusty.

- Weasley dała mi pelerynę, przez którą ludzie nie przestają się na mnie gapić. Mogłabym to ocenić jako wysoko niekomfortowe - odpowiedziała.

- W zeszłym roku nie wiedzieli, że wśród nich jest ktoś tak wyjątkowy jak ty. Są po prostu ciekawi.

- Wolałam zostać w ukryciu. Czuję się, jakbym chodziła z celownikiem na plecach.

- Spokojnie, jutro już nikt nie będzie aż tak zwracał na ciebie uwagi.

Lilith wcale nie zrobiło się lepiej po tym zapewnieniu. Wątpiła, by uczniowie tak szybko o niej zapomnieli. Wszak posiadała niezwykle rzadki dar starożytnej magii i uratowała Hogwart przed goblinami. 

Zajęcia skończyły się szczęśliwie bez odgryzionych palców. Przyjaciele skierowali się do drugiego skrzydła i weszli do krypty, gdzie siedział już Ominis. W dłoniach trzymał swoją różdżkę, którą zawsze używał do poruszania się po zamku.

- Sebastian? Lilith?

- To my - odpowiedział Sebastian, podchodząc do swojego przyjaciela. Lilith szła tuż za nim.

Krypta była dla nich drugim domem. Ich miejscem spotkań ukrytym przed oczami całego świata. Mogli być tutaj sobą i rozmawiać o wszystkim, a także w spokoju ćwiczyć magię. Jedynie tryptyk Izydory wywołał u Lilith bolesne ukłucie w sercu.

- Dobrze być tu z powrotem - przyznał Ominis. Siedział na kamiennej ławeczce, Sebastian usiadł po jego lewej stronie, a Lilith zajęła miejsce po prawej.

- Dobrze być tu razem - odparła Lilith, opierając delikatnie głowę na ramieniu Ominisa. Chłopak  drgnął, zaskoczony nagłym dotykiem, ale potem odszukał dłoń dziewczyny i zacisnął na niej swoje palce.

- Dzięki tobie - zauważył. - Słyszałem, jak inni to wspominają. Są pełni podziwu.

Lilith westchnęła. Czuła przejmujący smutek, który trwał od zeszłego roku, a którego nie rozgoniły lekcje.

- Wiem, że się powtarzam, ale chciałabym, by nikt o mnie nie mówił.

- Jeśli to cię pocieszy, o mnie też gadają - wtrącił Sebastian na pozór lekkim tonem.

Lilith wyprostowała się i zerknęła na niego.

- No właśnie, miałeś mi opowiedzieć, dlaczego inni tak dziwnie się przy tobie zachowują.

Ominis zesztywniał.

- Cóż... - westchnął Sebastian. - Rozniosła się plotka, jakobym stosował czarną magię.

- Kto by się tego spodziewał - mruknął Ominis. Lilith zignorowała jego reakcję.

- Ale jak to? Przecież nikt z nami nie chodził, nie mieliby jak...

- Myślę, że to przez ten dzień, gdy gobliny zaatakowały Feldcroft. Wiesz, Imperio.

Lilith zamyśliła się. Sebastian użył wtedy zaklęcia niewybaczalnego, ale widzieli to tylko Anne, Salomon i kilku mieszkańców. Nie było tam żadnego ucznia.

- Myślisz, że to mieszkańcy jakoś donieśli?

- Mówiłem, że używanie czarnej magii nigdy nie kończy się dobrze - wtrącił znowu Ominis. 

Sebastian rzucił przyjacielowi szybkie spojrzenie.

- Bardzo możliwe, że to wieśniacy. Mogli rozmawiać o tym podczas wizyty w Hogsmeade, a tam jest już sporo uczniów. Najważniejszy jest fakt, że ta plotka nie doszła do uszu nauczycieli, dzięki niech będą Merlinowi.

- I oby tak zostało. - Lilith spojrzała na swoją dłoń w uścisku Ominisa. Jego dotyk działał na nią kojąco, nawet mimo usłyszanych właśnie wiadomości.

- To jednak nie wszystko - powiedział nagle Sebastian. - Podobno czarnoksiężnicy, pozostałości bandy Rockwooda, zbierają się na nowo. Ludzie twierdzą, że chodzi im o starożytną magię.

- Myślałam, że mają już nauczkę po Ranroku.

- Tylko że Ranrok był goblinem. Możliwe że są zdania, iż lepiej poradzą sobie z magią od niego.

- Ale nie dostaną się do tej magii - zauważył Ominis. - Tylko Lilith i nauczyciele wiedzą, gdzie znajduje się rezerwuar.

- Do tego skarbiec jest chroniony wieloma zaklęciami i tylko ja jestem w stanie się do niego dostać - dodała Lilith. Tuż po pokonaniu Ranroka odnowiono zaklęcia, przez które przebiły się gobliny. Wzmocniono je i teraz tylko osoba władająca starożytną magią mogła wejść do skarbca. 

- Mogą chcieć cię dorwać - odpowiedział Sebastian. - Musisz być ostrożna poza murami zamku.

- Poradziłam sobie z Ranrokiem i Rockwoodem, więc teraz też sobie poradzę - odparła. Ułożyła z powrotem głowę na ramieniu Ominisa i teraz trwali w ciszy, która jest znośna tylko w gronie przyjaciół.

W cieniu magii | Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz